Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 3)

153 22 36
                                    

– Nie mogę sobie wyobrazić żadnego wyjaśnienia – Deir myślał praktyczniej.

– Wróćmy do przegranej bitwy – przerwała Ilay, odkładając jednocześnie księgi na półkę. - Po niej nastąpiło coś, co może wyjaśnić przynajmniej część uśpień. Setrionne zostało odkształcone czasowo.

– Co takiego? – Noelle zmarszczyła czoło.

– To skomplikowane – westchnęła Ilay. – Czas w zakładkach i światach nie płynie w jednym tempie, gdy je ze sobą porównujemy. Wszelkie zmiany jednak regulują się samodzielnie i dość szybko. Każde przyspieszenie czasu musi być wyrównane zwolnieniem, tak to działa naturalnie.

– Ale tutaj to nie stało się naturalnie? – odgadłam.

– Nie, dzięki naszym mocom. Setrionne i kilka sąsiednich zakładek znalazło się w stosunku czasowym 5:1 do reszty światów. Na każde pięć dni u nas przypadał jeden dzień reszty kosmosu.

– Na co to było?

– Porwania. Mogli staranniej wyszukiwać dzieci i organizować ich sprowadzenie do Setrionne. Z nawiązką wyrównywało to konieczność porywania dzieci częściej z perspektywy światów. Zresztą, to było trzysta lat temu. Nawet w Noktrze i Andrii nie słyszano wtedy o komputerach czy internecie. Mieli łatwiej.

– Ten system już na pewno nie działa. Starsze roczniki by zauważyły, że coś jest nie tak z datami – odezwał się Deir.

– Od początku plany musiały zakładać, że czas kiedyś będzie trzeba wyrównać. Podejrzewam, że zamierzali przenieść się przedtem do jakiejś innej kryjówki i ją też odizolować. Na pewno nie mogli liczyć na to, że będą utrzymywać Setrionne w innym czasie wiecznie. Miało dług, dług czterech lat na każdy rok. W zakładce minęło 275 lat, poza nią – 55. Zaczęło się to 805, skończyło w 1080.

Noelle wyginała palce w dziwaczny sposób, próbując sobie chyba zwizualizować te anomalie czasowe. Ekir zmarszczył czoło.

– Skończyło?

– W końcu nastąpił praktycznie przeskok, o te wszystkie lata, które Noktrini wykradli. 220 lat. Na pewno nie zgodnie z planem, bo poza Setrionne było tylko parę mniejszych grup i osób. Na pewno nie dość, by podtrzymać ciągłość trwania organizacji.

– Czyli jednego dnia przechodziło się z Setrionne i trafiało do, bo ja wiem, tysięcznego roku w Driennie, a następnego dnia już do tysiąc dwieście dwudziestego? – spytał Deir.

– Nawet nie dnia, a w jednej minucie, ale tak, zgadza się.

– Chyba rozumiem.

– Świetnie, rozrysujesz mi to później – mruknęła Noelle. Rozprostowała i zwinęła palce.

– Wiadomo, dlaczego to się stało? – odezwał się cicho Ekir. – Skoro nie zgodnie z zamierzeniami?

– I kiedy? – spytałam.

– Dwadzieścia pięć lat temu. Co do przyczyn mam tylko hipotezy. Najbardziej prawdopodobna opiera się na pewnej zbieżności. Właśnie wtedy z Setrionne udało się uciec Keronowi, przetrzymywanemu tu w uśpieniu czarodziejowi i strażnikowi yangiena.

– Tego spośród tajemniczych przybyszów? – dopytała Noelle.

– Dokładnie. Najpewniej zamieszany był to jakiś ruch wewnątrz organizacji. I tu jest jeszcze jeden aspekt. Zniszczenie rozdziału czasowego, jaki powstał między Setrionne i większością świata był idealną okazją do stworzenia yangiena. Naprawdę potężnego yangiena.

Noelle otworzyła lekko usta. Deir zerknął na mnie, z niepewnym uśmiechem. Też uśmiechnęłam się, starając się, by nie wyglądało to sztucznie. To by było w moim stylu – bycie beznadziejną również w korzystaniu z yangiena, co tuszowałby jedynie wyjątkowo silny artefakt i adekwatna iluzja wykorzystana przez Petersona. Zupełnie w moim stylu.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz