Było rano. Siedziałam na kanapie w salonie i piłam herbatę. Wszystko wydawało się normalne. Tytani zajmowali się sobą, właściwie robili to co zazwyczaj. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Cyborg poszedł otworzyć. Byłam ciekawa, kto to. Po chwili rozmowy z przybyszem, robot odsunął się i zobaczyłam tam mojego ojca. Schowałam się za oparciem, żeby mnie nie widział, ale jakimś cudem Tytani pozwolili mu wejść do domu. Jego twarz pojawiła się nade mną, a moje serce zaczęło bić szybciej ze strachu.
Chwycił mnie twardo za rękę po czym zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Tytani stanęli przy drzwiach i zaczęli machać mi na pożegnanie z brakiem wyrazu na twarzy. W ostatniej chwili złapałam wolną rękę Robina, mówiąc mu, że nie chcę iść z ojcem, ale on z tym samym brakiem emocji na twarzy przyciągnął mnie bliżej, pochylił się, by jego usta były centymetr od mojego ucha i szepnął:
- To dla twojego dobra.
Po tym momentalnie mnie puścił, a ojciec pociągnął mnie za sobą dalej. Łzy formowały się w moich oczach, gdy patrzyłam na moich przyjaciół w tyle. Nagle samochód uderzył we mnie od boku. Obudziłam się ciężko dysząc ze łzami w oczach. To wyglądało zbyt realnie, ale na szczęście to tylko koszmar... W moim pokoju było wciąż bardzo ciemno i słyszałam burzę. To ona prawdopodobnie posłużyła za efekt dźwiękowy, gdy uderzył we mnie samochód. Spojrzałam na zegarek - 3 w nocy.
Jeszcze 3 godziny... Pozwoliłam mojej głowie swobodnie upaść na poduszkę, gdy mój oddech i tętno powoli wracało do normy, a ja byłam gotowa przespać resztę nocy w spokoju, bo wciąż byłam zmęczona. Następnego dnia wstałam z dużym znurzeniem. Niby obudziłam się tylko na chwilę, a potem dalej poszłam spać, ale samo to wystarczyło, żebym czuła się fatalnie. Ten koszmar był okropny, a jego spełnienie jest ostatnią rzeczą, której bym chciała. Te puste twarze przyjaciół mnie przerażają.
Po prostu odpuścili i pozwolili mu mnie zabrać, nie martwiąc się o to, co się ze mną stanie. Dlaczego to zrobili? A co jeżeli to jakiś znak? Może powinnam powiedzieć im o wiadomościach, które do mnie wysyłał? Tak, chyba to miała na myśli moja głowa. A propo wiadomości, zdecydowałam się zerknąć w telefon z ciekawości, czy odpisał. Myliłam się, pustka. Ciekawe za jaki czas zdecyduje się to zrobić. Za tydzień? Miesiąc? Rok? 4 lata? Najlepsze jest to, że ostatni przykład wcale by mnie nie zdziwił, a co lepsze - on potrafi milczeć dłużej.
Mimo wszystko to czekanie sprawiało, że traciłam głowę, a z drugiej strony nie chciałam poświęcać na martwienie się jego osobą ani chwili. Ehh... niestety łatwiej powiedzieć niż zrobić. Cały czas się martwiłam. Gdy się już uszykowałam, na korytarzu usłyszałam głosy przyjaciół. To sprawiło, że skupiłam myśli na nich. To chyba dobry moment, żeby im powiedzieć. Wsadziłam telefon do kieszeni i zeszłam do salonu. Przywitałam się z przyjaciółmi niemrawo, podeszłam do Robina na kanapie i dosiadłam się do niego. Przełączał kanały w telewizji, poszukując czegoś, co go zainteresuje.
- Umm... Robi-
- Ćśśś! - uciszył mnie lider, kładąc mi dłoń na ustach i podkręcił dźwięk.
Trafił na wiadomości. Jako Tytani musieliśmy wiedzieć, co dzieje się na świecie i w czym możemy pomóc. Wiadomości nie były moim ulubionym kanałem. Oglądałam, bo z rana Robin włączał tylko to, gdy już miał pilota. Poczułam się odrobinę zlekceważona przez tą rękę na twarzy, więc oderwałam ją od siebie. Potem zaczęłam skupiać się na tym, co mówił reporter.
- Tragiczny bilans porwań dzieci w całym kraju. Policjanci informują, że w większości stoją za tym mężczyźni, czasem nawet ojcowie, np. w zemście. Apelujemy o zachowanie większej ostrożności i rozsądku, by więcej takich tragedii nie miało miejsca - opowiadała reporterka.
Cicho pisnęłam z przerażenia. Tytani zaczęli o tym debatować, a ja nieco się skuliłam. Poczułam się zagrożona. Co jeżeli ja będę następną ofiarą? Kto wie, co siedzi w głowie tego człowieka. Samymi wiadomościami wzbudza u mnie lęk, a co dopiero, gdybyśmy się spotkali? Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Takie samo, jak w koszmarze. Nie, to się nie dzieje naprawdę! To nie może być on! Cyborg zadeklarował się, że otworzy. Serce waliło mi jak oszalałe. Schowałam się za oparciem, zaczęłam dygotać. Proszę, niech ktoś to zatrzyma!
- Pizza na śniadanie, moi mili! BOOYAH! - wrzasnął Cyborg z czterema kartonami pizzy w ręku.
Ciśnienie natychmiast ze mnie zeszło, ale czułam się źle. Bolała mnie głowa i chciało mi się płakać. Robot postawił kartony na stole, a wszyscy przy nim zasiedli i zaczęli wcinać. Przez ten cały stres nawet nie byłam głodna. Wstałam z kanapy i nerwowym krokiem poszłam w stronę mojego pokoju.
- Yo, młoda! Gdzie idziesz? - zapytał Cyborg ze zdziwieniem.
- Zjedz z nami! Jest przewyborna! - poprosiła Gwiazdka, zalewając swój kawałek morzem musztardy.
- Zjem p-później. M-Muszę się położyć... - wydukałam i zniknęłam w mroku korytarza.
[P.o.v Tytanów]
- Dzieje się z nią coś bardzo złego - stwierdziła Raven z kawałkiem pizzy w ręku.
- Tym razem to moja wina... Chciała ode mnie uwagi, ale zainteresowałem się wiadomościami. Wiecie może o co jej chodziło? - powiedział Robin z poczuciem winy.
Drużyna pokręciła głową na nie. Lider spuścił wzrok.
- Powinienem z nią porozmawiać - powiedział chłopiec i wyłożył dwa kawałki pizzy na talerz, który postanowił zanieść dziewczynie.
- Myślisz, że będzie chciała z tobą rozmawiać? - zapytał Cyborg.
- Mam taką nadzieję - mruknął chłopiec.
Nagle zadzwonił alarm. Lider odłożył talerz i podbiegł do komputera.
- To Johny Zgniłek. Znowu zbudował jakieś niebezpieczne ustrojstwo w centrum - powiedział szybko chłopak.
- A co z Myth? - zapytał Bestia.
Robin patrzył na niego dłużej w zamyśleniu. To było nieco zastanawiające, ale szybko przemyślał sprawę.
- Będzie tu bezpieczna. Gdyby czegoś potrzebowała, ma komunikator. Chodźmy już - zarządził i wszyscy wybiegli z wieży, zostawiając dziewczynę samą w domu.
CZYTASZ
I NIGDY nie wracaj [Zakończono]
FanfictionMyth od 3 lat mieszka w wieży Tytanów wraz z pięciorgiem jej przyjaciół: Robinem, Raven, Bestią, Cyborgiem i Gwiazdką, i wiedzie z nimi szczęśliwe, pełne wrażeń życie. Do czasu aż pojawi się list od jej ojca z propozycją spotkania się z nią. Czy Myt...