84 13 34
                                    

✧ 𝕍𝕚𝕝𝕝𝕖𝕟𝕕 ✧

Mijały kolejne dni, a ja próbowałem jak najmniej myśleć. Po prostu zajmowałem czymś głowę. Chwila spokoju była mi nad wyraz potrzebna.

Położyłem się na trawie, a mój wzrok padł na błękitne niebo pełne chmur. Podłożyłem pod głowę rękę i przymknąłem oczy. Czułem jak moje ciało opanowuje spokój. W końcu zatopiłem się w swoich myślach. Wędrowały one od dzieciństwa, aż do teraz. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nie chciałem już współpracować z Plativem, a moja więź z Leilą coraz bardziej rosła. Mimo, że zaczęło się nieprzyjemnie przez ten cały czas zbliżyłem się do niej. Dzięki mnie poznała swoją tożsamość, moce. Ciągle łączyła nas nienawiść. Chciała zemsty, a ja pakowałem się w głupie sytuacje. Jednak w końcu się do uspokoiło. Zaczęliśmy spędzać razem czas. Może nie dużo, ale czułem, że cała zła energia spada.

Ciągle pragnąłem się wyrwać. Dać swojemu ciału i duszy spokój. Jednak Plativ mi na to nie pozwalał. Byłem uzależniony od niego. W zasadzie ciągle jestem. Nie potrafię mu się sprzeciwić. Nasze kłótnie zawsze kończą się tym samym.

𝚡

Przemierzałem las, a w mojej głowie dalej odbijały się krzyki. Tak bardzo go nienawidziłem. To zawsze ja muszę wykonywać czarną robotę. Jestem tym podnóżkiem, który ma odwalić całą robotę.

Bardziej spokojny stanąłem na obrzeżach wioski Guhin. Otaczała mnie czerń, która gdzie nie gdzie rozświetlona była lampami. Bez cackania się wdarłem się na teren i spojrzałem na zdjęcie oraz mapę. Kolejno potem ruszyłem w odpowiednim kierunku. Wszedłem do zamku i zacząłem się rozglądać. W końcu zacząłem przemierzać korytarze. Znajdując się pod pokojem ze srebrnymi zdobieniami w kształcie kwiatów schowałem papiery do kieszeni. Nacisnąłem na klamkę, wyjmując swój niezawodny sztylet. Drzwi były zamknięte. Przekląłem pod nosem i jak najciszej zacząłem wyłamywać zamek. Słysząc charakterystyczny dźwięk, wszedłem do środka.

Mój wzrok padł na ciało w łóżku. Zakradłem się i porównałem ową postać z dostarczonym mi zdjęciem. Będąc pewnym, iż to moja ofiara, westchnąłem. Usiadłem na krawędzi łóżka i założyłem nogę na nogę. Pstryknąłem feary w nos, a ta odwróciła się tylko na drugą stronę. Przewróciłem oczami i zepchnąłem chłopaka z łóżka. Już po chwili stał na równych nogach. Zbliżyłem się do niego i spojrzałem prosto w oczy. Ledwo co kontaktował.

— K-Kim Ty jesteś? — zapytał cicho.

Uśmiechnąłem się szeroko, a ten odsunął się o krok. Przysunąłem się, a moja dłoń znalazła się na jego plecach. Nasze czoła niemal się stykały. Dmuchnąłem mu w twarz, a ten zaczął się trząść. Próbował coś powiedzieć, ale z jego ust wydobywały się tylko szmery.

— Pomogę Ci z powrotem zasnąć, dobrze? — wychrypiałem. — Kolorowych snów.

Zaśmiałem się, a trzymany przeze mnie ostry przedmiot zatopił się w gardle chłopaka. Od razu upuściłem go na ziemię. Po moim ciele rozpłynęło się ciepło, a do nozdrzy wdarł zapach świeżej krwi. Odczekałem chwilę, aż w końcu zabrałem swój sztylet. Po sprawdzeniu, czy feary na pewno nie żyje wymknąłem się oknem.

Znów szedłem przez las, a moją skórę muskał zimny wiatr. Tak bardzo tego nie chce, a równocześnie tak bardzo mnie to uspokaja.

Wszedłem do kryjówki i od razu skierowałem się do salonu. Zapukałem i wkroczyłem do pomieszczenia. Stanąłem po drugiej stronie biurka kładąc dłonie na drewnie.

— Sprawa załatwiona.

Rzucił mi pod nos woreczek z pieniędzmi. Wziąłem go i wyszedłem. Nie miałem najmniejszej ochoty siedzieć tam, ani minuty dłużej.

Od razu skierowałem się do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko. Od razu ułożyłem się wygodnie, odczuwając ulgę. Westchnąłem, a mój wzrok powędrował na krajobraz za oknem. Cisza i spokój. Otaczająca mnie czerń.

Ciemna noc, a w jej otchłani dwunastolatek. Przemierza on las dla ukojenia. Siada nad jeziorem masując obolałe ramię. Jego lewy policzek wciąż jest zaczerwieniony, a głowa buzuje od krzyków. Kłótnie jego rodziców zawsze takie były. Nienawidził tego. Żył w strachu i bólu. Zawsze musiał uciekać, aby choć na chwilę zaznać spokoju. Bo w domu było to wręcz niemożliwe, a teren osady? Dzieci szydzące z niego, szepczący dorośli. Wskazywanie palcami. Każdy czyn i słowo kształtuje w jakiś sposób ten młody umysł.

𝚡

Mijały kolejne dni, a ja dogadywałem się coraz lepiej z Leilą. Plativ coraz bardziej mnie drażnił, a Kaori rozpłynęła się gdzieś w powietrzu. Ciągle chodziłem na spacery, jednak nie było w tym żadnego celu. Po prostu nie miałem co ze sobą zrobić.

Wszedłem do swojego pokoju i otworzyłem okno. Następnie usiadłem na parapecie przerzucając nogi na drugą stronę. Oparłem się o framugę i wlepiłem wzrok w otaczającą mnie naturę. Przymykałem leniwie oczy nie wiedząc co ze sobą zrobić. Tak bardzo chcę coś zmienić, uciec stąd, pozbyć się raz na zawsze Plativa. Jednak nie potrafię. Ciągle tkwię w tym bagnie. Mam tyle możliwości, a nic z tym nie robię. Godzę się na to, aby być gorszonym.

Mᴏᴢᴇ ᴅʟᴀᴛᴇɢᴏ, ᴢᴇ sᴀᴍ ᴜᴡᴀᴢᴀᴍ, ᴢᴇ ᴊᴇsᴛᴇᴍ ɴɪᴋɪᴍ?
____
774

Żyje

Za ścianą kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz