Rozdział 19

168 15 0
                                    

RON POV

Minęło półtorej miesiąca od kąt znalazłem się na taj wyspie. Mamy tutaj wszystko czego możemy potrzebować. Violetti bardzo mi pomogła z budową wyspy. Postanowiłem, że nazwę nasze nowe miejsce zamieszkania Tilitys.
Mieszkam tutaj sam, ale jakoś bardzo mi to nie przeszkadza. Teraz rozumiem dlaczego Kayli nie byli potrzebni ludzie. Smoki to doskonali towarzysza.
Ale wracając, osada jest ukończona. Budowa zajęła nam w prawdzie dwa tygodnie, lecz było warto.
Mam tutaj lecznicę, kuźnię, stajnię własną chatę, arenę, spichlerz.
Czasami przylatują tutaj dzikie smoki. Jeśli tego wymagają pomagam im jak mogę. Jest ich tutaj zdecydowanie więcej jak na Saari.
Zawsze znajdą u mnie w stajni schronienie. W spichlerzu zawsze leży kilka ryb, a lecznica jest otwarta.

Nie umarłem z nudów przez te wszystkie tygodnie. Podszkoliłem się w lataniu. Violetti to bardzo dobry smok. Jest naprawdę kochana i troskliwa. Jeśli chodzi o triki powietrzne, które wykonywała Kayla to nie jestem w tym ekspertem. Latam względnie dobrze, ale chyba jeszcze nie wystarczająco. Zawsze zachwycało mnie to co potrafiła zrobić Kayla w powietrzu. Wtedy faktycznie było widać, że jej miejsce jest w przestworzach, a nie na ziemi. Ja niestety jeszcze tak nie potrafię, ale w planach mam to osiągnąć.
To chyba tyle jeśli chodzi o naukę latania. Miałem też dużo czasu by chodzić po lasach i ćwiczyć walkę. Zmieniłem się przez ten czas. Nabrałem masy mięśniowej i jeszcze podszkoliłem się w walce. Teraz nie jeden wojownik z Saari mógłby pozazdrości mi umiejętności. Na mojej wyspie wiem dokładnie gdzie jestem i jak się odnaleźć. Spędziłem tu 1/3 mojego czasu.
Zrobiłem sobie też nowy strój. Ten jest lżejszy i wytrzymalszy, ale ciągle wzorowałem się na starym. Wykułem sobie też mową broń. Okazało się, że jeśli nakarmi się gronkla odpowiednią mieszanką skał to pluje lawą, z której powstaje metal lekki, wytrzymały i bardzo łatwy w obróbce. Z niego również zrobiłem sobie wstawki w stroju. To samo tyczy się wszelkich mocowań w siodle mojego smoka.

Za miesiąc są święta na Saari. Chcę dotrzymać obietnicy danej ojcu i przylecieć do rodziny. Chcę przylecieć trochę szybciej, żeby pomóc w przygotowaniach, a potem zostanę jeszcze na chwilę. Chcę również udać się do Yrtti. Muszę z nią porozmawiaś i poprosić o tatuaż. Taki pomysł wpadł mi ostatnio kiedy zrobiłem sobie po raz kolejny lekturę pamiętnika Kayli. Wiem, że nie powinienem tego czytać, ale wychodzi na to, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Tak, nadal uważam, że mamy. W prawdzie słuch po niej zaginął, ale ja wierzę, że ona żyję. Kayla to twarda zawodniczka i nie da się tak łatwo. Wierzę, że jest teraz szczęśliwa. A ostatnio znalazłem jej wpis o tatuażach i rysunek, który sam zrobiłem na jej prośbę. Byłem chyba jednym z nielicznych, który wiedział o tym sekrecie Kayli. Właśnie wtedy sam zapragnąłem mieć przynajmniej jeden, też na plecach. Jeszcze nie wiem dokładnie co miałoby to być, ale coś chcę mieć.
Jak już wspomniałem wszelki słuch po Kayli zaginął. Szukałem jej, albo jakichkolwiek śladów po niej długo, ale na darmo. Nie znalazłem najmniejszej wskazówki. Jednak ciągłe wierzę w to, że uda mie się ją jeszcze zobaczyć. Myślę, że aktualnie jest szczęśliwa gdzieś daleko za naszym archipelagiem. Pewnie już znalazła swoje miejsce i całe dnie jest w siodle, w przestworzach. Ciągle ją kocham i żałuję, że nigdy nie powiedziałem jej o moich uczuciach. Nadal nie wierzę też w to, że ona mogłaby mnie pokochać i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy i w tedy już nie mogę stchórzyć. Jeśli kiedyś ktoś będzie miał stanąć ze mną pod ołtarzem będzie to tylko Kayla. Strasznie za nią tęsknię, ale życie toczy się dalej.

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now