Siedziałam do późnego wieczora, czekając na mojego ojca i tym samym na jakiekolwiek jedzenie, które mógłby ze sobą przynieść z pracy, bo w końcu był kucharzem. W tamtej chwili liczyło się dla mnie tylko to przez jego bezmyślność. Ku mojemu rozczarowaniu, nie miał nic... Zrzucił z siebie ubrania i rzucił się na łóżko zmęczony, po czym włączył sobie telewizor. Zdenerwował mnie trochę. Nie jestem osobą, która prosi się o jedzenie, prędzej umarłabym z głodu, ale on jest moim ojcem i panem tego mieszkania. Powinien wiedzieć, że nie zostawił mi nic do jedzenia.
- Jestem głodna - powiedziałam stanowczo, a po chwili pożałowałam swojego zimnego tonu.
On dalej oglądał telewizję, jakby mnie nie usłyszał. Zrobiło mi się głupio, ale powtórzyłam to głośniej. Nie było mowy o tym, żeby tego nie usłyszał. Ignorował mnie.
- Słyszysz mnie? - zapytałam jeszcze głośniej.
- Nie możesz sobie czegoś zrobić? - odpowiedział z irytacją.
- Tylko spójrz do lodówki! Świeci pustką. Przez cały dzień zjadłam tylko jakąś wędlinę! - powiedziałam zirytowana.
Westchnął głęboko ze zdenerwowaniem, że zakłócam jego spokój, wstał i spojrzał do lodówki. Gdy zobaczył, że nic w niej nie ma, zrobił się trochę bardziej czerwony z zawstydzenia. Podszedł do swojej kurtki, wyciągnął portfel z kieszeni, a z niego z kolei wziął kilkadziesiąt euro i podał mi.
- Masz i kup sobie coś - powiedział poważnie.
- To ty wiesz gdzie są tu wszystkie sklepy. Ja nie mam pojęcia o tym miejscu - mruknęłam.
Ojciec westchnął i zaczął się ubierać. Zdecydował się pójść sam. Jedyna mądra decyzja...
- Co kupić? - zapytał stojąc przy wyjściu.
- Jedzenie - odpowiedziałam natychmiast.
- Jakie?
- Cokolwiek. Tylko, żeby było syte - sprecyzowałam.
Ojciec wyszedł, a mój brzuch już czekał na jakieś dobre jedzenie. Cały dzień głodowania zrobił swoje. Czy to nie straszne, że kiedyś byłoby mi to obojętne, bo miałam wszystkiego pod dostatkiem, a teraz cieszę się na myśl o tym, że dostanę jeść? Poczułam się odrobinę gorzej. Czy to normalne? Raczej nie. Z Tytanami nigdy nie byłam głodna i nigdy nie musiałam ich o nic prosić, a teraz muszę rozkładać sobie posiłki, żeby starczyło mi to na cały dzień. Niestety, ale tamte czasy już nigdy nie wrócą. To jest moja rzeczywistość i muszę się tego trzymać. Czekałam na niego ponownie, a żeby czas upłynął szybciej, skupiłam się na telewizji.
Nie leciało tam nic ciekawego, ale oglądałam tak, czy siak. Ojciec wrócił po około 30 minutach z siatką z zakupami, którą położył na kuchennym blacie, po czym zaczął rozbierać się z ciepłych ubrań. Podbiegłam tam i zaczęłam rozpakowywać, chcąc dostać swoje jedzenie jak najszybciej. Gdy wpierw zanurzyłam rękę w zakupach, wyciągnęłam z torby puszkę z piwem. Byłam nieco roztargniona jej widokiem, ale odłożyłam ją i zajęłam się wyciąganiem reszty rzeczy. Kupił mleko, dwie zupki błyskawiczne i jakieś gotowe danie do podgrzania. Jakim cudem to ma mi wystarczyć na resztę tygodnia?
- I jak? Może być? - zapytał dla pewności.
- Mało tego jedzenia. Myślisz, że wystarczy mi to na tydzień? - stwierdziłam.
- Nie wiem. A co więcej chciałaś? - wzruszył ramionami.
- Więcej wszystkiego. I jakąś wodę. Tu nie ma nic do picia - zwróciłam mu uwagę.
- Nie mam pieniędzy - odpowiedział po chwili.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Nie wyglądał na kogoś, kto nie dysponowałby jakimś pokaźnym majątkiem.
CZYTASZ
I NIGDY nie wracaj [Zakończono]
FanfictionMyth od 3 lat mieszka w wieży Tytanów wraz z pięciorgiem jej przyjaciół: Robinem, Raven, Bestią, Cyborgiem i Gwiazdką, i wiedzie z nimi szczęśliwe, pełne wrażeń życie. Do czasu aż pojawi się list od jej ojca z propozycją spotkania się z nią. Czy Myt...