5.

187 19 1
                                    

Powoli stawiałam kroki na skrzypiących schodach prowadzących do piwnicy. Bardzo zdziwił mnie widok który tam zastałam. Po całym pomieszczeniu walały się różne pudła. Na jednej ze ścian stały trzy regały pełne książek. Wszystkie wyglądały tak samo: grube, w brązowych okładkach. Podeszłam, wzięłam jedną z nich i ją otworzyłam. Była pusta. Jej nieco zżółknięte kartki nie miały na sobie nawet kropki. Odłożyłam ją na miejsce i wziełam kolejną. Tej jednak nie otworzyłam. Coś innego przykuło moją uwagę. Na półce w miejscu gdzie znajdowała się wcześniej książka był czerwony przycisk. Zaintrygowana go nacisnęłam. Regał z którego wzięłam ksiażkę przesunął sie na bok odsłaniając zniszczone drewniane drzwi. Nie wyglądało to tak jak w tych wszystkich filmach. Regał odsunął się z głuhym hukiem i piskiem, a drzwi ledwo były widoczne spod grubej warstwy kurzu i pajęczyn. Jednym szybkim ruchem zrzuciłam tą pajęczą firanę i z niemałym trudem otworzyłam drzwi, które wydały przeraźliwy dźwięk. Pomieszczenie w którym się znalazłam było małe i wyglądało jakby było zamieszkiwane przez jakąś czarownicę. Dodatkowo panowała w nim nieprzyjemna atmosfera. Na środku był okrągły stolik a na nim leżała duża otwarta księga. Po ścianach były porozwieszane czerwone firany i jakieś bohomazy. Gdzieniegdzie wisiały stojaki na świece. Podeszłam do książki. Emanowała od niej jakaś dziwna energia a napisy w obcym języku wydawały się z niej wystawać. Coś nakłoniło mnie żebym jej dotknęła jednak gdy tylko moje palce musnęły papieru, cieżka okładka się podniosła, a następnie opadła zatrzaskując w środku moje palce. Krzyknęłam przerażona i wyszarpałam swoją rękę. To nie było normalne. Książka w tak masywnej oprawie nie mogła tak po prostu się zamknąć. Ba! Nawet najlżejsza książka nie ma prawa się zamknąć sama od siebie. Gdy się upewniłam że z moimi palcami wszystko ok znów spojrzałam na książkę. Moją uwagę przykuła niesamowicie zdobiona okładka. Chciałam ją odwrócić jednak jakie było moje zdziwienie gdy nie byłam w stanie jej podnieść! Obczaiłam stół i nie znalazłam niczego co mogłoby ją trzymać. Przejechałam dłonią po zdobieniach i jakaś siła nie pozwoliła mi podnieść ręki.

Nagle uderzyły we mnie wspomnienia.

Siedzę przed wielkim tortem z pięcioma świeczkami na wierzchu. Wszyscy obecni zaczynają śpiewać Happy Birthday. Na torcie widnieje wielki czekoladowy napis Happy Birthday Annalynne. Zdmuchuję świeczki. Jestem szczęśliwa.

Siedzę w ogrodzie na huśtawce z koleżankami. Śmiejemy się. Jest przyjemnie.

Idę plażą za rękę z chłopakiem. Jestem szczęśliwa. Gorące powietrze rozgrzewa nasze ciała, a zimna woda obmywa nasze stopy przyjemnie je chłodząc.

Wchodzę do domu gdzie słyszę kłótnię rodziców. Tata uderza mamę. Wchodzę do łazienki a na moim nadgarstku pojawia się cienka linia z której zaczyna wypływać krew. Czuję ulgę. Naciącam bluzę i wybiegam z domu.

Wchodzę do parku i widzę mojego chłopaka całującego inną dziewczynę. Wbiegam do domu, do łazienki. Na moim nadgarstku pojawiają się kolejne dwie rany.

Wspomnienia przewijają się coraz szybciej.

Rozwód rodziców. Kolejne cięcia.

Strata przyjaciół. Kolejne.

Wypadek brata. I kolejne.

...i kolejne...

...i kolejne...

Przerażona otwieram oczy i uświadamiam sobie szokującą prawdę. TO NIE BYŁY MOJE WSPOMNIENIA. Przerażona opuszczam pomieszczenie i szybko zamykam drzwi. Naciskam guzik, zasuwając regał i odkładam książkę na swoje miejsce. Wybiegam z domu w progu mijając przyjaciółkę. To za dużo na moją psychikę. Biegnę przed siebie nie znając okolicy. Nie patrząc na nic przebiegam przez ulicę. Na moje nieszczęście zza zakrętu wyjeżdża czarne auto i pędzi prosto na mnie. Ogarnia mnie paraliż. Mój mózg nie współpracuje z moim ciałem. Auto zaczyna gwałtownie hamować. Na moje szczęście kończy się na tym że tylko lekko uderza mnie w udo. Stoję zszokowana na środku drogi nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu. Z auta energicznie wyskakuje jego kierowca i do mnie podbiega. Pierwsze co zauważam to że jest wysoki, ma blondne włosy i jest zabójczo przystojny. Na moje oko jest mniej więcej w moim wieku.

- Boże nic ci nie jest?! - obraca mnie i ogląda z każdej strony, następnie chwyta za ramiona i prowadzi spowrotem na chodnik - Wszystko ok?

- T-tak...

- Tak niespodziewanie wybiegłaś na drogę...

- Wiem, że to moja wina,nie musisz mi tego mówić. - powiedziałam to nieco wrednym tonem

- Nie... To ja jechałem jak szaleniec, łamiąc większość przepisów. Zaprosiłbym cię na jakąś przeprosinową kawę czy coś ale niestety się spieszę... Daj mi swój numer to zadzwonię. - daje mi swojego iphone'a na którym bez zastanowienia zapisuję swój numer. - Jak masz na imię?

- Georgia.

- ślicznie Geo. To cześć! - jak szaleniec wbiega do samochodu i rusza z piskiem opon

Mentalnie uderzam się w czoło. Patelnią. Właśnie dałam swój numer chłopakowi który mnie potrącił, nawet nie znając jego imienia, który dodatkowo się dziwnie zachowywał. BRAWO GEO. APLAUZ NA STOJĄCO!

Annalynne - 5 Seconds Of Summer L.H <ZAWIESZONE>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz