– Cholera – wymruczałam w pościel, słysząc głośny dźwięk budzika. Przycisnęłam poduszkę do ucha, żeby nie słyszeć tego piekielnego odgłosu. Leżałam tak przez chwilę, aż poczułam, jak ktoś zdejmuje ze mnie kołdrę, przez co moje ciało ogarnęło nagłe zimno.– Wstawaj – zaczęła śpiewającym głosem moja matka – dzisiaj pierwszy dzień w nowej szkole i chyba nie chcesz się spóźnić.
A właśnie, że chcę.
Zdjęłam poduszkę z twarzy i spojrzałam na szeroki uśmiech kobiety, tworzący się na jej ustach. Jakim cudem ona mogła być szczęśliwa w poniedziałek o szóstej rano? Bo ja tego nie rozumiałam.
– Jeszcze chwilę – burknęłam, przymykając sennie oczy.
– O nie, nie. Wstawaj, ale to już.
Z niechęcią podniosłam się do siadu i usłyszałam, że moja mama wychodzi z pokoju. Trwałam w takiej pozycji kilka minut, aż wreszcie do mnie dotarło, że musiałam się już powoli ogarniać. Wstałam z łóżka z zamkniętymi oczami i po omacku zaczęłam szukać drzwi do łazienki. W pewnym momencie uderzyłam się małym palcem o szafę, a przez ten piekielny ból usiadłam na podłodze i łapiąc stopę, zaczęłam ją rozmasowywać.
Po kolejnych kilku minutach wstałam z ziemi i ruszyłam, tym razem z otwartymi oczami, w kierunku drzwi. Wielkim plusem mojego domu było to, że i ja i moi rodzice mieliśmy osobne łazienki. Potrafiłam siedzieć tam godzinami pod ciepłym prysznicem albo w wannie. Tak, miałam obydwie te rzeczy w jednym pomieszczeniu.
Otworzyłam drzwi i zdejmując szybko piżamę, weszłam pod gorący strumień wody. Na całe szczęście gips zdjęto mi już w zeszły czwartek, więc spokojnie mogłam się kąpać. Mogło to wydawać się dziwne, że zdjęto mi go po tak krótkim czasie, ale lekarz powiedział, że moje złamanie było naprawdę niewielkie, a kości wyjątkowo szybko się zrosły. Tak więc nie powinnam narzekać, bo w końcu nareszcie mogłam normalnie funkcjonować.
Szybko się umyłam i zakładając ręcznik na piersi, weszłam do pokoju. Był urządzony w czarne meble, a ściany miały odcień szarości. Nigdy nie byłam typową dziewczyną, która uwielbiała róż, księżniczki i lalki Barbie. Lubiłam grać w piłkę, bawić się samochodami, a później jeździć też na deskorolce. Wiele osób uważało mnie za chłopczycę i rzeczywiście, może miałam z niej coś. Nie dość, że wychowałam się w towarzystwie dwóch chłopaków, to w szkole czy na podwórku nigdy nie zadawałam się i nawet nie rozmawiałam z żadnymi dziewczynami. Bardzo lubiłam towarzystwo facetów i w zasadzie nigdy mi to nie przeszkadzało, ale jak teraz o tym myślałam, to chciałabym mieć taką przyjaciółkę od serca, z którą mogłabym pogadać o jakichś przystojniakach.
Tylko nie wiem, czy na to przypadkiem nie jest już za późno.
Założyłam na siebie krótką bordową bluzę z kapturem, a do tego czarne dżinsy z dziurami na kolanach. Weszłam z powrotem do łazienki i zaczęłam robić swój codzienny makijaż, który składał się ze zrobienia kresek, pomalowania brwi i zakorektorowania niedoskonałości na mojej twarzy, których według mnie, miałam bardzo dużo. Może byłam dziwna, ale uwielbiałam robić sobie kreski, a brwi w sumie robiłam jedynie dlatego, że były beznadziejne. Naprawdę były beznadziejne.
Rozczesałam swoje brązowe włosy z prześwitami rudego, które pokręciły mi się bardziej niż zazwyczaj. Wyszłam z łazienki, a następnie z pokoju, biorąc po drodze czarną torbę, która na tę chwilę zawierała jedynie puste zeszyty. Zeszłam po ciemnobrązowych schodach i przechodząc przez salon, znalazłam się w kuchni.
Od razu po wejściu do pomieszczenia uderzył we mnie zapach świeżo zaparzonej kawy. Jak zwykle przy stole siedział mój ojciec czytający gazetę i popijający napój z filiżanki. Matka stała przy blacie kuchennym i najwyraźniej robiła śniadanie. Podeszłam po kolei do obojga i przywitałam się z nimi cmoknięciem w policzek.

CZYTASZ
Oddział Miłości | ✔
Genç Kurgu- Ashley? - Zaskoczona podniosłam załzawione oczy, a widząc stojącego nade mną Dylana, który w przejęciu lustrował moją twarz, rozpłakałam się jeszcze bardziej i z powrotem schowałam twarz w zgięte nogi. Nie, nie, nie. Proszę. - O-odejdź - wychrypia...