List

505 21 28
                                    

Dzisiejszy dzień zapowiadał się dobrze. Wstałam wcześnie rano i odsunęłam zasłonki, by ujrzeć światło słoneczne, które rozjaśniło moją twarz i luźne kosmyki włosów. Poczułam przypływ energii. Może dzisiaj wyjdę z inicjatywą i zaproponuję moim przyjaciołom wyjście na spacer? Może nawet zatrzymamy się w pizzerii! Rozmyślałam o różnych sposobach spędzenia z nimi tego ładnego dnia, szykując się na zejście do salonu. Na koniec tylko poprawiłam przed lustrem mój złoty naszyjnik z wisiorkiem w kształcie serduszka.

Dostałam go od Robina na moje 12 urodziny i od tamtego wydarzenia nigdy go nie zdjęłam, a mam teraz 14 lat. Był symbolem naszej szczerej przyjaźni, a ja przedtem nie dostałam takiego podarku od przyjaciela. Łatwo zgadnąć, że znaczy dla mnie bardzo wiele. Tak więc zbiegłam do salonu, gdy byłam gotowa i przywitałam wszystkich z lekkim uśmiechem. Robin stał przy oknie z kubkiem kawy i rozmawiał z Gwiazdką, Raven robiła sobie herbatę, Bestia przyrządzał śniadanie, a Cyborg zajmował się nadzorowaniem go, żeby przypadkiem nie spalił kuchni.

  - Dzień dobry! - rzuciłam cicho machając ręką.

  - Cześć! - uśmiechnął się Robin, przerywając rozmowę.

  - Witaj, przyjaciółko! Wyspałaś się? - zapytała Tamaranka z podobnym do mojego entuzjazmem.

  - Tak! Było super - uśmiechnęłam się szczerze.

  - Hej - mruknęła Raven, odchodząc od blatu.

Gdy podeszłam do czajnika, zobaczyłam, że zostało wody na herbatę. Raven zawsze pamiętała o tym, by zostawić dla mnie trochę. Odwdzięczałam się robiąc jej herbatę, gdy wstanę wcześniej niż ona. Zaczęłam przygotowywać sobie napój.

  - Hej, młoda. Rano sprawdzałem skrzynkę pocztową i jest tam coś do ciebie - powiedział Cyborg wskazując kciukiem za swoje plecy.

  - Do mnie? - zdziwiłam się.

Zazwyczaj to reszta Tytanów dostawała paczki i listy. Nie byłam wystarczająco sławna, by ktoś zdecydował się mnie uhonorować. Nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się ze szczęścia przyjaciół no i sama nie uważałam się za kogoś wartego takich podarunków. Byłam nieco zestresowana. Zawsze bałam się sławy, bycia obserwowaną przez media no i bycia czyjąś idolką. To spora odpowiedzialność, a ja raczej wolałam zostać w bezpiecznym cieniu.

  - Uuu. Może Myth ma cichego wielbiciela - podsunął Bestia, zarzucając brwiami.

  - To byłoby ciekawe - stwierdziła Raven.

  - Oh tak! Nie zdziwiłabym się, gdyby tak było! - stwierdziła Gwiazdka.

  - Nikt nie jest mną zainteresowany. Może to... umm... może... - starałam się coś wymyślić, ale mi nie szło, a rumieniec na twarzy się utrzymywał.

Podeszłam do koperty na stole z kubkiem herbaty, który odłożyłam, otworzyłam i wyciągnęłam kartkę. To był list. Zaczęłam czytać i zbladłam, gdy zobaczyłam kto go napisał. Poczułam się, jakby kowadło mnie przygniotło. Zaczęłam się stresować. To niemożliwe! Minęło tyle lat...

  - To chyba nie cichy wielbiciel - powiedział przygaszony Bestia.

  - Myth, wszystko gra? - zmartwił się Robin.

Nie odpowiedziałam. Tytani podbiegli do mnie, by zobaczyć o co chodzi.

  - Przyjaciółko Myth, mów do nas! - prosiła zrozpaczona Gwiazdka.

Spuściłam głowę. Byłam strasznie rozkojarzona.

  - Kto to Greg Coward? - zapytał Bestia, zerkając przez moje ramię na kopertę.

  - M-Mój... ojciec - jęknęłam ze łzami w oczach.

Tytani spojrzeli na mnie z politowaniem i troską. Robin zabrał mi list i zaczął go czytać.

- Cześć, Michi! (czyt. Miczi, zdrobnienie od imienia Michelle)

Chciałbym spróbować zacząć wszystko od nowa. Pracuję bliżej granicy i całkiem blisko twojego obecnego domu. Swoją drogą jest super :) Stwierdziłem, że może byśmy się spotkali. Zabrałbym cię na lody. W ten sposób odbudowalibyśmy zaufanie do siebie nawzajem. Czekam na odpowiedź. 
                                         Twój tata - przeczytał. - Najwyraźniej chce się z tobą spotkać - powiedział Robin wgapiony w papier.

  - Cóż w tym złego? - zapytała Gwiazdka.

  - To, że odezwał się dopiero teraz, gdy go już nie potrzebuję... - mruknęłam pod nosem.

  - Rozumiem, że za nim nie przepadasz - spekulowała Raven.

  - Mało powiedziane. Nie chcę go widzieć - podciągnęłam kolana pod brodę i owinęłam je rękoma.

  - Ten list wygląda na napisany przez miłą osobę. Jesteś pewna, że nie chcesz nawet spróbować z nim pogadać? - zapytał Cyborg.

  - To tylko pozory! On bawi się mną jak zabawką. Zawsze się bawił... - wytłumaczyłam z goryczą.

  - To już się nie pobawi. Chcesz, żebym odpowiedział na ten list? - zapytał Robin trochę poddenerwowany.

  - Nie, nie rób sobie kłopotu. Może ucichnie, gdy nie będzie odzewu... - spuściłam głowę.

  - Na desperata nie wygląda. Przekonamy się o jego zamiarach z czasem. Na razie się tym nie przejmuj. Z nami jesteś bezpieczna - uspokoił mnie Robin, a potem wszyscy zaczęli wychodzić z salonu.

Patrzyłam ze smutkiem jak odchodzą, po czym skupiłam wzrok na liście. Przejrzałam tekst i westchnęłam w udręce.

  - Ja już znam jego zamiary... - powiedziałam półgłosem sama do siebie i wypuściłam list z rąk, by ten padł na ziemię.

Pogrążyłam się we własnych myślach i melancholii.

I NIGDY nie wracaj [Zakończono] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz