²³

35 9 18
                                    

✧ 𝕍𝕚𝕝𝕝𝕖𝕟𝕕 ✧

Od kilkunastu minut chodzę i krążę dookoła nie będąc w stanie się opanować. Natomiast Ezarel, Chase i rządzący - Grigor, przypatrują mi się. Na samą myśl o tym miejscu robi mi się niedobrze, a tymczasem okazje się, że muszę spędzić tutaj kilka dni.

Jeśli go spotkam, zabiję go.

— Villend, wszystko w porządku? — słyszę za sobą głowę wioski.

— Tak, tak, tak, oczywiście — odwracam się w jego stronę. — Ta podróż najwyraźniej jakoś nieprzyjaźnie na mnie wpłynęła. Zmiana klimatu i te sprawy — podchodzę do nich z powrotem uśmiechając się sztucznie.

— Rozumiem — kiwa głową. — Jesteście gotowi, by poznać mój lud?

Wszyscy się zgadzają, a Grigor zaczyna nas prowadzić. Biorę głęboki wdech oraz wydech i już spokojniejszy podążam za nim. Idę pewnym krokiem przy okazji się rozglądając.

Dużo mieszkańców wychodzi nam na powitanie, aczkolwiek części z nich wcale nie jest do śmiechu. Dobrze wiedzą kim jestem. Moja panika zamienia się w narastającą odrazę i gniew do tych ludzi. Zupełnie obojętny patrzę im prosto w oczy, a ich lęk wręcz karmi moją duszę.

Kiedy zbliżamy się go głównego wejścia, dostrzegam go. Zatrzymuję się i mierzę jego postać wzrokiem, a on podchodzi bliżej, z tym samym uśmieszkiem co piętnaście lat temu.

     Prawie nagi stoję na śniegu, a moje całe ciało drży. Czuję jak tracę czucie w zamarzających nogach. Rozglądam się dookoła, w około nie ma niczego prócz ogołoconych drzew. Jednak po kilku minutach dostrzegam zbliżający się cień.

— Nie sądziłem, że uda ci się wytrwać — zaśmiał się.

— Teraz będę mógł się z wami bawić? — szczękam zębami.

— Ha, żartujesz chyba!

— Obiecałeś, że jak wytrzymam tutaj, aż nie wrócisz to będę mógł — mój głos się załamał.

— Kłamałem szczeniaku, nie sądziłem nawet, że dożyjesz, aż tu wrócę. Miałeś szczęście.

     A jego uśmiech wręcz wrył się w moją pamięć. Niczym koszmar, który daje o sobie przypomnieć. Zanikający, wracający w niechcianych momentach.

Spojrzałem na niego spod byka, ale ten jak gdyby nigdy nic po prostu podszedł jeszcze bliżej. Chęć rozerwania go na strzępy zaczęła narastać. Jednak nie mogłem, nie teraz. Ponad to to nie on był pierwszym numer na liście do pozbycia się.

— Villend? — zapytał wyraźnie powstrzymując chęć śmiechu.

— Pamiętasz moje imię, mam czuć się zaszczycony? — warczę.

— Dalej jesteś zły? Przecież to było kupę lat temu! Co tam u ciebie?

— Próbujesz ze mną w coś grać, czy po prostu jesteś, aż tak głupi? — moja twarz kamienieje.

— Zrobiłeś się ciut spięty — cofa się o krok. — Nie jesteś chętny do rozmowy, co?

— Lepiej mnie nie drażnij, Wynn — jego imię wręcz wypluwam.

Odwracam od niego głowę i doganiam Grigora, który czeka wraz z moimi towarzyszami podróży już w środku. Staję obok niego, jednak przed moimi oczami nadal widnieje ten paskudny uśmieszek. Potrząsam głową i wbijam wzrok w głowę tej wioski.

Za ścianą kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz