~ 2 tygodnie później~
PoV Jane
Siedziałam jak zwykle w swoim pokoju i rozmyślałam o całej sytuacji.
Araney leży już 2 tygodnie w naszym szpitaliku;
Ja przebywam tylko w 3 pomieszczeniach przez te 2 tygodnie. Mianowicie: kuchnia, mój pokój i sala gdzie leży Ar.
Gorzej jednak miał się Eyeless Jack. Bo pomimo iż „idzie coś zjeść" to nie jadł nerek praktycznie w ogóle, widać to po nim, no chyba ze mu je wcisnę siłą. Zabija z 3 razy więcej niż zwykle, a mimo to nie przynosi nic z „łowów". Właściwie to nie wiadomo gdzie przebywa, rzadko jest w Rezydencji, a u Ar nie był ani razu. Boi się z jakiegoś względu. Wydaje mi się że obwinia się o tą całą sytuację.
Nawet reszta mieszkańców się trochę podłamała.Był wieczór i dla odmiany postanowiłam odwiedzić pieski Ar. Było całkiem ciepło, wiec wzięłam bluzę zapinana na zamek, długie spodnie, adidasy i wyszłam z rezydencji. Kiedy dotarłam do celu i otworzyłam drzwi, od razu przywitał mnie Orzeszek skacząc na mnie i merdając wesoło ogonem. Minęła nie cała sekunda, a kłomnie zgromadziła się reszta psów. weszłam do kuchni i zauważyłam jak coś się rusza za stołem, kiedy to coś się wyprostowało doznałam szoku.
- h. Heej - powiedziała nerwowo dziewczyna z uśmiechem, drapiąc się nerwowo po karku.
-ARANEY!! - podbiegłam do brunetki i uścisnęłam ją - jak mogłaś mi to zrobić?! Wybudziłaś się, a ja o niczym nie wiedziałam! - zaczęłam udawać rozpaczliwy płacz.
- tez się ciesze że cie widzę - odwzajemniła uścisk - przepraszam, ale chciałam zobaczyć moje maleństwa... M.możesz mnie pościć? - no tak ściskałam ja tak mocno że nawet nie zauważyłam.
- sorka - pościłam szybko dziewczynę i dopiero teraz zauważyłam że jej ręka jest unieruchomiona, bo trzymał ją temblak - jak z ręką?
- Dr. Smiley mówił że mam uszkodzone kilka nerwów i raczej nie powinnam jej nadwyrężać. Jeśli chodzi o kule to została wyjęta. Ma się wygoić do 3 miesięcy maksymalnie.- mówiąc to głaskała Tabasco.
- jak dobrze że jesteś. Widziałaś się już z Jackiem?
- nie. Byłam u niego w pokoju ale nie było go tam.
- a do mnie to już nie przyszłaś. Smuteczek. - powiedziałam ze smutkiem.
- u Ciebie też byłam i też Cie nie było.
-hmmmm... możliwe że byłam w kuchni - nerwowo się zaśmiałam.
- haha. wiesz może kto zajmował się psami kiedy mnie nie było? Kiedy tu przyszłam miały karmę w miskach - zapytała.
- ja byłam tu tylko raz, no i teraz drugi.
- cóż... miło wiedzieć że ktoś dba o moje pieski.
Posiedziałyśmy jeszcze chwile w kuchni przy herbacie.
- chyba czas wracać do rezydencji. Idziesz - zapytałam brunetkę.
- nie wiem czy mogę. Czy mam po co. Raczej tu zostanę - powiedziała trochę przygaszona.
- uduszę Slendera za to że Cie wyrzucił i stanę na głowie żebyś wróciła z powrotem- powiedziałam i wyszłam z domku. Powtarzając w myślach „uduszę, normalnie uduszę"
"""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
Siemka czesc. Jak wam sie rozdzial podobal? Stesniliscie sie za Ar?
Pozderki i czesc
CZYTASZ
~ Creepypasta~ Wierna jak pies *poprawiane*
Terror15-letnia Araney jest zwykłą dziewczyną która kocha psy. pewnego dnia jej ukochany blackie zginą, a dziewczyna trafiła do jednej wielkiej rodzinki morderców... Ale czy na długo? Zapraszam na czytanie żeby się dowiedzieć. Miłego czytania. I za błedy...