To jest koniec

1K 37 43
                                    

Niall's POV

Lucy leżała w szpitalu tydzień, ponieważ lekarze chcieli mieć ją pod okiem czy, aby na pewno nic nie grozi jej ciąży. Natomiast ja przez ten czas odciąłem się do wszystkiego. Od niej, rodziny, znajomych. Nie rozmawiałem z nikim. Towarzyszyła mi jedynie cisza i moje własne myśli. Nadal jestem w szoku. Ja się nie nadaje na ojca. Sama moja reakcja to był jakiś żart. Zostawiłem ją tam kurwa samą. Nie odwiedziłem ani razu. Po prostu teraz potrzebuje czasu na przemyślenie wszystkiego, czy na pewno chcę być tym tatą, którym z pewnością byłbym chujowym. To już nawet nie chodzi o to, ona mnie po prostu nienawidzi. A za to, że wcale z nią nie utrzymuje kontaktu tym bardziej. Jestem beznadziejnym chłopakiem. Zrobiłem jej dzieciaka, a na dodatek zostawiłem ją samą. Brawo dla ciebie Horan.

Przetrwałem twarz z bezradności i wziąłem do ręki telefon z nadzieję, że może napisała jakąś wiadomość.

Pustka.

Weź się w garść Niall i idź do niej z bukietem róż, a następnie błagaj ją na klęczkach o przebaczenie.

***

Kupiłem te pieprzone róże, właściwie to sto róż, czerwonych bo takie są jej ulubione. Z torebką pełną słodyczy i bukietem w ręce, przemierzam szpitalny korytarz. Lucy leży w sali numer 295, która znajduje się na końcu korytarza. Wtedy, czyli tydzień temu byłem tu ostatni raz, nawet nie siedziałem za długo bo po tej informacji po prostu wybiegłem stąd jak burza i odjechałem swoim Range Roverem.

Stresuję się mocno, to co teraz się wydarzy może wiele zmienić.

Lucy's POV

- Jak się dzisiaj czujesz? - spytał czarnowłosy. Przez cały tydzień dotrzymywał mi towarzystwa, podnosił mnie na duchu i po prostu był. Z tego co pamiętam jest tutaj na praktykach, dość często sprawdza jak się czuje, czy czegoś mi nie brakuje. Widać, że lubi to robić i sprawia mu przyjemność pomaganiem innym.

- Źle. - odpowiedziałam beznamiętnie spoglądając za okno.

- Co się stało panno Lucy? - spytał przysiadając na skrawku mojego łóżka.

- Mów do mnie po prostu Lucy i naprawdę nic się nie stało. - zapewniłam.

- Był u ciebie wcześniej jakiś chłopak, czy to przez niego masz zły humor? - spytał troskliwie.

- Możliwe.

- Jeśli chcesz się wygadać to śmiało. - uśmiechnął się ciepło, a ja mimowolnie odwzajemniłam uśmiech.

- Chyba tak będzie najlepiej...

***

Opowiedziała mu wszystko co się wydarzyło od tego feralnego dnia, o tym, że straciłam zaufanie do Nialla i jakiekolwiek chęci do spotykania się z nim. O ciąży, której się kompletnie nie spodziewałam, co najlepsze on myślał, że oboje tego chcieliśmy. A na koniec po prostu się rozpłakałam bo tego jest już po prostu za dużo. Mam tylko pieprzone dwadzieścia lat, nie jestem na to gotowa, nie dam sobie rady. To wszystko miało wyglądać inaczej, miałam skończyć studia, w między czasie znaleźć sobie drugą połówkę, a dopiero potem myśleć o założeniu rodziny. 

- No dobrze - złapał mnie za rękę - A co w takim razie wydarzyło się dzisiaj?

Wytarłam chusteczką mokre od płaczu oczy i spojrzałam na niego. Moje spojrzenie było pełen bólu, a on chyba to dostrzegł, ponieważ wyraz jego twarzy zmienił się i ukazywał współczucie. 

- Przyszedł do mnie, po całym tygodniu milczenia - zaczęłam - Przyznam, że nawet się ucieszyłam, ale to co powiedział mi potem po prostu... On powiedział, że... - przełknęłam ciężko ślinę próbując powstrzymać łzy - Nasz związek się zakończył, ponieważ on nie jest gotowy na bycie ojcem i chce korzystać z życia. Powiedział też, że będzie mi wysyłał alimenty oraz kupi mi dom. Ale ja naprawdę tego nie chce... Wolałabym jego, chciałabym stworzyć szczęśliwą i pełną rodzinę... Naprawdę ja spróbuję mu nawet wybaczyć tamto, ale niech mnie nie zostawia...

A po tym słowie dałam upust moim emocjom i rozpłakałam się na dobre. Zayn - bo tak się nazywał czarnowłosy - przytulił mnie mocno, czego się po nim nie spodziewałam, i zaczął gładzić moje włosy co w pewnym stopniu mnie uspokoiło. Objęłam go równie mocno i po prostu próbowałam przestać szlochać.

- Lucy, nie przejmuj się nim on nawet nie wie jak cudowną osobę stracił. Jesteś wspaniała i zasługujesz na wszystko co najlepsze, jeśli tylko będziesz chciała pomogę Ci z dzieckiem.

Uśmiechnęłam się przez łzy i jedynie przytaknęłam głową.

- Jak wypiszemy Cię ze szpitala masz gdzie wrócić? - spytał.

- Niby mogłabym znów przeprowadzić się do mamy, jednak jej mieszkanie jest zbyt małe na naszą dwójkę.

- Rozumiem, może chciałabyś przez jakiś czas zamieszkać u mnie?

- To trochę niecodzienna propozycja...

- Nie daj się prosić, zajmę się tobą bardzo dobrze.

- No dobrze, ale tylko przez czas dopóki nie znajdę sobie mieszkania.

- Jasne, a teraz wypoczywaj, pamiętaj, że nie możesz się przemęczać! - krzyknął wychodząc z sali.

Jest naprawdę wspaniałym człowiekiem.

***

Na drugi dzień dostałam wypis ze szpitala. Ten tydzień wolny od wszystkiego zrobił mi dobrze, miałam dużo czasu na przemyślenie wszystkiego dokładnie. Przeanalizowanie każdego mojego następnego kroku. Przez myśli nawet przebiegło mi usunięcie ciąży, ale szybko wyrzuciłam ten pomysł z głowy. Nie mogłabym tego zrobić, już lepiej po prostu byłoby oddać te dziecko do adopcji, ale muszę wziąć za to odpowiedzialność. Przecież dobrze wiedziałam jakie mogą być konsekwencje, a teraz muszę przyjąć je na klatę. Z nim lub bez niego, poradzę sobie i będę silna.

- Lucy, jesteś już gotowa? - spytał z uśmiechem na twarzy czarnowłosy.

- Jasne. - odpowiedziałam zasuwając torbę, którą miałam na kolanach.

- W takim razie wstawaj i jedziemy. - powiedział i nim zdążyłam cokolwiek zrobić wziął ode mnie torbę i wyszedł z nią przed sale. Nie zwlekając również z niej wyszłam ostatni raz upewniając się, że wzięłam wszystko i razem z Zaynem udałam się na parkingu gdzie stał jego samochód.

W ciągu tych wszystkich dni mogę stwierdzić, że w pewnym stopniu zaprzyjaźniłam się z czarnowłosym. Rozmawialiśmy bardzo dużo, o rzeczach ważnych i ważniejszych lub po prostu nic nie znaczących głupotach. Dzięki niemu na mojej twarzy stale gościł uśmiech. Przy nim zapomniałam o... O Niallu. Nadal boli mnie jego zachowanie, nie będę tego ukrywać, że zdarzyło mi się płakać z jego powodu. Jednak to on był tym jednym. Właśnie, był, ale teraz widocznie nim już nie jest. Nie mam pojęcie czy uda mi się kogoś pokochać tak bardzo jak jego. Ale jedno wiem, tamto się już skończyło i nigdy nie wróci. To jest koniec.

Koniec.

Te słowo ciągle chodziło mi po głowie, aż do momentu kiedy dojechaliśmy do domu Zayna. Wysiadłam z samochodu i zabrałam swoją torbę pomimo tego, że chłopak chciał wziąć ją za mnie. Weszliśmy do jego mieszkania, po którym mnie potem oprowadził, a na koniec usiedliśmy przed telewizorem z zamiarem oglądania kolejnego odcinka Przyjaciół. I w takim sposób spędziliśmy sobotę wieczór.

Wow jednak udało mi się wyrobić z napisaniem rozdziału! Mam nadzieję, że wam się podoba i nie jest nudny! Wydaje mi się, że powoli zbliżamy się do końca, ale na razie o tym nie myślmy!

A tymczasem do następnego!

Horanowa ❤️

Hey, I'm Niall Horan N.H. [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz