♣
Dla: _NaShi_ ❤
W uniwersum Black Clover mamy do czynienia ze szlachtą oraz aranżowanymi małżeństwami, więc w tym one-shocie poszłam w tę stronę. Leopolda jet dość mało w serii i jego charakter odbieram tak, jak przedstawiłam poniżej. Mam nadzieję, że wy podobnie i napisałam czegoś kompletnie z czapy. Miłego czytania! ❤
♣
Byłaś narzeczoną Leopolda Vermilliona, od kiedy oboje skończyliście po dziesięć lat, co bardzo Cię irytowało. Twój ojciec określił Ci cel, do jakiego powinnaś dążyć. Masz być dobrą żoną, która będzie dumnie reprezentowała ród męża i dbała, żeby dać mu liczne potomstwo. Nie było tu mowy o Twoich marzeniach. Chociaż bardzo chciałaś, to nie uzyskałaś pozwolenia na dołączenie do Zakonu Magicznych Rycerzy ani nie mogłaś poświęcać się treningom walki. Zamiast tego uczyłaś się haftowania, gotowania, dykcji, manier, tańca, zachowywania się z klasą i wielu, naprawdę wielu rzeczy, na które nie miałaś ochoty. Podczas nieobecności rodziców zawsze buntowałaś się sztywnej, stonowanej podstawie, w jakiej Cię wychowali, a swoją frustrację wylewałaś na narzeczonego, kiedy tylko się widywaliście. Jemu nikt nigdy niczego nie zabraniał. Chociaż wiedziałaś, jak bardzo dziecinne to jest, to i tak zachowywałaś się, jakby to była jego wina. Leopold również nie działał według logiki przyszłego teścia, bo traktował Cię bardziej jak kolegę. Zawsze myślał, że to Twój wybór i próbował namówić do podjęcia próby dołączenia do Szkarłatnych Lwów, co kończyło się Twoim niezadowoleniem. Ciągle klepał Cię mocno po plecach, chciał z Tobą trenować, co mijało się z zachowaniem dżentelmena. Czasami nasłuchał się lub napatrzył zachowań od starszego rodzeństwa i nieudolnie wprowadzał je w swoje życie.
- Hej [Imię]! - Usłyszałaś radosny okrzyk rudowłosego, kiedy czytałaś literaturę, siedząc na altanie w różanym ogrodzie swojej rezydencji.
- Nie jesteśmy na Ty. - Zmarszczyłaś nos z niezadowoleniem i przymknęłaś książkę, odwracając się do wystrojonego chłopaka z pozłacaną donicą w dłoniach.
- Chciałbym spytać, czy pójdzie ze mną panienka na festiwal. - Wypowiedział poważnym, wyniosłym głosem, siląc się na dostojną minę, co wyglądało w efekcie, jakby chciał kichnąć. Nawiązałaś z nim kontakt wzrokowy, zastanawiając się, czy ktoś go przypadkiem nie podpuścił. Zmarszczyłaś przy tym brwi i wstałaś, łapiąc się pod biodra, a Leopold wiedział co się szykuje, więc tylko grzecznie odstawił doniczkę na ziemię.
- Czyś Ty zgłupiał do reszty?! Przynosisz kobiecie kwiatek w doniczce na taką okazję i to w dodatku chryzantemy?! Przychodzisz mnie gdzieś zaprosić, czy życzyć szybkiej śmierci?! Szkoda, że mi wiązanki nie kupiłeś! - Zaczęłaś się na niego wydzierać na pół posiadłości, zwracając tym samym uwagę ogrodnika, przycinającego krzewy. Popatrzył na Twojego narzeczonego ze współczucie, na co bardzo szybko zareagowałaś, wskazując na niego palcem. - A Ty się nie gap!
- Mogłem to lepiej wymyślić! - Rudowłosy zaśmiał się błogo, jakby wszystkie Twoje obelgi po prostu po nim spłynęły, a nawet poprawiły humor. To właśnie dodatkowo Cię w nim irytowało. Niczym się nie przejmował, nawet jakbyś ułożyła względem niego monologu z najpaskudniejszymi słowami, jakie znasz. Chociaż tak naprawdę również w nim to ceniłaś, czego nigdy nie przyznałaś.
- Wracając do tematu. - Odwróciłaś się do nie ze skwaszoną miną. - Nie interesują mnie magiczni rycerze.
- A szkoda, mogłabyś dołączyć do naszej rywalizacji i spędzalibyśmy ze sobą więcej czasu. - Próbował Cię wziąć pod ramię jak kumpla z dozą entuzjazmu, na co zaczęłaś się cofać. Chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy, to nie byliście już małymi dziećmi, a Ciebie takie zachowanie zawstydzało.
CZYTASZ
Black Clover ♣ One-Shoty
FanfictionZapraszam do czytania i zamawiania one-shotów z Black Clover :)