Tabasco zaczą skamleć i drapać w drzwi. szybko otworzyłem drzwi i zamarłem - kurwa mać... Araney! - zobaczyłem dziewczynę jak leży na podłodze, a wokół niej wylewa się szkarłatna ciecz... i było jej dużo.
Podbiegłem jak najszybciej do dziewczyny i od razu w oczy rzuciło mi się coś czego wcześniej nie widziałem. W jej ramieniu tkwiła kula od pistoletu. I już wiedziałem kto to zrobił, ale to nie był czas na rozmyślanie. Kucnąłem i sprawdziłem czy Ar oddycha. Odetchnąłem z ulgą kiedy poczułem ciepło na policzku. W tej chwili byłem zdesperowany, nie miałem pojęcia co zrobić.
~ time skip ~
Wparowałem do rezydencji z Araney na rękach.
- Slender! Pomocy! - krzyknąłem najgłośniej jak się dało, co chyba nie było najmądrzejsze, bo było jakoś przed 5 w nocy. Mimo to i tak kilka osób nie spało. Chociażby Ben. Oczywiście siedział przed TV i dalej walczył z bossem, a obok niego był Jeff, czyli mój najlepszy kumpel. Ta dwójka spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale się nie odezwali. Po chwili Slender stał już przede mną.
~ witaj Jack. co się stało? ~ "mówił" to tak jakby nie zauważył, że trzymam ranną członkinie naszej rodzinki. Chociaż on by tak nie powiedział.
- błagam cię pomóż jej! Wiem że twoim zdaniem nie jest już jedną z nas, ale była. Jak nie dla niej to zrób to dla mnie! Błagam cię! - wykrzyknąłem to z bezradnością. Slender chwile jeszcze na mnie "patrzył", po czym wziął Araney i się teleportował. Opadłem na ziemie. Teraz myślałem tylko o jednym.
~PoV Jane~
Piłam sobie kawę w restauracji kiedy...
-Slender! Pomocy!
Ktoś mnie obudził. Swoja drogą ta restauracja była bardzo ładna, a kawa naprawdę smaczna. Czemu to był tylko sen?! Postanowiłam dowiedzieć co się dzieje, ale w wielkim stylu. Wzięłam nóż i poszłam do salonu sprawdzić co się dzieje. Stałam już przy schodach i cisnęłam nożem na oślep. Kiedy podniosłam głowę nóż leciał prosto na Jeffa. Niestety przeleciał mu tylko zaraz koło nosa. Niech to.
-czemu drzesz japę?!!- krzyknęłam nawet nie wiem na kogo.
-Jane. Wszystko ładnie i pięknie. Ale czemu rzucasz nożem prawie prosto na mnie, kiedy ja nic nie zrobiłem?! - zapytał wkurzony Jeff.
-ech. To "praaawieee" psuje całą harmonie. Kto się darł i zakłócił mi sen o kawie?!- wykrzyczałam jeszcze głośniej i groźniej. Jeff skina głowa na drzwi wejściowe, przy których siedział Jack. Trochę mnie to zdziwiło. Wstał i wyszedł.
-dopiero wrócił i zgadnij z kim- zaczął Jeff, a ja patrzyłam na niego z oczekiwaniem na odpowiedz - z Araney. Nie wiem czy martwa czy ranna, ale przyszedł Slender i ja zabrał- zakończył, a mi rozszerzyły się oczy. Wybiegłam z rezydencji w pogoni za Bezokim. Nie biegłam długo.
-Jack!- nie odpowiedział -Jack stój!
-co? -spytał jak gdyby nigdy nic.
-co się stało z Ar?
Nie odpowiedział tylko szedł dalej. Zapewne do tamtej chatki.
""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""""
witam witam i o zdrowie pytam. tak. dłuuuuuuuuuuuuuuugo mnie nie było za co przepraszam. rozdziały będą pojawiać się częściej ^^. mam nadzieje ze się cieszycie. do nastepnego!
CZYTASZ
~ Creepypasta~ Wierna jak pies *poprawiane*
Horror15-letnia Araney jest zwykłą dziewczyną która kocha psy. pewnego dnia jej ukochany blackie zginą, a dziewczyna trafiła do jednej wielkiej rodzinki morderców... Ale czy na długo? Zapraszam na czytanie żeby się dowiedzieć. Miłego czytania. I za błedy...