Problemy z koncentracją

192 12 2
                                    

Minął tydzień, teraz mija już drugi, a od ojca nie było znaku życia. Zero listów, wiadomości, czy odwiedzin. Ucieszyłam się, ale umysł nie pozwalał zapomnieć, że istnieje i nie odpuści. Czasami śniło mi się, że wyprowadza mnie z wieży i miałam wrażenie, że nigdy więcej jej nie zobaczę. Ale przecież w liście nie było nic o tym, żebym u niego zamieszkała. Chyba wszystko przede mną... Tytani dobrze znali moje obawy. Sądzę, że Robin wygadał im co mi jest. To chyba dobrze, bo starali się odciągnąć moje myśli od złych rzeczy i pomagali radzić sobie z poziomem stresu na co dzień.

Misje nie szły mi za dobrze. Chwilami nawet zdarzało się, że coś popsułam, nad czym bardzo ubolewałam. Zazwyczaj moje potyczki z wrogami kończyły się triumfem, ale teraz jest wręcz przeciwnie. Tytani byli tym zmartwieni, ale Robin starał się przymykać oko i machać ręką na moje niepowodzenia. Wiedział jak zmęczona byłam. Dzisiaj też uczestniczyłam w misji. Na niebie występował zachód słońca. Tym razem ukazał się nam Czerwony X. Zdecydował się ukraść kilka fiolek Xenotium. Wtargnęliśmy do budynku i natychmiast przyuważyliśmy wroga.

Chciał nas obezwładnić swoimi gadżetami, ale byliśmy szybsi. Gwiazdka zaczęła do niego strzelać, ale on wymijał pociski i biegł dalej. Drogę zagrodził mu Robin, który uderzył go kijkiem w twarz. X ocknął się dosyć szybko i rzucił w chłopca swoimi klejącymi czerwonymi x'ami. Gwiazdka poleciała mu pomóc. Cyborg złapał wroga za pelerynę i rzucił nim o ścianę, ale on zamiast przyjąć obrażenia odbił się od niej i skoczył na robota, powalając go. Następni byli Bestia z Raven. Próbowali połączyć siły w walce, bo myśleli, że tak pójdzie im łatwiej.

Raven złapała Bestię w postaci myszki telekinezą, przesunęła go nas głową złodzieja, a potem puściła w postaci niedźwiedzia. Ten zareagował dosyć szybko, wystrzeliwując w stronę Bestii i Raven jakiś pył, który wpadł obojgu do oczu, przez co nic nie widzieli. Gdy ruszył do ucieczki, byłam jedyną, która w tamtym momencie mogła go dogonić, więc wystartowałam. Biegł naprzeciwko rozbitej szyby w oknie. Zbliżałam się do niego, był na wyciągnięcie ręki. Już czułam pewność siebie. Myślałam, że może tym razem pokażę, że na coś mnie stać mimo tego natłoku problemów, ale gdy tak myślałam, zapomniałam o gonitwie.

Przez przypadek potknęłam się i wylądowałam na ziemii, a X zwiał, rozpływając się w powietrzu. Po chwili obok mnie przebiegli Tytani, mając nadzieję, że dadzą radę coś wskórać, ale na marne. Nie było go już. Siedziałam na ziemi i spuściłam głowę, wstydząć się swojej niedołężności.

- Młoda, co jest z tobą nie tak?! Był tak blisko, a mimo to nawaliłaś! - krzyczał na mnie zdenerwowany pół-robot.

- Cyborg - mruknął Robin, uciszając wszystkich. - Uspokój się, Czerwony X i tak wróci prędzej czy później. Nie ma co się złościć - stwierdził, gdy stanął obok mnie.

- Padło ci na mózg?! To już 5 raz, gdy cała misja idzie w łeb przez-

- DOSYĆ! - warknął Robin, przerywając mu. - Jesteśmy drużyną i nie życzę sobie takich słów w stosunku do któregokolwiek z nas. Czy to jasne? - spojrzał na niewyrozumiałego przyjaciela z powagą.

Cyborg zmrużył oczy. Nienawidził, gdy Robin mu rozkazywał. To było uwłaczające, zwłaszcza, gdy lider nie miał racji, a on musiał mu przytaknąć. Jego zdaniem Robin powinien zwrócić uwagę na niekompetencję członków drużyny zamiast przyjmować to wszystko, jakby nic się nie stało. W końcu jakby nie patrzeć to każdy z nich miał jakieś problemy i tak naprawdę to nie powinny one oddziałowywać na naszą sprawność w walce.

- Myth! Gdzie idziesz?! - krzyknął Bestia, machając rękoma, gdy zdecydowałam się wrócić do wieży samotnie.

Robin i Cyborg od razu zwrócili na to uwagę.

- Spójrz, co narobiłeś! Na tym ci zależało?! Jeżeli tak to gratuluję! - wykrzyczał mu Robin i razem z resztą Tytanów pobiegł mnie pocieszyć, a robot został w tyle.

- Nie, nie na tym... - powiedział do siebie w narastającym poczuciu winy.

Jego słowa mnie zabolały, ale to nie pierwszy raz, gdy ktoś mówił mi coś podobnego. Jedyny problem był taki, że nie spodziewałam się usłyszeć tego od przyjaciela. Tytani wiernie stanęli w mojej obronie, co sprawiło, że nie czułam się samotna. Wiedziałam, że gdybym wzięła się w garść to X byłby już w drodze do więzienia, ale czasu nie cofnę. Ciągle odczuwałam dziwne zmęczenie. Niby nie robiłam nic, a mimo to byłam przemęczona, jakbym nie spała dwa dni. Nie fizycznie, a psychicznie.

Czy to nie fascynujące, że jeden list, napisany przez jednego człowieka był w stanie zmienić tak wiele w moim życiu? Po powrocie do domu od razu poszłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim. Chciałam czasu na przemyślenie tego, co robię źle. Robin z zatroskaniem przyglądał się jak ciągnę nogami po podłodze ze smutku, a obok niego stanął Cyborg z podobnym wyrazem twarzy.

- Powinieneś ją teraz przeprosić. Tylko nie bądź niemiły. Wiesz przez co przechodzi - zaznaczył.

- Taa, postaram się - mruknął i poszedł w stronę mojego pokoju, a Tytani w tym czasie szykowali kolację.

Usiadłam na moim szerokim parapecie z telefonem w ręce, przeglądając wszystkie wiadomości od ojca. Zastanawiałam się jakim cudem on tak bardzo wpływa na moje samopoczucie. Skoro go nie znam to raczej nie powinno robić mi to różnicy. Zwykłe machnięcie ręką na to wszystko mogłoby starczyć, ale mój umysł wybiera zamartwianie się do bólu. A może sęk w tym, że on nie jest taki do końca obcy? Jest moim ojcem. Przynajmniej w teorii. Było w tym wszystkim coś, co nie dało mi spać. Jego nieobliczalność, tchórzostwo i krętactwo.

Ale to chyba nie powód, by być destrukcyjną dla samej siebie. Nie mam pojęcia... Cokolwiek to jest, nie potrafię przestać się martwić. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Próbowałam coś powiedzieć, ale gula w gardle mi przeszkadzała. Wydusiłam, że można wejść. To był Cyborg. Wyglądał na zmieszanego. Wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku ze spuszczoną głową. Zerknęłam na niego kątem oka, a potem znowu wlepiłam wzrok w telefon. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć. To była dziwna sytuacja.

- Wybacz mi, mała. Nie chciałem cię zasmucić - zaczął. - Chodzi o to, że gdy jedno z nas zawodzi to ciężko jest odzyskać harmonię. Dlatego zdenerwowałem się, że bez skupienia wszystkich misje będą nieudane. Musisz umieć skoncentrować się na tym, co jest tu i teraz, jasne? - wytłumaczył spokojnie.

- Rozumiem... Po prostu czasem ciężko mi nie bujać w obłokach. Tak bardzo skupiłam się na tym, by was zadowolić, że zawiodłam. Nie gniewaj się na mnie. Następnym razem się poprawię, słowo Młodego Tytana! - przysięgłam.

- Jeżeli chcesz to mogę ci pomóc. Mam swoje sposoby na ćwiczenie koncentracji - mrugnął.

- To byłoby wspaniałe, dziękuję! - ucieszyłam się.

Cyborg z przyjemnością zaprowadził mnie do pokoju treningowego i stanęliśmy po przeciwnych stronach stołu do gry w ping-ponga. Z początku nie rozumiałam jak to ma poprawić moją koncentrację, ale załapałam w trakcie rozgrywki. Złym graczem nie byłam, więc sytuacje, w których przepuszczałam piłkę zdarzały się przez mój brak koncentracji. Gdy Cyborg zdobywał kolejne punkty, byłam zdeterminowana, by mu dorównać, a potem wygrać. W końcu zaczęłam wychodzić na prowadzenie, a wtedy przyszedł czas na utrudnienia.

Cyborg zwołał do siebie Bestię, którego zadaniem było delikatne rzucenie piłek na moją część stołu, by te sturlały się na podłogę, a moje skupienie musiało być zwrócone na piłkę, która była w grze, bo jeżeli nie, to kończyło się kolejnym zdobywaniem punktów przez pół-robota. Z początku było to ciężkie zadanie, a potem szło mi coraz lepiej, aż w końcu wygrałam. Moja koncentracja się poprawiła, a przy okazji dobrze się bawiłam. Cyborg pogratulował mi, przybijając ze mną piątkę. Bardzo doceniałam jego pomoc i nie byłam na niego zła za tamto. Ważne było to, że miałam szansę sprawić, by nasze misje znów były sukcesywne.

I NIGDY nie wracaj [Zakończono] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz