już 40. rozdział, wohooo
__________________________________– Przenocujesz mnie?
Dylan patrzył na mnie z szeroko otwartą buzią, a ja zamarzałam od środka. Łzy nadal tkwiły w moich oczach, a ja sama chyba chciałam wykrzesać z siebie coś na wzór uśmiechu, ale nie zbyt mi to wychodziło. Czułam się w sobie tak okropnie.
Szatyn pomrugał oczami i po raz kolejny bez skutku chciał coś powiedzieć. Wiedziałam, że musiało być ze mną źle, ale nie że aż tak.
– Sophie! – zawołał trochę przerażonym głosem starszy chłopak, a mnie samą przepuścił w drzwiach. Szybko weszłam do ciepłego domu i objęłam się mocno ramionami, delikatnie opierając się o ścianę. Dopiero teraz, gdy weszłam do ciepłego mieszkania, odczułam całkiem efekty mojego wyjścia na zewnątrz.
Zaraz usłyszałam z boku czyjeś kroki, a po chwili one ustały i dało się słyszeć wciągnięcie powietrza z sykiem. Podniosłam oczy do góry i ujrzałam Sophie z kompletnie przerażoną i zaskoczoną miną, która lustrowała mnie swoimi oczami od góry do dołu. I nie wiedziałam czy to na widok mojej przyjaciółki, czy po prostu z powodu skumulowania się emocji, ale po chwili wpatrując się w brunetkę, wybuchnęłam płaczem.
Dziewczyna naraz do mnie podbiegła i mocno przytuliła, chociaż czułam, że nadal nie rozumiała całej sytuacji. Przyjaciółka zaczęła głaskać mnie uspakajająco po plecach i lekko kołysać, a ja sama schowała twarz w zagłębienie jej szyi, pragnąc uzyskać więcej ciepła i poczuć się bezpieczniej. Całe zdarzenie sprzed kilkunastu minut, kiedy dowiedziałam się o czymś, o czym raczej wolałam się nigdy nie dowiedzieć, uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą i naprawdę, miałam już po prostu dość. Dlaczego takie rzeczy zdarzały się akurat mi?
– Idioto, co tak stoisz? – syknęła cicho brunetka w kierunku swojego brata i trochę odchyliła się ode mnie, zapewne posyłając mu wściekłe spojrzenie. – Idź po jakiś termofor, koc i coś ciepłego do picia, bo wyraźnie się zaziębiła.
Jeszcze chwilę nie słyszałam żadnej reakcji chłopaka, ale po momencie mogłam już usłyszeć jego oddalające się szybkie kroki.
Sophie powoli przeszła ze mną do salonu, ciepło mrucząc pod nosem coś typu "shh" i usadziła nas na kanapie, nadal mocno przytulając. Tak bardzo się cieszyłam, że dała mi czas i nie wypytywała nachalnie, co się stało, bo zdecydowanie nie miałam ochoty o tym opowiadać.
Nie docierało do mnie chyba to, co usłyszałam jakiś czas wcześniej. Mój tata... Właściwie czy mogłam go tak nazywać? Przez siedemnaście lat swojego życia nie dowiedziałam się, że on nie był moim biologicznym ojcem. Jakim cudem? I...
To kto w takim razie nim był?
Chryste.
Przełknęłam ślinę, trochę zmniejszając swój płacz, bo zaczęło mnie to zastanawiać. Przecież... Jezus, czemu to było takie popieprzone?
Uchyliłam lekko oczy i zobaczyłam, jak Dylan schylając się nade mną, otulił mnie jakimś miłym kocem. Otoczyłam się nim jak najmocniej, bo zimno wciąż się mnie trzymało. Pociągnęłam nosem, bo mój płacz już prawie ustawał i były to teraz jedynie chwilowe spazmy cichego szlochu.
Czułam się taka... Słaba. I choć byłam razem z moimi przyjaciółmi, to z lekka czułam się źle, że pokazywałam im tę stronę mnie, której tak bardzo nie znosiłam.
Zrobiłam bardzo głęboki wdech i wydech i choć jeszcze trochę się trzęsłam w środku, to uchyliłam powieki, ciężko oddychając. Sophie nadal mnie obejmowała, lekko kołysząc i chyba nie było z nami w pomieszczeniu Dylana, bo nic nie słyszałam.
CZYTASZ
Oddział Miłości | ✔
Teen Fiction- Ashley? - Zaskoczona podniosłam załzawione oczy, a widząc stojącego nade mną Dylana, który w przejęciu lustrował moją twarz, rozpłakałam się jeszcze bardziej i z powrotem schowałam twarz w zgięte nogi. Nie, nie, nie. Proszę. - O-odejdź - wychrypia...