- więc pewnie ty też chcesz mnie zabić - powoli wstał... chwila, co on chce zrobić?!
Sięgną po coś co było na podłodze. Nie widziałam co to było ponieważ zasłaniało mi to dość duża czarna torba. Powoli uniósł rękę w której trzymał. Pistolet. Wycelował nim prosto we mnie
- Dodger uciekaj! - krzyknęłam, po czym rzuciliśmy się oboje do ucieczki. Z gościem który miał w ręce spluwę, raczej bym sobie nie poradziła. Szybciej by mnie zastrzelił. Usłyszałam kilka strzałów. Szybko wyszliśmy i zamknęłam drzwi. Podbiegłam do fotela, który stał zaraz koło drzwi. Niestety klamka już się ruszyła, ale pomimo tego że ten typ ciągną drzwi z całej siły, to nawet nie drgnęły. Pomyślałam więc, że to muszą być takie drzwi które da się otworzyć tylko z jednej strony. Po chwili poczułam przeszywający ból w prawej ręce, a dokładniej w ramieniu.
- auuuuuć - syknęłam i momentalnie złapałam się drugą rękom za obolałe miejsce. Jak najszybciej w miarę możliwości, zdjęłam swoją czarną bluzę, której rękaw był już w połowie zakrwawiony. pobiegłam do łazienki. kiedy już tam byłam i wyjęłam koszyczek z wszelkimi lekami, bandażami itd. spojrzałam na ramie w lusterku żeby w miarę ocenić sytuacje. krew cały czas wypływała, a w ramieniu tkwiła kula. w tej chwili nie wiedziałam co zrobić... wyjąć ją czy zostawić i porostu zatamować krwawienie
~PoV Jack~
Wracałem spokojnie do rezydencji. Po wyjściu z mojego starego domku udałem się na łowy, bo zwyczajnie zgłodniałem. Zabiłem jakąś nastolatkę z toną tapety. Miała na oko 14 lat. Kiedy ją zabiłem, uznałem że nie będę jadł z takiego plastiku, bo pewnie nerki też są z niego zrobione. (XD). Jestem ciekaw czy Araney spodobał się prezent ode mnie. Szedłem tak spokojnie raczej mi się nie śpieszyło. Usłyszałem jakby ktoś za mną szedł. Odwróciłem się, a tam coś biegnie prosto na mnie na czterech łapach. Już miałem wyciągać nuż kiedy zorientowałem się że to ten sam pies, który dałem Ar jako prezent. Nieoczekiwanie zaczął szczekać, a ja nie wiedziałem o co mu chodzi. Po chwili takiego stania złapał mnie za rękaw bluzy i zaczął ciągnąć w stronę mojej starej chatki. Biegliśmy tak jeszcze chwile, a kiedy byliśmy już pod domkiem, zobaczyłem że światło świeci się w łazience i na pierwszym pietrze. Pies szybko wbiegł do chatki, a ja wraz z nim. Pomyślałem że mogło się coś stać.
- Araney!? - krzyknąłem najgłośniej jak tylko mogłem. Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi, jednak zauważyłem resztę psów przy drzwiach łazienki. Tabasco zaczął skamleć i drapać w drzwi. Szybko otworzyłem drzwi i zamarłem - ku*wa mać... Araney!
""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
CZYTASZ
~ Creepypasta~ Wierna jak pies *poprawiane*
Horror15-letnia Araney jest zwykłą dziewczyną która kocha psy. pewnego dnia jej ukochany blackie zginą, a dziewczyna trafiła do jednej wielkiej rodzinki morderców... Ale czy na długo? Zapraszam na czytanie żeby się dowiedzieć. Miłego czytania. I za błedy...