19

3.8K 258 143
                                    

Tego dnia pogoda jakby chciała utożsamić się z Todorokim. Gdy ten tylko znalazł się na dworze, z nieba akurat zaczęły spadać krople wody. Chłopak nie miał przy sobie parasolki, zostawił ją w mieszkaniu, nie spodziewając się deszczu. Ale nie miał zamiaru tam wracać, a przynajmniej nie póki unosił się w nim ten irytujący zapach. Co z tego, że sam już nim przesiąkł. I że już raczej się go nie pozbędzie. Będzie mu już towarzyszył, za każdym razem przypominając o tych wszystkich chwilach, wywołując w sercu ból, a w oczach łzy. Żal, że Shouto w ogóle mógł nawet przez chwilę myśleć, że będzie dobrze, że wreszcie ktoś naprawdę go... Pokochał? Kpiny, Bakugou i miłość? On potrafił od zawsze patrzeć jedynie na siebie. To on był "najlepszym uczniem". To on był "niepokonany" i on w dorosłym życiu miał ponoć osiągnąć największy sukces.

Więc jakim cudem ich drogi się połączyły? Jak blondyn znalazł się w tej niewielkiej księgarni tamtego dnia? W tej samej gdzie pracuje heterochromik. To wszystko nie miało sensu w dwukolorowych oczach. Czemu świat na siłę chciał ich połączyć, kiedy zapewne obu nie przeszkadzałaby samotność? Chyba że jedynie los chciał się nimi zabawić, narobić nadziei, a następnie brutalnie wszystko zniszczyć, jak to miał w zwyczaju.

"Nie, stop. Za dużo książek, Shouto. Za dużo... Zaczynasz zachowywać się, jakbyś żył w jakimś filmie, gdzie odgrywasz główną rolę. Bohaterowi nagle wszystko wali się na głowę, ale i tak czeka go happy end. W końcu kto by chciał oglądać produkcję, w której wszyscy kończą nieszczęśliwi. Tylko że to jest życie, a nie film. Dla ciebie happy end nie istnieje."

Heterochromikowi wreszcie udało znaleźć się przed wejściem do księgarni. Nie tracąc czasu, bo i tak był już przemoczony do suchej nitki, wygrzebał klucz z kieszeni i szybko dostał się do środka. Od piątku przedmioty na półkach stały nietknięte, więc wystarczyło wytrzeć kurze, co zajęło chłopakowi zaledwie dziesięć minut. Zaraz po tym mógł wreszcie zająć miejsce za kasą, na swoim ulubionym krześle obrotowym. Wbrew pozorom było wyjątkowo wygodne.

Kolorowowłosy rozejrzał się za zaczętą przez niego ostatnio książką, która jakimś cudem wylądowała na ziemi. Sięgnął po nią niezwłocznie, nie chcąc, by się zabrudziła i odruchowo przetarł okładkę rękawem, jeszcze raz skanując tytuł wzrokiem. Już kiedyś czytał tę pozycję i z racji, że wtedy niezwykle go poruszyła, postanowił wrócić jeszcze raz do tej historii. *Fabuła toczyła się w świecie, gdzie nie istniał podział na alfy, bety i omegi. Każdy był zwykłym, niewyróżniającym się człowiekiem. Tym samym nie istniało coś takiego jak bratnie dusze. W głowie heterochromika, aż pojawiła się myśl, co by było, gdyby on żył w takim świecie. Nie byłby skazany na Bakugou, do końca życia mógłby sobie egzystować w samotności. Dodatkowo w książce pojawiał się wątek kliniki, która potrafiła zamazać ludzkie wspomnienia. Po takim zabiegu stawało się nowym człowiekiem, bez zbrukanej przeszłości, jakby życie takiej osoby nigdy nie spowił ból. W końcu już się go nie pamiętało. Jak bardzo omega teraz chciałaby skorzystać z takiej możliwości.

Shouto z nudów otworzył książkę na pierwszej lepszej stronie, a w jego oczy rzucił się jakiś cytat, podkreślony już niemal startą linią ołówka.

– Tak opanował kłamanie, że uwierzyłem, iż nie kłamie, podczas gdy tak naprawdę najlepszymi kłamcami są ci, którzy oszukują cię, twierdząc, że nigdy nie kłamali – przeczytał powoli na głos, a następnie z jego ust mimowolnie wyrwało się prychnięcie. Co za zbieg okoliczności, całkowicie mógł się z tym zgodzić. A przynajmniej tak myślał.

Przed oczami od razu stanęły mu ostatnie kilka dni spędzonych z blondynem. Wszystkie czułe gesty, słowa wsparcia. Czy naprawdę alfa chciał go oszukać? Czy to wszystko było fikcją, wyreżyserowanym scenariuszem? Chciał go tylko wykorzystywać do własnych celów? Na tym opierałaby się ich relacja? Na kłamstwie?

Yuanfen | Bakutodo OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz