Wciąż jechałam samochodem. Uspokoiłam się, bo właściwie to było mi już wszystko jedno. Nastawiłam się negatywnie, żeby nie być zaskoczoną i raczej nie żałuję. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. Czasem pytał o moje samopoczucie, o Tytanów, ale odpowiadałam mu zdawkowo, bez zaangażowania. Zniechęcony moim zimnym tonem, nie odezwał się już do końca jazdy. Było mi trochę przykro, że go tak źle traktuję. Nie jestem bezduszna i nie lubię sprawiać ludziom przykrości, ale jemu musiałam. Nie było potrzeby, by wiedział za dużo. No i nie zasługiwał na to, bym rzuciła mu się na szyję po tylu latach. Musi sobie na to zapracować, bo dla niego nie zamierzam być uległa tak jak dla przyjaciół.
Wciąż myślałam o Tytanach przy akompaniamencie jakiejś smętnej muzyki w radiu. Zastanawiałam się co teraz robią, jak znoszą to całe zajście. Nie chciałam dzwonić do nich przy ojcu, to by było nawet nietaktowne, więc dla spokoju umysłu założyłam, że wiedzie im się dobrze, są zajęci i starają się ułożyć sobie życie na nowo. Lepsze to niż, gdyby mieli umierać z tęsknoty. Po chwili zwróciłam uwagę na to, co było na zewnątrz. Zobaczyłam znaki w języku niemieckim, niemieckie sklepy i bilbordy. Zaniepokoiłam się. To znaczyło, że byłam okropnie daleko od domu. Z drugiej strony mogłam się domyślić. Pracował tu i mieszkał. Gdzie indziej miałby mnie zawieść?
Samochód zaparkował przed jakimś beżowym, ale całkiem nieźle wyglądającym budynkiem. Gdy tylko otworzyłam drzwi, by wysiąść z pojazdu, zaatakował mnie chłodny, wręcz zimowy wiatr sprawiając, że dreszcze zbiegły w dół mojego kręgosłupa, a gardło zlodowaciało. Mój ojciec nawet nie spojrzał na to, że marzłam. Zablokował samochód kluczykami i poszedł do mieszkania, a ja za nim, targając moją torbę, która prawie wlokła się po ziemi. Klatka schodowa wyglądała nieco gorzej, a gdy weszłam do mieszkania, poczułam smród stęchłych ubrań i brudnych skarpet. Powietrze w środku było ciepłe, co sprawiało, że wszystko stało się jakieś 10 razy obrzydliwsze.
Łóżko było niepoukładane, na nim leżały bokserki i skarpetki. Na podłodze za to widniała przepocona bluzka i spodnie. Wszędzie było pełno kurzu, a tak się składa, że miałam na niego drobne uczulenie. Dywan był nie odkurzany z miesiąc. Wszędzie okruchy, puszki po piwie i plamy. A samo pomieszczenie było dość małe. Drobna kuchenka gdzieś w kącie, łazienka też malutka, a sypialnia była większa z łóżkiem pod ścianą i oknem na przeciwko wejścia. Byłam zniesmaczona tym wszystkim. Jak mam tu zamieszkać? Pomieszczenie jest za małe na dwie osoby, a w tym łóżku na pewno nie będę spała. Podbiegłam do okna, by je otworzyć i wpuścić trochę świeżego powietrza. Ojciec nie wydawał się zwracać na to wszystko uwagi. Tak jakby to było normalne, ale nie protestował, gdy próbowałam tam trochę ogarnąć.
- Dlaczego tu tak wygląda? Nie miałeś czasu posprzątać? - zapytałam, nie odchodząc od okna, bo tylko tam dało się oddychać.
- Przychodzę z pracy późno i jestem zmęczony - wytłumaczył spokojnie, wstawiając wodę na kawę.
- Ale tu jest strasznie brudno! Jak możesz gościć kogoś w takim nieporządku? - zapytałam, wskazując na brudne ubrania na podłodze.
- To posprzątaj - wzruszył ramionami.
