Ashley's POVW niedzielny poranek obudziłam się jak na siebie wyjątkowo wcześnie. Było parę minut po ósmej, kiedy brałam już ciepły prysznic. Po wyjściu z łazienki i ubraniu się w czarne leginsy i zwykły, czerwony t-shirt, a także uczesaniu się w kucyka, wyszłam z sypialni i udałam się na dół na śniadanie. Moja mama jak zwykle siedziała już w kuchni. Popijała kawę, jedząc tosty z serem i wędliną. Bez dłuższego zastanowienia wzięłam pieczywo z chlebaka i posmarowałam je nutellą, dodatkowo zalewając kawę ciepłym mlekiem z garnka, w którym najwyraźniej moja mama gotowała chwilę wcześniej biały napój. Usiadłam po przeciwnej stronie stołu i położyłam przed sobą posiłek.
– Dzień dobry – rzuciła jak prawie zawsze uśmiechnięta szatynka, na co lekko skinęłam do niej głową. – Jak się spało?
– Dobrze – skłamałam, bo tak naprawdę przez pół nocy przewracałam się z boku na bok, rozmyślając o wczorajszej sytuacji, kiedy przyszedł do mnie Dylan. To że byłam zaskoczona, to mało powiedziane. Ale cóż, mile zaskoczona. To było naprawdę miłe i urocze, że szatyn przyszedł do mnie specjalnie po to, by mnie przeprosić. I nie dość, że zachował się w cholerę uprzejmie w stosunku do mnie, to jeszcze spędziliśmy fajnie popołudnie. Dawno się tak nie bawiłam przy zwykłym oglądaniu filmu.
Chłopak z każdym dniem coraz bardziej u mnie plusował.
– A wybierasz się gdzieś dzisiaj? – spytała kobieta, biorąc gryza tosta. Wzruszyłam ramionami.
– Może spotkam się z koleżanką, nie wiem jeszcze. – Upiłam łyka kawy i naraz poczułam się lepiej. Uh, jak ja kochałam ten napój.
– A ten twój przystojny kolega z wczoraj, to ten sam, który odwiedził cię wtedy w szpitalu? – zadała kolejne pytanie kobieta, a ja prawie oblałam się ciepłym piciem. Podniosłam na nią złe spojrzenie, ale czułam, że moje policzki stały się ciepłe z zawstydzenia.
– Mamo – mruknęłam ostrzegawczo. – Tak, to on.
– No co, chyba nie możesz powiedzieć, że nie jest przystojny?
Racja, nie mogłam.
Podniosłam oczy w irytacji i zabrałam się dalej za jedzenie śniadania. Zdecydowanie wolałam jadać na pierwszy posiłek dnia jak najwięcej węglowodanów. Wszystko, co słodkie, to na śniadanie. Nie potrafiłam jadać rano jakichś bardziej tłustych rzeczy typu jajecznica czy nawet tosty. Znaczy gdy musiałam, to jadłam, ale zdecydowanie bardziej wolałam na śniadanie mieć coś słodkiego.
– Co to jest?
Wyrwana z myśli podniosłam głowę na kobietę na przeciwko mnie. Ze zmarszczonymi brwiami patrzyła się na moją rękę, więc zdziwiona podążyłam za jej wzrokiem i natychmiast otworzyłam szeroko oczy. Patrzyła na moje dwie blade blizny na lewym nadgarstku.
Nie powiedziałam jej o nich. Ani jej, ani mojemu tacie. Wstydziłam się, a zarazem bałam się ich reakcji. Tym bardziej, że minęło już kilka dobrych miesięcy. Od tamtego czasu tak sprzyjał mi los, że zazwyczaj mogłam nosić długie rękawki, a kiedy nie, zakładałam po prostu jakieś bransoletki czy zawiązywałam w tamtym miejscu bandamkę. Jednak w zasadzie już o tym zapominałam i cóż... Najwyraźniej dzisiaj wypadło mi to z głowy całkowicie.
– A, to? Nic takiego – mruknęłam, udając, że nic takiego się nie stało. – Długa historia, kiedyś zacięłam się tak jakoś nożem – zaśmiałam się sztucznie, a w środku chciałam sobie porządnie przywalić. Na gorszy pomysł wpaść nie mogłam?
– To wygląda na naprawdę głębokie rozcięcia – stwierdziła powoli, patrząc w moje oczy uważnym wzrokiem, a ja przygryzłam od środka policzek. Wkopałam się.
CZYTASZ
Oddział Miłości | ✔
Teen Fiction- Ashley? - Zaskoczona podniosłam załzawione oczy, a widząc stojącego nade mną Dylana, który w przejęciu lustrował moją twarz, rozpłakałam się jeszcze bardziej i z powrotem schowałam twarz w zgięte nogi. Nie, nie, nie. Proszę. - O-odejdź - wychrypia...