Rozdział 36

127 12 0
                                    

KAYLA POV

Na święta rozdzieliliśmy i nie spędzaliśmy ich razem. Ron chciał polecieć do domu i odwiedzić ojca, ja nie chciałam pojawiać się na Saari, a że nie lubię być sama i nie chciałabym spędzać świąt sama poleciałam na Berk.

Święta na Berk, zawsze są takie same. Czuję się tą rodzinną atmosferę. Odwiedziła nas także Hedera, więc było wspaniale. Bawiłam się świetnie i spędziłam z nimi dwa tygodnie, które wydawały mi się dwoma dniami.

Kiedy wróciłam okazało się, że Ron już też zdążył przylecieć.
- Jak było na Saari?

- Za dużo to się nie zmieniło, w zasadzie to nic. Wszyscy o ciebie pytali, szczególnie twoi rodzice.

- Co im powiedziałeś?

- A co miałem? Że nie wiem gdzie możesz być. To już kolejny raz kiedy pojawiam się tam, oni pytają, a ja kłamię. Kayla trzeba to skończyć. Twoi rodzice się zmienili, a ty możesz sama decydować o sobie.

- Wątpię żeby to się udało.

- Jedną ze zmian jakie zaszły, jest zniesienia prawa ożenku, teraz dziewczyny mogą decydować kiedy chcą się wyjść za mąż.

- I na pewno się tego przestrzega....- powiedziałam z wielkim wyrzutem.

- Uwierz mi, że tak. Pojawiło się na Saari więcej smoków, ludzie przekonali się do nich. Nikt nie chce aby powtórzyła się historia z ucieczką dziewczyny.

- Czyli w końcu przejrzeli na oczy, jak bardzo krzywdzące to jest.

- Tak. Każdy niestety żałuje, że musiało dojść do takiego wypadku, bo tak mówi się o twojej ucieczce, żeby to wszystko się zmieniło. Kayla proszę cię wróć ze mną na Saari.

- Ron, powiedz mi, dlatego chcesz mnie tam ciągnąć?

- Żeby.... żeby....- Ron zaczął się jąkać i wydawał się być zakłopotany

- Wydusić to z siebie wreszcie...- nigdy nie lubiłam jak coś ciągnie się w nieskończoność, a można załatwić to szybko. Między innymi dlatego brzydziły mnie tortury i powolna śmierć, którą można było zadać przecież szybko.

- Chciałbym żebyś wróciła i naszej rodzinnej wyspie wzięła ze mną ślub.- z kieszeni wyją uroczą bransoletkę z kamieniami, których nie widziałam jeszcze nigdy. Odebrało mi mowę.

- Ron.....

- Kayla, proszę cię. Nie musimy tam mieszkać, jeśli nie chcesz. Kocham cię.

- Ja ciebie też.- padłam mu w ramiona, Ron ledwo ustał na nogach.- Zgadzam się. Chciałam odwiedzić Yrtti.

- Też o ciebie pytała.

- A ktoś o mnie nie pytał?

- Chyba nikt.- za śmialiśmy się.

- Kiedy chcesz lecieć?

- Kiedy będziesz gotowa.

- Chyba bardziej nie będę niż jestem teraz.

- Raczej wypadało by odczekać, skoro byłem tam nie dawno i powiedziałem, że cię nie znalazłem.

-Mogłeś natknąć się na mnie po drodze do siebie. - powiedziałam z przekonaniem, że moja wersja jest prawdopodobna.

- A nie uważasz, że należało by się przyznać?

- Może trochę racji masz, ale jak zareagują na to, że kłamałeś?

- Niech się cieszą, że cie przekonałem żebyś wróciła.

- W sumie racja. Poczekajmy jeszcze trochę, może w przyszłym miesiącu?

Skrzydlaci PrzyjacieleWhere stories live. Discover now