20. Możesz mi coś obiecać?

2.5K 95 7
                                    

Obserwowałam jego uśmiech, oczy, szerokie ramiona czy umięśnioną klatkę piersiową doszukując się chociażby jednej niedoskonałości. Nie było jej. Był po prostu ideałem. Ideałem, którego chciałam mieć. W tym momencie nic nie wydawało mi się ważniejsze. Nie potrafiłam przestać myśleć o nim i o tym jak to wszystko mogłoby się potoczyć. Niestety życie nie było bajką, za kilka dni miałam skończyć urodziny, a potem już się z nim nie zobaczyć. To miał być koniec naszej historii i może nawet tak będzie łatwiej, jednak nie umiałam tak myśleć. Wszystko co dobrego przeżyłam wiązało się z nim, chciałam mieć więcej takich chwil. Tych z nim.

Nie myślałam już o nim jako o porywaczu czy moim oprawcy. Był moim wybawieniem i szczęściem. Był wszystkim co dobre.

Jeśli to miały być ostatnie dni jakie tutaj spędzę to miałam zamiar to wykorzystać i się cieszyć każdą chwilą. Nie miałam zamiaru już niczego żałować. Co się stanie, to się stanie.

Zauważyłam, że chłopak wrócił do środka, więc biegiem ruszyłam w stronę jeziorka, który znajdował się za domem. Gdy znalazłam się przy nim usiadłam na jego krańcu po czym stopy zanurzyłam w wodzie. Oparłam się dłońmi wplątując palce w trawę. Poczułam się naprawdę wolna i chciałam, aby było tak już zawsze.

- Przestraszyłaś mnie - wzdrygnęłam się wyrwana z transu. Odchyliłam się do tyłu obserwując twarz chłopaka. Posłałam mu uśmiech po czym położyłam się na trawie. Podłożyłam dłonie pod głowę po czym odetchnęłam głęboko. Czułam, że tego właśnie potrzebowałam. Po chwili chłopak położył się obok mnie i przymknął powieki. Oświetlały go promienie słońca, dzięki czemu mogłam go obserwować w pełnej odsłonie. Byłam tym jak najbardziej zadowolona.

W końcu otworzył oczy po czym skierował swój wzrok na mnie. Na jego ustach widniał cwaniacki uśmiech. Wiedział. Czekałam na jego uszczypliwy tekst, który sprawiłby, że zaczerwieniłabym się jeszcze bardziej, jednak nic takiego nie nastąpiło. Jedyne co zrobił to uśmiechnął się naprawdę szeroko przez cały czas obserwując moją twarz. Czym sobie na niego zasłużyłam?

Odwróciłam wzrok i wbiłam go w niebo.

- Masz piękne oczy - szepnął i słyszałam jak się poruszył. Znów czułam jak się przez jego słowa rumienię. Znów czułam jak moje serce szybciej biło. Znów poczułam motylki w brzuchu.

Powróciłam wzrokiem na chłopaka.

- Dziękuję - odparłam. - Twoje też są piękne - szepnęłam tak cicho jakbym powierzała mu swoją największą tajemnicę. Nie wiedziałam czemu to powiedziałam i po co. Nie zastanawiałam się nad tym, po prostu to zrobiłam. W zamian zostałam obdarzona szerokim uśmiechem, a to z kolei sprawiało, że nie żałowałam swoich słów.

- Dziękuję - skwitował lekko przygryzając wargę. Mój wzrok od razu spadł na nią. Nie potrafiłam odwrócić wzroku. Chciałam dotknąć jego ust.

Opanuj się!

Pokręciłam głową wbijając wzrok w chmurę nade mną.

Nie myśl o tym! To nic nie znaczyło. Hormony Ci buzują.

Musiałam się uspokoić, a przede wszystkim przestać myśleć o tym do czego mogło dojść, a nie doszło. Udawałam niewzruszoną tym wszystkim, jednocześnie przed oczami mając wciąż jego malinowe usta.

Usłyszałam jak się poruszył, wstał, a potem ruszył do domu. Poczułam się naprawdę źle, jak mogłam o nim tak myśleć i to jeszcze, gdy dla niego byłam jedynie ofiarą przemocy domowej. Liczyłam na cud, do którego na pewno nie dojdzie.

Po dłuższej chwili Eryk wrócił. Usiadł obok mnie po turecku po czym położył talerzyk z babeczkami. Wpatrywał się we mnie jakby czegoś oczekiwał. W końcu się podniosłam i przyjęłam taką samą pozę jak on. Chwyciłam za przysmak cały czas obserwując chłopaka.

- Gdzie chciałabyś wyjechać? - spytał w końcu po czym lekko przekrzywił głowę. Uniosłam brew zaskoczona jego pytaniem. Nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy nad tym nie myślałam. Przecież nie miałam do tego środków ani warunków. Będąc tam nie w głowie były mi marzenia. Jedyne o czym wtedy myślałam to, aby się wynieść. Reszta nie była ważna.

- Bez różnicy, byle daleko - stwierdziłam wzruszając ramionami. Chłopak przytaknął głową po czym cicho westchnął.

- Możesz mi coś obiecać? - uśmiechnął się lekko. Wyglądał jakby nie był pewien tego co mówił. Uniosłam brew. Z każdą chwilą coraz bardziej mnie zaskakiwał. - Jak odejdziesz, nie przestań się uśmiechać - uśmiechnął się delikatnie. Nie mogłam mu tego obiecać. To by było kłamstwem.

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz