Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 5)

331 30 43
                                    

– Co sądzicie? – spytałam natychmiast.

– Szkoda, że oni tak mało wiedzą. A zostanie tutaj... Sama nie wiem – przyznała Noelle. – Jednocześnie podoba mi się ten pomysł i boję się, co z tego może wyniknąć.

– Są jeszcze dziewczyny – przypomniałam.

– Ja z Noelle już na niewiele się tutaj przydamy. Czarować potrafią, a co wiedzieliśmy, w większości już powiedzieliśmy. Pozostały te ostatnie intrygi i wyprawy, może coś z tego tutaj wywnioskują, ale raczej wątpię. Tak naprawdę liczysz się ty i yangien – zakończył Deir. – Więc to chyba do ciebie należy decyzja.

– Macie prawo też decydować – zaprzeczyłam. – Siedzimy w tym razem.

– Chłopak wydaje się w porządku – Noelle przerwała tę część dyskusji.

– Ja mu wierzę. Ale wierzę też, że nieprzypadkowo właśnie taka osoba nas tu powitała. Trochę nie wyszło pierwsze wrażenie, przynajmniej drugie zaplanowali jak najlepiej.

– Wszędzie jacyś „oni" – westchnął tylko Deir.

– Najlepiej byłoby się stąd skontaktować z... Sami się domyślicie. Mogliby ją odnaleźć, musi być gdzieś niedaleko. Nic dziwnego, że przegrali, skoro nie potrafią nawet się znaleźć – wydała surowy wyrok Noelle.

– Ukrywają się – przypomniałam.

– A może to zły znak, że ona z nimi nie współpracuje? – spytał Deir.

– Gdyby byli zagrożeniem, wspomniałaby o nich. Nic nie wiedziała o tej grupie – odparłam.

– Na pewno nie było tak, że nie zdążyła wam wspomnieć?

– Nie, miałyśmy czas – odpowiedziała Noelle.

– To jaki mamy plan? – podjęłam. Może raz będziemy działać strategicznie...

– Nawet ja, bez kogokolwiek naprawdę bliskiego w zamku, wolałbym nie wypowiadać jawnej walki Noktrinom – odparł Deir. – A wiem, co was łączy z dziewczynami. To zbyt ryzykowne.

Przytaknęłyśmy mu. Pomachałam do Filena, który podszedł do nas szybkim, energicznym krokiem. Przyjrzał się nam uważnie.

– Naprawdę się cieszę, że to nie ja was mam przekonywać.

– Podsłuchiwałeś? – spytała Noelle.

– Nie, umiem jeszcze myśleć – wyszczerzył zęby chłopak. – O, idą! – wskazał ruchem głowy na jedno z kilku wejść do sali.

Mała grupka nie wyróżniała się. Ot, kolejny reginidr, jakid i winid, a raczej winidka. Ciekawskie spojrzenia przeniosły się na nich i ich śladem znów do nas wróciły.

– Witajcie – powitała nas kobieta, wyciągając ręce po kolei do każdego z nas. – Meires – przedstawiła się.

Miała podobne do tych Filena, duże brązowe oczy, nieco ciemniejsze kręcone włosy i całkiem ładną twarz, mimo kilku zmarszczek i perkatego noska. Tak jak z Filena emanowała wręcz beztroska pogoda ducha (choć musiałam mu przyznać, że potrafił spoważnieć), tak od niej czuło się przyjazne nastawienie, ale też spokój, którego chłopakowi chyba brakowało. Kojarzyła mi się z jakąś przyjazną ciotką.

– Kiren – przedstawił się jako następny reginidr. Nie zdołałam powstrzymać wzdrygnięcia się, kiedy usłyszałam ten nieludzki głos, tak podobny do słyszanego w nocy krzyku. Przypominał trochę echo, miałam wrażenie, że tego dźwięku nie wydaje żywe, miękkie ciało, a uderzenie o skałę. I tak nic przy następnym głosie, który rozbrzmiał piskliwie nie wiadomo skąd.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz