przepraszam za błędy x
__________________________________– Boże, przerwy – jęknął męczeńsko Dylan i zatrzasnął podręcznik, który leżał na białej pościeli.
– Nie mam już do ciebie sił – westchnęłam i rzuciłam się plecami na miękki materac. Zamknęłam oczy. – Już chyba wiem, po kim Sophie jest taka tępa z matmy – sarknęłam cicho, ale przez głuszę panującą w pokoju, byłam pewna, że chłopak doskonale usłyszał moje słowa.
Było właśnie poniedziałkowe popołudnie, a ja leżałam na strasznie miękkim łóżku w pokoju Dylana. Już od godziny tutaj byłam, próbując go czegoś nauczyć na jutrzejszy sprawdzian z matematyki, który musiał zaliczyć u pani Jefferson. Poznałam już tę nauczycielkę na tyle, by wiedzieć, że u niej naprawdę nie można było olewać przedmiotu. Mnie samą kobieta akurat lubiła i chociaż matmę w miarę nieźle rozumiałam, na każdą lekcję musiałam się choć trochę przygotować.
Tak więc z takim głąbem z rachunków jak Dylan musiałam się naprawdę napracować.
Starałam się mu wszystko przekazać w miarę przystępny i łatwy sposób, ale z jego podejściem i brakiem podstawowej wiedzy, było ciężko. Mieliśmy już gdzieś piątą po południu i bałam się, że nie dam rady pomóc mu, żeby jutro zdał ten sprawdzian. Do wszystkiego dochodziło to, że sam dział nie był zbyt łatwy do zrozumienia, a już tym bardziej dla kogoś, kto definitywnie był anglistą.
Położyłam sobie ręce na czole i z nadal zamkniętymi oczami przewróciłam się na brzuch, tak że dłonie miałam teraz pod twarzą. Gdzieś z tyłu odczułam uginanie materaca, a już po chwili poczułam, jak ciało chłopaka położyło się na moim tak, że nie mogłam zrobić żadnego ruchu, bo w zasadzie jego ciężar całkiem mnie przygniatał.
Od razu poczułam gorąco w środku i pieczenie na policzkach. Cholera. Czy ja się właśnie rumieniłam?
– Spieprzaj – burknęłam dla pozorów, bardziej wtulając twarz w swoje ramiona, ale chłopak jedynie cicho się zaśmiał i wtulił się w moje plecy. – Ej, no – jęknęłam – jesteś ciężki – dodałam i spróbowałam się jakoś spod niego wydostać, ale nie miałam z nim szans. Był zbyt ciężki, jak na moje siły. – Uhh. Spadaj, bo gnieciesz mi cycki.
Momentalnie poczułam trzęsienie się jego ciała, gdy zaczął się śmiać, chowając swoją twarz w moje włosy. Po chwili w końcu zsunął się trochę z moich pleców, dzięki czemu znów mogłam oddychać, chociaż w połowie moje ciało i tak nadal było przykryte nim.
– Szkoda, bo wygodna jesteś – zaśmiał się w pościel szatyn, po czym spojrzał w moim kierunku. Również spojrzałam w jego brązowe oczy, w których dostrzegłam szczęśliwe iskierki. Jejku.
Z takimi oczami wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle.
– Cokolwiek – burknęłam, ale mimo to na mojej twarzy czaił się mały uśmieszek. Wtuliłam się trochę bardziej w miękką pościel, bo byliśmy zdecydowanie zbyt blisko siebie. Wymruczałam coś na wzór zadowolenia. – Czemu to łóżko jest tak zajebiście miękkie i wygodne?
– Niby tak, ale nie wiesz, jakie jest zdradliwe, kiedy rano musisz wstać do szkoły, a ono nie chce cię wypuścić i jeszcze kusi, żeby dalej spać – mruknął, przewracając zabawnie oczami, a ja zaśmiałam się cicho, kiwając głową. Wierzyłam mu na słowo. To łóżko było tak cholernie miękkie, że czułam się na nim jak na jakimś ogromnym obłoku.
Leżeliśmy tak we dwójkę lekko do siebie przytuleni przez kilkanaście minut i chłonęliśmy przyjemną ciszę, która między nami panowała. Zastanawiałam się, kiedy to wszystko się tak strasznie zmieniło. Jeszcze kilka miesięcy temu nawet się nie znaliśmy, a w tej chwili byliśmy, jak sądziłam, naprawdę bliskimi przyjaciółmi.
CZYTASZ
Oddział Miłości | ✔
Ficção Adolescente- Ashley? - Zaskoczona podniosłam załzawione oczy, a widząc stojącego nade mną Dylana, który w przejęciu lustrował moją twarz, rozpłakałam się jeszcze bardziej i z powrotem schowałam twarz w zgięte nogi. Nie, nie, nie. Proszę. - O-odejdź - wychrypia...