3

4.3K 328 33
                                    

Ten dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze. Todoroki ledwie zdążył wstać, a świat już stwierdził, że nie chce z nim współpracować. Chłopak był tak przytłoczony tymi wszystkimi, wczorajszymi nowościami, że zapomniał iść do sklepu, więc jedyne co miał na śniadanie to dwie wysuszone kromki chleba z masłem. Dodatkowo jak na złość jego dwie ostatnie tabletki maskujące postanowiły się zgubić. Szukał je z dobre piętnaście minut, aż wreszcie zrezygnował. Zapach i tak powinien pojawić się dopiero pod koniec dnia, więc wtedy już na spokojnie powinien wrócić do domu, oczywiście wcześniej zakupując nowe opakowanie.

By już nie tracić czasu, Shouto przebrał się w swoje codzienne ubrania i w końcu wyszedł z mieszkania. Jedyne, na co miał ochotę, to leżenie cały dzień w łóżku. Takie dni zdarzały się mu naprawdę rzadko, ale tylko, gdy miał do tego powód. Przez głowę przemknęła mu myśl, że może w takim wypadku skorzystałby już z tego urlopu. Jednak był piątek, bez sensu było się zwalniać, gdy przepracuje kilka godzin i będzie miał święty spokój przez następne dwa i pół dnia.

Dlatego bez narzekania kolorowowłosy otworzył sklep i jak zwykle poświęcił się pracy. Znaczy tylko wtedy, gdy ktoś wchodził do księgarni, bo w przeciwnym wypadku czytał kolejną książkę. Do południa miał spokój. Później jednak masa ludzi nagle postanowiła zrobić sobie u niego zakupy, więc tak naprawdę biegał z jednego miejsca do drugiego. Był piątek, co tu się dziwić, ale chłopak już się przyzwyczaił do wzmożonego ruchu w ten dzień. Aż między klientami znalazła się nagle dobrze mu znana blond czupryna. I tu was zaskoczę, ale Todoroki wręcz ucieszył się na ten widok.

– Po co przyszedłeś? – zapytał, nawet nie zaprzątając sobie głowy przywitaniem.

Blondyn prychnął.

– Wpadłem po drodze do dziadka. Mam mu wziąć stąd jakieś dokumenty – wyjaśnił oschle. Widocznie nie przeszło mu od poprzedniego dnia.

– Spieszysz się? – wypytywał dalej heterochromik, przy okazji porządkując książki na jednej z półek. Nie miał na razie czasu, żeby oderwać się od pracy i uciąć sobie spokojną pogawędkę.

– Nie? – Bakugou wyraźnie zdziwił się na ton chłopaka. Było w nim coś podejrzanego.

– Och, to świetnie. – Shouto aż klasnął w dłonie. – Pomożesz mi z klientami, w końcu też tu pracujesz, nie? – Uśmiechnął się do niego i nim Katsuki zdążył zaprotestować, klepnął go w ramię i skierował się do kasy. – Zajmij się porządkiem na półkach – rzucił jeszcze.

Blondyn burknął kilka przekleństw pod nosem, skierowanych oczywiście do Mieszańca. Mimo niechęci odstawił wreszcie torbę na zaplecze i wziął się za pracę. Kiedyś i tak by go to spotkało, w końcu się tu zatrudnił, więc nie narzekał aż tak bardzo. W tym czasie Todoroki mógł wreszcie trochę odsapnąć i już spokojnie obsługiwał klientów przy kasie. Tyle że godzina szczytu dopiero się zbliżała, więc roboty nie ubywało. Już dawno nie czuł się tak dobrze w piątek. Zwykle ten dzień oznaczał dla niego ciężką harówkę przez jakieś trzy godziny bez przerwy. Dzięki temu wreszcie docenił obecność Bakugou i dostrzegł w niej jakieś plusy. Wcześniej najchętniej by się od niego odizolował, ale teraz widział, ile on mu pomaga.

– Bakugou, możesz zmienić mnie na chwilę na kasie? – poprosił po jakiejś godzinie, gdy ludzi wreszcie zaczęło bardziej ubywać niż przybywać.

Blondyn rzucił mu tylko niechętne spojrzenie, co Todoroki potraktował jako pozytywną odpowiedź. Dlatego wydostał się zza lady i skierował na zaplecze, gdzie znajdowało się picie. Chwycił już napoczętą butelkę wody i zaczął pić. Gdy już nie czuł suchości w ustach, miał zamiar wracać tyle, że uderzył w niego pewien szczegół. Pewien drobny szczególik, który mógł mu przysporzyć sporo problemów. A chodziło dokładniej o ledwo wyczuwalną, książkową woń.

– Co do cholery...? – Todoroki poczuł, jak jego serce przyspiesza. Dlaczego jego zapach zaczął już wracać? Na opakowaniu było wyraźnie napisane, że to dzieje się dopiero po około dwunastu godzinach od odstawienia tabletek. Swoją drogą bardzo śmieszny przypadek, że osoba, która pachnie podobnie do nowo zakupionych książek, pracuje w księgarni.

Heterochromik zaczął nerwowo rozglądać się po zapleczu, jednak nie było tu żadnych perfum, czy nawet dezodorantu, który mógłby zamaskować tę delikatną woń. A co gorsza, za ścianą znajdował się niczego nieświadomy Bakugou. Pewnie wystarczyła tylko chwila, by zaraz dowiedział się o sekrecie Shouto. Chłopak westchnął. W jego głowie już zrodził się pewien plan. Musiał działać szybko i wbrew swojemu sumieniu, ale w grę wchodziła o wiele większa stawka. Upewnił się, że w kieszeni ma portfel, a następnie biorąc głęboki wdech, wyszedł z zaplecza.

– Bakugou, zaraz wracam, proszę, zastąp mnie! – krzyknął tylko i szybkim krokiem wyszedł z budynku.

Blondyn patrzył za nim nierozumiejącym spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Todoroki właśnie go wystawił. W końcu dzisiaj była jego zmiana, a on pomagał mu dobrowolnie. A ten jakby nigdy nic, bez słowa wyjaśnienia, gdzieś sobie poszedł.

– Ha!? Wracaj tu idioto! – krzyknął, zwracając tym samym uwagę klientów, z czego nic sobie nie robił.

Jednak heterochromik nie mógł go usłyszeć, bo już sporo się oddalił. Dopiero po kilkudziesięciu metrach zwolnił tempa. Wreszcie był względnie bezpieczny. Bo nie zapominajmy, że Bakugou nie był jedyną alfą na tym świecie.

Chłopak skierował swoje kroki do apteki. Kupi szybko tabletki, weźmie jedną, poczeka, jak zacznie działać i będzie mógł wracać. Taki właśnie był jego plan. Źle się czuł z myślą, że tak nagle, bez słowa zostawił blondyna samego ze swoją robotą. Tyle że nie chciał się dać zdemaskować, a innego wyjścia nie miał. Postanowił, że później jakoś mu się za to odwdzięczy.

Gdy wreszcie dotarł na miejsce, wszedł do środka i z ulgą stwierdził, że oprócz niego, nie było tam żywej duszy. Podszedł, więc od razu do aptekarki i poprosił o ten sam produkt co zawsze. Zastanawiał się chwilę, czy to na pewno dobry pomysł. W końcu teraz te tabletki zawiodły. Wkrótce jednak doszedł do wniosku, że to był zaledwie jeden raz. Szybko zapłacił za opakowanie i gdy wyszedł na dwór, od razu zażył jedną tabletkę. Resztę schował do kieszeni bluzy. Zapach powinien zniknąć akurat idealnie, jak wróci do księgarni, do której natychmiast się skierował.

Zaczął zastanawiać się, czy Bakugou bardzo go ochrzani, gdy go zobaczy. Znał świetnie jego charakter i wiedział, że nie obejdzie się bez wrzasku i jakichś wyjaśnień. Miał tylko nadzieję, że wszyscy klienci zdążą już opuścić sklep. Właśnie, wymówka. Powinien sobie jakąś opracować podczas drogi powrotnej. Później już nie będzie na to czasu i zapewne wszystko, co by wtedy wymyślił, byłoby niewiarygodne.

Wreszcie stanął przed drzwiami księgarni. Dostrzegł, że całe szczęście było w niej pusto. Wziął wdech, starając się przygotować na prawdziwą burzę, aż w końcu otworzył drzwi i wszedł do środka.

 Wziął wdech, starając się przygotować na prawdziwą burzę, aż w końcu otworzył drzwi i wszedł do środka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Yuanfen | Bakutodo OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz