XIV

3K 214 240
                                    

*Reader*

Obudził mnie przeszywający ból głowy. Poprzedniego dnia cały stres i nerwy przelały czarę goryczy, a ja dałam upust swoim emocjom, wylewając potoki łez. Prawdę mówiąc, dużo mi to dało. Czułam się teraz taka oczyszczona i zmotywowana do dalszego działania.

Rozejrzałam się powoli po pokoju. Ziewnęłam cicho, po czym uznałam, że skoro cała reszta dziewczyn jeszcze śpi, to ja też jeszcze na chwilę się położę. Błogi spokój nie trwał jednak długo, bo do uszu wdarło się agresywne walenie do drzwi.

- Wstawać gówniarze! Zaraz trening! - wydarł się kapral Levi zza drzwi, po czym podszedł do kolejnych drzwi i powtórzył czynność.

Dziewczyny zaczęły leniwe przeciąganie, a ja sprytnie zaskoczyłam ze swojego łóżka i zaczęłam zakładanie munduru. Zawiesiłam swój wzrok na kurtce i zaczęłam głaskać naszywkę ze skrzydłami wolności. Chyba dopadło mnie jakieś przeznaczenie, skoro i tak tutaj jestem. Pieprzone skrzydła wolności. Pożarły całą moją rodzinę, a teraz przyszła moja kolej...

- Jak się dzisiaj czujesz [Imię]? - zapytała Mikasa, wstając z łóżka.

- Dobrze. - odpowiedziałam krótko.

- Nie pozabijała nas przez sen, więc jest dobrze. - syknęła kpiącym głosem Ymir, a Christa niemal od razu zganiła ją za te słowa.

- Mówiłam już, że nie nie jestem szpiegiem ani zdrajcą. Ale rozumiem wasze uprzedzenie do mnie.

- Ja tam wcale nie jestem uprzedzona do ciebie. Każdy czasem potrzebuje drugiej szansy. - wtrąciła się z uśmiechem Sasha, po czym posłałam jej niewielki uśmiech wdzięczności.

Wyszłyśmy na plac treningowy, gdzie czekał już kapral.

- Poznajcie [Imię]. - przedstawił mnie kapral, a wszyscy wlepili we mnie swoje spojrzenia. - Wczoraj dołączyła do korpusu Zwiadowczego. Zapewne wiecie co tu robi, więc oszczędzę wam tego gadania. A teraz rozgrzewka. Dwadzieścia okrążeń wokół placu, jazda!

*Levi*

Była inna. Tak jakby ktoś w nocy ją podmienił. Już nie miała tego smutnego, rozżalonego spojrzenia. Była przepełniona motywacją i determinacją. Cóż, chyba mi trochę imponowała swoją postawą. Niewielu by w jej sytuacji się tak zachowało. A ona? Ona pogodziła się ze swoim losem i postanowiła pokazać, że warto jej zaufać.

Miała naprawdę świetną kondycję. Gdy inni powoli tracili siły, ona wciąż biegła przed siebie, wyprzedzając kolejne osoby. Po kilkunastu minutach podbiegła do mnie i ciężko oddychając, oparła ręce o swoje uda.

- Pierwsza. - wysapała, po czym otarła pot z czoła.

- Tsa, kto ci dzisiaj zapinał paski? - zapytałem obojętnie.

- Sama zapięłam. - oburzyła się, gdy jej oddech nieco się uspokoił.

- Widzę, że wzięłaś moje słowa na poważnie.

- Tak, wzięłam je sobie do serca. Skoro i tak czeka mnie śmierć to przynajmniej postaram się to jakoś odsunąć w czasie.

Naszą rozmowę przerwała podbiegająca Mikasa.

- Szybka z ciebie strzała. - stwierdziła, dysząc ze zmęczenia. - Ktoś tu od wczoraj przeszedł diametralną zmianę. - poklepała [Imię] po ramieniu.

Czyli nie tylko ja zauważyłem jej przemianę.

Czekaliśmy na resztę. Gdy już wszyscy sie zebrali, wydałem kolejne polecenia. Tym razem były to pompki i brzuszki. Czas mijał mi dosyć wolno. Zapomniałem zabrać czegoś do czytania, więc kręciłem się bez celu po placu. Z ciekawości chwyciłem się za ranę, po czym stwierdziłem, że chyba boli już o wiele mniej. Albo się do niej przyzwyczaiłem.

Okno z widokiem na wolność [LevixReader] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz