XX

2.8K 192 346
                                    

*Reader*

Ten dzień był strasznie nużący. To chyba przez pogodę. Było szaro i ponuro, a deszcz pomimo, że zwolnił tempa, wciąż powoli skapywał na ziemię. Po obiedzie udaliśmy się do swoich kwater i dosłownie marnowaliśmy czas. Tym razem siedzieliśmy w pokoju Erena, Armina, Connie i Jeana.

- Eeh. - stęknęła znudzona Sasha. - Nie mam ochoty na dzisiejszy trening.

- Nie jęcz. - syknął Connie.

I tak mniej więcej kleiła się dzisiaj wszystkim rozmowa.

Siedziałam z Erenem na jego łóżku, oparta głową o jego ramię. Po obiedzie czułam się śpiąca, więc powoli moje oczy zamykały się.

- [Imię], śpisz? - zapytał nagle Eren, wyrywając mnie z niedoszłego jeszcze snu.

- Nie, nie. - ziewnęłam, przecierając oczy.

- Bo zaraz piętnasta i trening. - poinformował, a ja przeciągnęłam się.

Zebraliśmy się w końcu i niechętnie poszliśmy na plac treningowy. Po chwili doszedł do nas kapral.

- Co wy tacy zaspani? - prychnął. - Obiadu nie jedliście? Pobiegajcie sobie, tak z dwadzieścia okrążeń na początek. Dzisiaj będziecie ćwiczyć walkę wręcz. Ale teraz jazda, biegać!

Biegaliśmy, ale pełnia sił to nie była. Kapral szybko to zauważył.

- Szybciej! Opieprzacie się dzisiaj jak tylko się da! Nie będziecie jeść kolacji jak się zdenerwuję. - wrzasnął i wszyscy przyspieszyli tempa.

Skończyliśmy bieganie, a zaraz po tym zajęliśmy się walką wręcz. Byłam w parze z Erenem. Rozglądałam się dookoła. Nikt, dosłownie nikt nie brał tych ćwiczeń na poważnie. Connie z Sashą bawili się najlepiej, odprawiając jakieś żurawie tańce. Zaśmiałam się na ten widok i zaczęłam naśladować ich ruchy.

- Co robisz?! Walcz na poważnie! - oburzył się Eren, ale po kilku sekundach obserwacji moich poczynań, dołączył do mnie.

Zaczęliśmy się "atakować" w prześmiewczy sposób. Co chwilę zabawaliśmy sobie ciosy, i w głupkowaty i teatralny wręcz sposób udawaliśmy cierpienie.

Nagle dźgnęłam Erena gdzieś w żebra, na co zareagował śmiechem. Łaskotki?

Zauważywczy jego słaby punkt, podbiegłam do niego i poczęłam natarczywe łaskotanie po żebrach. Chłopak zareagował przeraźliwym śmiechem, po czym zaczął miotać całym swoich ciałem w obronie.

Nagle zgiął się i niefortunnie mnie popchnął. Chwyciłam za jego koszulę i pociągnęłam go za sobą na ziemię. Brunet spojrzał na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, po czym roześmiałam się. Eren uśmiechnął się odrobinę ciągle lustrując moją twarz.

- Eren... - powiedziałam cichym głosem, a on pogładził mnie ostrożnie po policzku. - Wstawaj.

- Co tu się dzieje... - wysyczał nagle kapral, stając nad nami. W jego oczach było widniała wściekłość, wręcz szalona złość.

- Bo my walczyliśmy. - prychnęłam, a Eren natychmiast wstał i pomógł też mi się podnieść.

- Coś mi się wierzyć nie chce.

- Ale kapralu... - zaczął zielonooki.

- Koniec treningu! Wszyscy mogą się rozejść. - rozkazał. - Wszyscy oprócz was. - wskazał na nas palcami.

Wszyscy sobie poszli, a my zostaliśmy, patrząc na siebie niespokojnym wzrokiem.

- [Imię], miałem mieć dla ciebie dzisiaj dobre informacje. - zaczął wciąż mocno zdenerwowanym głosem.

Okno z widokiem na wolność [LevixReader] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz