₁₀

68 10 41
                                    

✧ 𝕍𝕚𝕝𝕝𝕖𝕟𝕕 ✧

     Obudziłem się poprzez wpadające przez okno promienie słoneczne. Podniosłem się niemal od razu i wychyliłem przez okno, zaciągając świeżym powietrzem. Mając dziwnie dobry humor ubrałem się i wyszedłem z kryjówki. Od razu zacząłem biec przed siebie.

     Będąc w głębi lasu chwyciłem za koniec kaptura z chęcią zdjęcia go. Jednak słysząc szelest oraz czując znajomy zapach zaprzestałem. Po chichu zbliżyłem się do wody chowając się na gałęziach drzew. Widząc Leilę mimowolnie się uśmiechnąłem. Wyłoniłem się z gęstwiny i od razu zacząłem.

— Cześć, złotko!

— Villiend? — pyta zdziwiona.

— No, a kto inny? — zeskakuje na ziemię i siadam obok.

— Znowu w kapturze?

— Yup. Wiesz, że nie chce się ujawniać.

— Nawet przed przyjaciółką? — wlepia we mnie spojrzenie.

— Przyjaciółką? — zbija mnie z tropu. — Uh, co tam masz? — zmieniam szybko temat.

— Księgę. Potrzebuje przetłumaczyć pewne znaki.

— Pokaaaaż — przeciągam zaciekawiony, a ona otwiera odpowiednią stronę. — Jak mi dasz spisać to mogę Ci przynieść tłumaczenie za kilka dni.

— Naprawdę?

— Nie, naumyślnie — przewracam oczami. — To mogę?

Kiwnęła głową, a ja od razu zacząłem przepisywać znaki. Za żadne skarby ich nie rozumiałem, jednak w mojej głowie ciągle bębniło jedno imię. Pewnego lisa, który z pewnością będzie umiał to rozszyfrować.

— Boisz się? — słyszę, marszczę brwi.

— Huh? — nie rozumiem jej.

— Pytam, czy się boisz.

— Czego?

— Tego, że Cię zobaczę. Nie pokazujesz się, tak jakbyś przed czymś uciekał.

— Raz zaufałem za mocno, żałuję. Nie chce powtórzyć tego błędu.

— Warto? Nie jestem tym kimś.

     Zrezygnowana spuściła głowę i zaczęła obserwować swojego chowańca. Zacisnąłem palce na okładce, a między nami zapanowała ciężka cisza. Zagryzłem wargę i położyłem lekturę na jej kolanach. Ta przeciągnęła po okładce palcami. W tym samym czasie zdjąłem kaptur, wierzą iż mogę jej zaufać. Odchrząknąłem, a ta zwróciła na mnie uwagę. Zastygła w bezruchu, a jej wzrok zaczął mnie skanować. Nagle wyciągnęła w moją stronę rękę i pomacała moje uszy.

— Aww, jakie puszyste — zachichotała.

— Nie uciekasz? — ignoruje jej słowa.

— Nie mam ku temu powodu.

— Jestem hybrydą — wzdycham. — Większość ludzi się mną brzydzi.

— Nie jestem w tej większości, na prawdę nie interesuje mnie Twoja rasa. Tylko to co nas łączy. I serio, nie mogę się napatrzeć.

— Miło mi — uśmiecham się.

     Chwilę później dziewczyna wraca do kwatery, a ja zostaję nad wodą. Oddycham spokojnie wpatrując w krajobraz. Niedługo później również znikam z lasu, chcąc mieć to z głowy od razu pędzę przez gęstwinę do Natana.

x

     Znajdując się przed odpowiednim budynkiem, pukam do drzwi. Podaje ochroniarzowi nasz ustalony szyfr, a ten wpuszcza mnie do środka. Bez zbędnych rozmów kieruję się do swojego...przyjaciela. Stukam lekko w drewno i naciskam na klamkę.

Za ścianą kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz