𝒫𝓇𝑜𝓁𝑜𝑔

415 22 75
                                    

✧ 𝕍𝕚𝕝𝕝𝕖𝕟𝕕 ✧

Zanurzyłem dłonie w wodzie. Ciecz już po chwili przybrała czerwoną barwę, a moja skóra stała się czysta. Otrzepałem ręce i odstąpiłem kilka kroków od rzeki. Mój wzrok padł na wspólnika, który ładował zakrwawione ciało na wóz. Podszedłem do niego bliżej i odruchowo zmarszczyłem nos. Okropny smród od razu zaatakował moje nozdrza. Mężczyzna zauważając mnie burknął, abym wsiadał, iż zaraz się stąd zmywamy. Nie chcąc mu się narażać po prostu zrobiłem to co kazał.

𝚡

Zatrzymaliśmy tuż przed kryjówką. Wyskoczyłem z powozu i skierowałem się do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i powędrowałem w stronę pomieszczenia na wzór salonu. Zawsze omawialiśmy tam plany. Usiadłem na fotelu i założyłem nogę na nogę. Zatrzymałem wzrok na butach wyczekując przyjścia Plativa.

𝒫𝓁𝒶𝓉𝒾𝓋𝒶, 𝒸𝓏𝓎𝓁𝒾 𝓂𝑜𝒿𝑒𝑔𝑜 𝓌𝓈𝓅𝑜𝓁𝓃𝒾𝓀𝒶. 𝑀ęż𝒸𝓏𝓎𝓏𝓃ę, 𝓀𝓉𝑜𝓇𝑒𝑔𝑜 𝓅𝑜𝓏𝓃𝒶ł𝑒𝓂 𝓀𝒾𝑒𝒹𝓎 𝑜𝓅𝓊ś𝒸𝒾ł𝑒𝓂 𝓇𝑜𝒹𝓏𝒾𝓃𝓃ą 𝓌𝒾𝑜𝓈𝓀ę. 𝒵𝒶𝒸𝓏ął𝑒𝓂 𝓏 𝓃𝒾𝓂 𝓌𝓈𝓅𝑜ł𝓅𝓇𝒶𝒸ę 𝓃𝒾𝑒 𝓏𝒹𝒶𝒿ą𝒸 𝓈𝑜𝒷𝒾𝑒 𝓈𝓅𝓇𝒶𝓌𝓎 𝒿𝒶𝓀 𝓉𝓇𝓊𝒹𝓃𝑒 𝒷ę𝒹𝓏𝒾𝑒 𝓌𝓎𝒿ś 𝓏𝑒 𝓌𝓈𝓅ó𝓁𝓃𝓎𝒸𝒽 𝓊𝓀ł𝒶𝒹𝑜𝓌.

Kiedy do moich uszu dobiegł trzask westchnąłem. Już po chwili poczułem jego obecność. Podniosłem się i skrzyżowałem dłonie na piersi. Zlustrowałem go wzrokiem o góry do dołu, a ten podszedł do biurka wyjmując z szuflady jakieś papiery. Uniosłem jedną brew i skróciłem dystans między nami. Rzuciłem wzrokiem na rozłożone zapiski. Kolejne zlecenie.

— Kto tym razem? — zapytałem w końcu, a ten podniósł na mnie wzrok.

— Niejaka Sozan — wychrypiał. — Elfka. Idziesz sam — rzucił mi jej zdjęcie przed nos.

Na fotografii znajdowała się wysoka kobieta o krótkich blond włosach. Jej stalowe oczy dobrze komponowały się z oliwkową karnacją. Zadarty nos i jak na elfa przystało spiczaste uszy.

— Gdzie się aktualnie znajduje?

— Wioska Kirin. Jutro rano wyruszasz.

Nie mając nic więcej do powiedzenia wyszedłem. Przemierzyłem korytarz i wszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na materacu i wlepiłem wzrok w betonową podłogę. Zaciągnąłem koc na ramiona i przeczesałem włosy uważając na uszy jak i sterczące rogi.

Nie chcąc zamęczać się myślami wstałem i przeszedłem do łazienki. Zakluczyłem drzwi i stanąłem przed lustrem. Spojrzałem na swoje odbicie zaciskając wargę w wąską kreskę. Nienawidziłem siebie. Kim byłem. Jaki się urodziłem.

Ośmioletnia hybryda wybiegła ze swojego pokoju i od razu powędrowała do swojej matki. Chłopiec przytulił ją po czym przeszedł do sąsiedniego pomieszczenia. Zasiadł obok ojca, który popijał nieznany mu trunek.

— Cześć tatusiu! — uśmiechnął się młodzieniec.

— Czego chcesz? — burknął starszy nie zwracając uwagi na syna.

— Pobawisz się ze mną? — zapytał speszony.

— Idź sobie do kolegów. Nie mam na Ciebie czasu — fuknął nawet na niego nie patrząc.

— Wiesz, że wszyscy się ze mnie śmieją — dziecko spuściło głowę.

— Trzeba było urodzić się normalnym. Nie mam zamiaru mieć styczności z takim czymś jak Ty, a teraz idź do siebie.

Za ścianą kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz