Była już noc. W mieszkaniu zrobiło się zimno, a moje dwa koce - jeden na podłodze, drugi na mnie - nie dawały rady mnie ogrzać. Miałam na sobie spodnie dresowe i ciepłą bluzę i kiedy powoli zapadałam w sen, mój ojciec zaczynał chrapać. Byłam już strasznie zirytowana, więc przykryłam uszy stertą ubrań, byleby tylko go nie słyszeć, ale wtedy przyszedł kolejny problem - zrobiło mi się gorąco, więc musiałam się odkryć, ale z czasem niska temperatura podłogi zaczęła mi ponownie doskwierać. Stwierdziłam, że w takim stanie i tak nie zasnę, więc wyszłam na balkon, gdzie było zimniej niż w domu, ale przynajmniej było cicho. Usiadłam na krześle, owinięta kocami i patrzyłam błagalnie w niebo, prosząc kogoś o wyciągnięcie mnie z tego miejsca.
Jakkolwiek by tego nie zrobił. Gwiazdki na niebie wyglądały tak spokojnie, że moja złość wyparowywała. Raven powiedziała mi kiedyś, że gdy czuje się samotna, wychodzi na dach, bo wtedy ma pewność, że ktoś patrzy na nią z góry i pilnuje jej. To było przekonujące. Jeżeli ktoś tam faktycznie jest to może mi też pomoże... Patrzyłam w niebo z tą myślą i przekonana, że ktoś uchyla się nad moim nieszczęściem i dba, by nic mi się nie stało, powoli usypiałam w pozycji siedzącej. Wtedy mój sen był spokojny i bezstresowy. Następnego dnia obudziłam się o 5 z przyzwyczajenia. Przetarłam oczy i spojrzałam przez okno, by zobaczyć co dzieje się w domu.
Jedyne co zastałam to mojego ojca wychodzącego do pracy. Teraz byłam tu sama. Samiuteńka... Poczułam się jeszcze gorzej. Wstałam z krzesła, weszłam do środka, ułożyłam koce na torbie podróżnej i zaczęłam tu trochę sprzątać. Nie robię tego dla niego tylko dla swojego komfortu. Pozbierałam brudne ubrania i poskładałam je w jednym miejscu. Pozbierałam śmieci z podłogi i ze stołu no i starłam kurze. To było wszystko, co mogłam zrobić. Nie miałam narzędzi, by zrobić resztę roboty. Po chwili mój komunikator zaczął piszczeć. Odebrałam, a na ekraniku pokazała się uśmiechnięta twarz Robina. Zrobiło mi się cieplej.
- Dzień dobry - przywitał się. - Nie obudziłem cię?
- Dzień dobry! No i nie, nie obudziłeś - uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Uff - odetchnął. - Co u ciebie? Jak ci się spało? - zapytał z ciekawością.
- Całkiem dobrze. Spałam na balkonie - powiedziałam szczęśliwa.
Robin spojrzał na mnie jak na dziwaka.
- Jak to na balkonie? Mówiłaś, że śpisz na podłodze - podniósł brew.
- Tak, ale wystąpiły... małe komplikacje - uśmiechnęłam się.
- Musiało być ci niewygodnie. I zimno... - zmartwił się odrobinę.
- Nie! Nie było aż tak źle. Właściwie to podobało mi się bardziej niż spanie w tym domu - starałam się ukrócić jego zmartwienie.
- No to... cieszę się twoim szczęściem - uśmiechnął się delikatnie.
- A jak misja? - zmieniłam temat.
- Poszła sprawnie jak zawsze, ale bez ciebie to nie to samo - powiedział szczerze.
- Nie wiedziałam, że jestem dla was ważna na misjach. Wydawało mi się, że nie robię nic pożytecznego - zdziwiłam się.
Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi kluczem. Ojciec wrócił z pracy wcześniej?
- Każdy jest ważny na misjach - odpowiedział chłopak.
- Zadzwonię do ciebie później, w porządku? - zapytałam ciszej, niespokojna.
- Umm... Dobrze. Tylko uważaj na siebie - powiedział zmieszany przez zakończenie rozmowy.
- Ty też. Papa - pomachałam mu i się rozłączyłam.

CZYTASZ
I NIGDY nie wracaj [Zakończono]
FanfictionMyth od 3 lat mieszka w wieży Tytanów wraz z pięciorgiem jej przyjaciół: Robinem, Raven, Bestią, Cyborgiem i Gwiazdką, i wiedzie z nimi szczęśliwe, pełne wrażeń życie. Do czasu aż pojawi się list od jej ojca z propozycją spotkania się z nią. Czy Myt...