5. Chciałaś uciec?

6.2K 151 38
                                    

- Hmm.. Jakby tu zacząć - westchnął cicho patrząc jak zjadam kanapki. Nie podobało mi się to, że praktycznie nie odwracał ode mnie wzroku. Nagle się uśmiechnął jakby coś go olśniło - Nie wiem czy pamiętasz, ale rok temu chodziłem z Tobą do szkoły? - uniósł brew. Od razu wiedziałam, że skądś znam tą twarz, jednak nie byłam pewna czy coś mi się nie pomyliło. Bo niby skąd miałabym znać swojego porywacza?

- Kojarze - powiedziałam z pełnymi ustami przez co chłopak się zaśmiał.

- Nie wiem czy to pamiętasz, ale próbowałem z tobą kilka razy pogadać - zaśmiał się na wspomnienia. - Za każdym razem uciekałaś - prychnął pod nosem. - Myślałem, że to ja jestem taki straszny - zaśmiał się rozbawiony na co się uśmiechnęłam pod nosem. Nie pamiętałam tego momentu, jednak przed każdym uciekałam, więc jeśli on próbował ze mną porozmawiać to pewnie też to tak wyglądało. - Ale po jakimś czasie, zauważyłem, że nie tylko na mnie tak reagujesz. Potem jakoś tak wyszło, że poznałem twoich rodziców i sobie z nimi pogadałem - powiedział, a mi od razu zapaliła się czerwona lampka w głowie. Przypomniało mi się jak jakieś pół roku temu Ci ludzie wyrzucali mi, że napuszczam na nich kolegów. - Potem w nocy nie umiałem spać, gdy się dowiedziałem co oni Ci robią, dlatego wymyśliłem, że Cię tu sprowadzę, ale ty jak na złość uciekałaś jak tylko mnie widziałaś - zaśmiał się gorzko. - Więc tak oto Cię porwałem - powiedział ze skruchą. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co powiedzieć.

- Ale dlaczego to robisz? - spytałam głośno przełykając ślinę, gdyż do głowy napływały mi same czarne scenariusze. Odsunęłam talerz i przycisnęłam kolana do swojej klatki piersiowej. 

- Może to zostawię dla siebie - uśmiechnął się tajemniczo, składając ręce przed sobą jak do modlitwy. Chłopak widząc moją minę szybko dodał - To nic strasznego. - dodał, jednak ja nadal nawet nie drgnęłam i obserwowałam każdy ruch chłopaka.  - Ubrudziłaś się nutellą - zaśmiał się chłopak wskazując na moją twarz. Kciukiem zaczęłam szukać tego miejsca, jednak nie mogłam znaleźć. - Nie tu, trochę wyżej, teraz w lewo - instruował mnie chłopak z uśmiechem. - Może pomogę? - wstał z fotela, jednak ja szybko pokiwałam głową na nie, na co chłopak wrócił na swoje poprzednie miejsce. - Smakowało? - spytał, gdy ja próbowałam zetrzeć te cholerstwo. Delikatnie pokiwałam głową na tak. - Cieszę się - uśmiechnął się. - Skoro już tutaj jesteś to może porozmawiamy? - spytał na co od razu pokiwałam przecząco głową. Może i miał dobre intencje, ale mimo wszystko mnie porwał, a ja nie miałam ochoty z nim gadać. - Okay, ale chce, żebyś wiedziała, że nie będę Cię zmuszać, żebyś ze mną tu gniła. Chcę, żebyś została przynajmniej do swoich urodzin - uśmiechnął się na co jeszcze bardziej się spięłam.

Skąd wiedział kiedy mam urodziny? 

- Spokojnie - zaśmiał się. - Nie wiem nawet kiedy są, ale zgaduje, że skoro się stamtąd jeszcze nie wyniosłaś to znaczy, że jeszcze osiemnastki nie masz - uśmiechnął się delikatnie. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć. Czułam przy nim strach, zwłaszcza, że zdawałam sobie sprawę z tego, że był ode mnie znacznie silniejszy i mógł mnie powalić jednym uderzeniem. Od razu się wzdrygnęłam na tą myśl.- Powiesz chociaż kiedy masz urodziny? - spytał ilustrując moją twarz. Przegryzłam wargę nie wiedząc co robić. 

- 1 lipca - powiedziałam niepewnie. Chłopak pokiwał głową na znak, że zrozumiał.

- Okay, to teraz chcę, żebyś jeszcze przez przynajmniej te osiem dni tu została. Nie mam zamiaru zamykać Cię na klucz, lecz chciałbym, abyś mi nie uciekała. Ja chce tylko pomóc, ale nic nie zrobię wbrew Tobie - uśmiechnął się pocieszająco.

- Już zrobiłeś - powiedziałam gorzko na co chłopak się tylko skrzywił. Po co ja mówiłam takie rzeczy? Naprawdę sobie grabiłam.

- Czuj się jak u siebie - powiedział i wstał, na co od razu wszystkie moje mięśnie się napięły. - A i jeszcze jutro pójdziemy do centrum na małe zakupy - mrugnął oczkiem. Uniosłam brew nic nie rozumiejąc z tej sytuacji, jednak wiedziałam, że prowokować ludzi, więc się nie odezwałam.  - Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem w pokoju naprzeciwko - powiedział po czym opuścił pokój na co odetchnęłam z ulgą. 

Nie wiedziałam co miałam robić. Z jednej strony bałam się jego głównego powodu przez który mi pomógł, ale z drugiej przy nim czułam się tak.. inaczej? Martwiło mnie to, że był w pokoju obok i w każdej chwili mógł tu wejść. Mimo wszystko zainteresował mnie swoją osobą. Był on tajemniczy, ale jednak tak otwarty. Był taki.. inny? I on jako jedyny chciał mi pomóc, chociaż mnie w ogóle nie znał.

Postanowiłam wstać z łóżka i pójść obejrzeć mieszkanie, w którym się znajdowałam. Niepewnie otworzyłam drzwi i jak najciszej je zamknęłam. Moim oczom ukazał się korytarz do którego były cztery pary drzwi. Wszystko wyglądało przestronnie. Przesunęłam się i zauważyłam schody prowadzące na dół. Nabrałam głęboko powietrza i mocno złapałam się poręczy. Wypuściłam powietrze przez nos po czym zaczęłam schodzić.

Gdy byłam już na dole moim oczom ukazał się dość duży salon. Na środku był duży telewizor, a niedaleko niego duża biała kanapa. Pomiędzy nimi stał mały stoliczek. Pod ścianą stała mała biblioteczka po brzegi wypełniona książkami. Na ścianie zauważyłam też kilka zdjęć, lecz szybko odwróciłam od nich wzrok, gdyż zauważyłam drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły na zewnątrz zważając na fakt, że przed nimi były dwie pary butów, w tym moje. Nad nimi był wieszak, na którym wisiała jedna szara bluza. Zrobiłam krok naprzód nie wiedząc co robić. Byłam już niedaleko tych drzwi i nagle natrafiłam na lustro. Spojrzałam w swoje odbicie i naprawdę dziwiłam się, że chłopak ode mnie nie uciekł. Co prawda tak wyglądałam prawie zawsze, lecz poza domem pokazywałam się w znacznie lepszym stanie. Przetarłam oczy licząc na to, że to choć trochę mi pomoże. Mimo wszystko sukienka, w której byłam wyglądała prawie tak samo jak wtedy, gdy byłam jeszcze w szkole z tą różnicą, że teraz była pognieciona i gdzieniegdzie mokra przez moje łzy. Przygniotłam ją delikatnie i zwilżyłam usta językiem. 

- Karola? - usłyszałam jego przestraszony głos prowadzący z góry, a po chwili już jego coraz głośniejsze kroki. Przykleiłam swoje ciało do ściany bojąc się co zaraz nastąpi. Po chwili stał już u podnóża schodów i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. - Chciałaś uciec, prawda? - spytał skrzywiając się. Pokiwałam głową na nie, jednak on wyglądał jakby nie wierzył.

- Szukałam kuchni, bo chciałam się czegoś napić - powiedziałam cicho. 

- Yhm - mruknął cicho, jednak było słychać po jego głosie, że nie wierzył. - Zaprowadzę Cię - poinformował kierując się w nieznanym mi kierunku, zapewne do kuchni. 

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz