Rozdział 22

169 14 2
                                    

KAYLA POV

Po wydarzeniach z poprzedniej nocy nie byłam pewna czy chcę i czy w ogóle powinnam spać. Jednak jestem tylko człowiekiem i jak by na to nie patrzeć spać muszę. Jak się okazało moja silna wola nie jest tan silna jak zawsze mi się wydawało. Po paru-godzinnej walce z własnym organizmem, przegrałam. Zasnęłam. Sen przyniósł upragnione ukojenie, moje mięśnie rozluźniły się, a ja odpłynęłam. Nie chciałam tego, ale jak się okazało było to bardzo przyjemne. Tym razem nie śniło mi się nic. Mój organizm wypoczywał, przygotowywał się na następny dzień i tak jakby się resetował.  

Rano wstałam wypoczęta i pełna sił, tak jakby cała zła energia znalazła sobie nową ofiarę, a mi dała spokój. Nie czułam niczego, co mogłoby zwiastować cokolwiek złego,a świat wydawał się nad wyraz piękny. Niewiele myśląc postanowiłam  się ogarnąć i iść na śniadanie. 

- Dzień dobry wszystkim.

- Ktoś wstał z lepszym nastrojem, jeszcze wczoraj zabujała wzrokiem.

- Spokój! Każdy ma prawo do gorszego dnia. Ona przynajmniej się zameldowała. Ciebie szukaliśmy przez cały dzień, bo postanowiłeś się odizolować.- Sączysmark nic nie odpowiedział, tylko założył ręce na piersi i odwrócił się udając obrażonego. 

- Naprawdę było ze mną, aż tak źle?

- Nie, Sączysmark zawsze wyolbrzymia.

- To dobre, nie chcę mieć nikogo na sumieniu.- to powiedziawszy zajęłam swoje miejsce i zabrałam się za jedzenie.

- Skoro wszyscy już się tutaj zebrali to skorzystam z okazji i powiem, że zbliżają się święta i wypadałoby polecieć w odwiedziny na Berk. Kto jest za?- jak zwykle uzyskanie jednoznacznej odpowiedzi okazało się być trudniejsze niż Czkawka mógł przypuszczać. Wszyscy odpowiedzieli chórem, ale nie jednoznacznym chórem, co sprawiło, że nikt nie mógł usłyszeć własnych myśli. 

- Ja to odbieram za tak. Przygotujcie się, wyruszymy jeszcze dziś i pomożemy w przygotowaniach.

Nie powiem, trochę mnie to zasmuciło. Co ja mam ze sobą zrobić? chyba po prostu zostanę i popilnuję wyspy, albo zrobimy sobie ze smokami jakąś wycieczkę. Na wyspie wszyscy krzątali się w te i z powrotem. Pomimo, że mieszka na niej 7 osób nagle zrobiło się tłoczno jak na targowisku. Nawet Astrid wpadła w wir pakowania i szykowania wszystkiego tak jakby zaraz miał skończyć się świat, a my jesteśmy jedynymi, którzy mogą się uratować i musimy zabrać wszystko co mamy, cóż wszyscy poza mną.

- Kayla, a ty czemu siedzisz tutaj i się nie pakujesz?

- A mam, po co? Na Saari nie wrócę, nikogo poza też nie mam. Zostanę i popilnuję wyspy, albo gdzieś polecimy ze smokami.

- No chyba sobie żartujesz?! Lecisz z nami i nie chce słuchać wymówek.

- Astrid, to wasza wyspa, wasza rodzina, wasze święta. Nie chcę tego psuć. To wy macie świętować i dobrze się bawić.

- Ja chcę spędzić te święta z moją nową przyjaciółką, wśród wszystkich, na Berk. Chociaż akurat gdzie to jest nie istotne, ważne że ze wszystkimi. Dlatego teraz bez marudzenia bierzesz torbę i swoje rzeczy i wkładasz je do torby.

- A co na to reszta drużyny?

- Trzymają kciuki, że uda mi się ciebie przekonać do podróży. Sam Stoik- nasz wódz chce cię poznać.

- A z kont o mnie wie?

- Z listów Czkawki. Dość często zdaje mu korespondencje życia na Końcu Świata.

- No dobrze, skoro to życzenie samego wodza, to polecę.

- Udało się! A teraz szybko, pakuj się.- tak jakby nie miałam wyjścia i musiałam się zastosować, chociaż nie powiem, że spędzenie z nimi wszystkimi świąt to może być naprawdę miłe. Spakowałam w zasadzie wszystko co miałam, bo nie oszukujmy się, ale za dużo rzeczy to ja nie mam. Jak się okazało ja teraz też wpadłam w wir przygotować, tyle tylko, że ja byłam w miarę poukładana i nie biegałam z rzeczami w tę i z powrotem, tak jak robili to wszyscy pozostali. 

Po zapakowaniu wszystkiego i zawieszeniu całej broni na sobie poszłam ze smokami przed stajnie. Zaskoczyło mnie to jak bardzo jeźdźcy smoków potrafią być niezorganizowani. Dosłownie nikt nie potrafił dojść do ładu i składu. Jak tak dalej pójdzie to my nie polecimy tam za rok. Niestety nic na to nie poradzę. 

Razem ze smokami siedziałam sobie na lądowisku przed stajniami, grzałam się w słońcu i patrzyłam na wszystkich krzątających się w każdą stronę.

- Kayla, powiedz mi jak to jest możliwe?- zdyszana Astrid stanęła nade mną.

- Ale co?

- Zaczęłaś się pakować chyba z 2 godziny później, a siedzisz tu, gotowa też z jakieś 3. Jak?

- Wiesz, jesteście strasznie niezorganizowani. Próbujecie zrobić wszystko jak najszybciej, ale przez to jesteście tylko bardziej roztrzepani. Zróbcie wszystko powoli i na spokojnie, a będzie gotowi w ciągu godziny.

- To nie może być takie proste?

- Jestem żywym dowodem, że tak.- Astrid poszła, ale chyba wzięła sobie moją radę do serca, bo nie widziałam jej żeby powtarzała te same błędy co poprzednio.

Siedzenie i nic nierobienie było naprawdę przyjemne, ale wszystko musi kiedyś się skończyć, a miłe rzeczy kończą się nad wyraz szybko. Moja rada jak się okazało rozeszła się po wszystkich i każdy się do niej zastosował.

- Kayla, miałaś rację to naprawdę działa.

- Co?

- No planowanie i organizacja. Zobacz wszyscy jesteśmy gotowi.

- Widzisz, mówiłam. Skoro jesteście gotowi to może w drogę?- wszyscy posprawdzali jeszcze mocowania przy siodłach i ruszyliśmy.

Lot był bardzo przyjemy. Pełen żartów i docinek, ale tych przyjemnych. Chyba każdy dodał jakąś swoją historię. Wszytko szło jak po maśle i nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mogłoby być lepiej. Czułam się tak jakby znałam ich od zawsze i od zawsze doskonale się dogadywałam, tak jak i smoki.

- Kayla, czy mógłbym zająć ci chwilę?

- Jasne Czkawka, o co chodzi?- odłączyliśmy się trochę od grupy.

- Chodzi o to, że........ że lecimy na Berk i zastanawiam nad pójściem do Gothi, naszej znachorki. Chciałbym mieć tatuaż, już od dłuższego czasu, ale nie wiem czy to dobry pomysł.

- Jeśli wiesz, że chcesz go mieć, to w czym problem?

- Czy to na pewno dobry pomysł, czy powinienem i co potem?

- Za dużo myślisz. Powiem tak, jeśli już od dłuższego czasu chcesz go mieć, to go zrób. Czy to dobry pomysł, nie jestem ci w stanie powiedzieć. Ja na przykład nie żałuje żadnego. Są częścią mnie. Od zawsze o  nich marzyłam i od zawsze się mi podobały. Czy powinieneś też nie wiem, ale jesteś dorosły i możesz robić co chcesz i nikt nie ma prawa ci niczego zabraniać. A co potem? Trudno powiedzieć... trochę będzie bolało, ale efekt zazwyczaj jest niesamowity i na jednym może nie stanąć.

- Czyli to dobry pomysł?

- A co konkretnie chcesz mieć i gdzie?

- Nocna Furię, na plecach.

- To pasuje do ciebie. Jeśli będziesz chciał się pochwalić, wszyscy będą pod wrażeniem.

- Ok, dzięki. A myślisz, że Astrid się spodoba?

- Na pewno będzie pod wrażeniem.- Czkawka uśmiechną się pod nosem i poleciał do reszty grupy, a ja postanowiłam zaszaleć. Moja smoczyca nie miała nic przeciwko.

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now