Zmarszczyłam brwi w gniewie. Nie przyjechałam tu po to, żeby wysprzątać mu mieszkanie, więc nie zamierzałam tego ruszać. Przy kuchence było w miarę czysto, więc wybrałam sobie ten kącik na moją sypialnię. Musi mi to wystarczyć. Ojciec wrócił z kuchni z kubkiem kawy, wypełnionym aż po brzegi. Położył się do łóżka i włączył mały telewizor wiszący na ścianie. Nie odezwał się do mnie. Westchnęłam na ten obrazek i przeszyło mnie deja vi. Bardzo stare czasy, ale wciąż mam przebłyski z mojego poprzedniego życia, gdy ojcu jeszcze zdarzało się bywać w domu. Poczułam taką dziwną samotność i tęsknotę. Ledwo co tu przyjachałam, a już miałam dosyć.
Przejrzałam pokój wzrokiem i natknęłam się na białe drzwi prowadzące na balkon. Zarzuciłam koc na plecy i ramiona i wyszłam na świeże powietrze. Mój ojciec nawet nie zwrócił uwagi na to, że wyszłam. Najwidoczniej program o samochodach był bardziej interesujący. Usiadłam na krzesełko i owinęłam się kocem, by nie przepuścić zimna. Prawdopodobnie będę spędzać tu większość czasu. Rozejrzałam się po okolicy, by być jakoś rozeznana. Brakowało mi widoku wieży na horyzoncie, a o przyjaciołach nawet nie wspomnę. Najgorsze jest to, że od teraz to jest mój dom. Wyciągnęłam komunikator i zadzwoniłam do Robina. Po chwili na ekraniku zobaczyłam jego rozweseloną twarz.
- Ej, ludziska! Chodźcie, to Myth! - wykrzyczał Bestia, gdy tylko mnie zobaczył.
Nagle obok Robina i Bestii pojawiła się reszta Tytanów z podobnymi uśmiechami.
- Cześć wszystkim - pomachałam do Tytanów niemrawo z lekkim wzruszeniem na ich widok.
- Co tam, młoda? - uśmiechnął się szeroko Cyborg.
- Jak podoba ci się nowy dom? - zapytała Gwiazdka ze szczęściem.
To pytanie mnie zasmuciło.
- Wolałabym, żeby to nie był mój dom... Strasznie tu brudno, ojciec zajmuje się sobą. No a ja śpię na podłodze... - opowiedziałam z ciężkim sercem.
- Jak to na podłodze? - zdziwiła się Raven.
- Jego łóżko jest jednoosobowe, a poza tym wygląda źle - westchnęłam. - Czuję się tu strasznie samotna. Brakuje mi was... - spojrzałam na nich ze łzami w oczach.
Uśmiechy Tytanów zeszły z ich twarzy błyskawicznie, gdy to usłyszeli. Zrobiło im się mnie szkoda. Nie spodziewali się, że będzie tam aż tak źle. Byli bezsilni i tak zmartwieni.
- Nam ciebie też. Smutno tu bez ciebie - przyznał Bestia z uszami pochylonymi ku podłodze.
To sprawiło, że poczułam się jeszcze gorzej. Mój smutek to jedno, ale ich smutek to już za dużo.
- Dasz radę, wierzymy w ciebie - powiedział Robin.
- Pewnie masz rację. Kilka dni i się przyzwyczaję - uśmiechnęłam się nieszczerze.
Nagle usłyszałam alarm w wieży i czerwone światło wypełniające salon.
- Musimy już iść. Kochamy cię, nie zapomnij o tym - przypomniał Robin szczerze i się rozłączył.
Westchnęłam, widząc na nowo czarny ekran. Patrzyłam na urządzenie jeszcze chwilę, a potem spojrzałam w dal. Nie mogę ich tak martwić, nie zasługują na to. Postanowiłam nie mówić im nic złego. W końcu już tam nie mieszkam. Nie muszą wiedzieć tych złych rzeczy. Dam radę sama. A przynajmniej mam nadzieję...
- Ja was też... - jęknęłam z zawodem i ponownie pogrążyłam się w melancholii.
![](https://img.wattpad.com/cover/196311299-288-k928690.jpg)
CZYTASZ
I NIGDY nie wracaj [Zakończono]
FanficMyth od 3 lat mieszka w wieży Tytanów wraz z pięciorgiem jej przyjaciół: Robinem, Raven, Bestią, Cyborgiem i Gwiazdką, i wiedzie z nimi szczęśliwe, pełne wrażeń życie. Do czasu aż pojawi się list od jej ojca z propozycją spotkania się z nią. Czy Myt...