✧ 𝕍𝕚𝕝𝕝𝕖𝕟𝕕 ✧
Obudziłem się poprzez wpadające przez okno promienie słoneczne. Podniosłem się niemal od razu i wychyliłem przez okno, zaciągając świeżym powietrzem. Mając dziwnie dobry humor ubrałem się i wyszedłem z kryjówki. Od razu zacząłem biec przed siebie.
Będąc w głębi lasu chwyciłem za koniec kaptura z chęcią zdjęcia go. Jednak słysząc szelest oraz czując znajomy zapach zaprzestałem. Po chichu zbliżyłem się do wody chowając się na gałęziach drzew. Widząc Leilę mimowolnie się uśmiechnąłem. Wyłoniłem się z gęstwiny i od razu zacząłem.
— Cześć, złotko!
— Villiend? — pyta zdziwiona.
— No, a kto inny? — zeskakuje na ziemię i siadam obok.
— Znowu w kapturze?
— Yup. Wiesz, że nie chce się ujawniać.
— Nawet przed przyjaciółką? — wlepia we mnie spojrzenie.
— Przyjaciółką? — zbija mnie z tropu. — Uh, co tam masz? — zmieniam szybko temat.
— Księgę. Potrzebuje przetłumaczyć pewne znaki.
— Pokaaaaż — przeciągam zaciekawiony, a ona otwiera odpowiednią stronę. — Jak mi dasz spisać to mogę Ci przynieść tłumaczenie za kilka dni.
— Naprawdę?
— Nie, naumyślnie — przewracam oczami. — To mogę?
Kiwnęła głową, a ja od razu zacząłem przepisywać znaki. Za żadne skarby ich nie rozumiałem, jednak w mojej głowie ciągle bębniło jedno imię. Pewnego lisa, który z pewnością będzie umiał to rozszyfrować.
— Boisz się? — słyszę, marszczę brwi.
— Huh? — nie rozumiem jej.
— Pytam, czy się boisz.
— Czego?
— Tego, że Cię zobaczę. Nie pokazujesz się, tak jakbyś przed czymś uciekał.
— Raz zaufałem za mocno, żałuję. Nie chce powtórzyć tego błędu.
— Warto? Nie jestem tym kimś.
Zrezygnowana spuściła głowę i zaczęła obserwować swojego chowańca. Zacisnąłem palce na okładce, a między nami zapanowała ciężka cisza. Zagryzłem wargę i położyłem lekturę na jej kolanach. Ta przeciągnęła po okładce palcami. W tym samym czasie zdjąłem kaptur, wierzą iż mogę jej zaufać. Odchrząknąłem, a ta zwróciła na mnie uwagę. Zastygła w bezruchu, a jej wzrok zaczął mnie skanować. Nagle wyciągnęła w moją stronę rękę i pomacała moje uszy.
— Aww, jakie puszyste — zachichotała.
— Nie uciekasz? — ignoruje jej słowa.
— Nie mam ku temu powodu.
— Jestem hybrydą — wzdycham. — Większość ludzi się mną brzydzi.
— Nie jestem w tej większości, na prawdę nie interesuje mnie Twoja rasa. Tylko to co nas łączy. I serio, nie mogę się napatrzeć.
— Miło mi — uśmiecham się.
Chwilę później dziewczyna wraca do kwatery, a ja zostaję nad wodą. Oddycham spokojnie wpatrując w krajobraz. Niedługo później również znikam z lasu, chcąc mieć to z głowy od razu pędzę przez gęstwinę do Natana.
x
Znajdując się przed odpowiednim budynkiem, pukam do drzwi. Podaje ochroniarzowi nasz ustalony szyfr, a ten wpuszcza mnie do środka. Bez zbędnych rozmów kieruję się do swojego...przyjaciela. Stukam lekko w drewno i naciskam na klamkę.
CZYTASZ
Za ścianą kłamstw
FantasíaŻycie sprowadza nas do podejmowania ciężkich decyzji. Uczucia buzujące w środku nas wywołują sprzeczne informacje. Pragniemy dla drugiej osoby jak najlepiej. Martwimy się, wspieramy, ale też okłamujemy. Nie tylko tą drugą istotę, ale również samych...