Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 3)

86 14 13
                                    

Z Noelle i Meri rozdzieliłyśmy się dopiero kilka kroków pod drzwi gabinetu Petersona. Podeszłam kilka ostatnich kroków sama i przystanęłam, gdy zobaczyłam uchylone drzwi. Ostrożnie się do nich zbliżyłam.

– Ludzie zmieniają poglądy, nawet czasem trochę osobowość, odmawiasz mi do tego prawa? – usłyszałam podniesiony głos Petersona.

– Ale nie aż tak nagle, jeśli nie mają powodu! – o mały włos nie podskoczyłam, gdy usłyszałam głos Ekira.

Co on u licha wyrabiał?

– Dokumenty z archiwów, bo, jak domyślam się, to do nich się dobrałeś, nie zdradzają wielu rzeczy. Często właśnie powodów, dla których miały miejsce... Pewne rzeczy.

– Dlatego pytam ciebie. I nie, nie włamywałem się do żadnych archiwów, jedynie porozmawiałem z rodzicami i Trevesem.

Zastanawiałam się, czy ta wersja ma szanse przejść.

– To stare dzieje, byliśmy młodymi ludźmi. Doszukujesz się spisków tam, gdzie były tylko młodzieńcza naiwność i głupota. – Henry urwał i westchnął. – Naprawdę wolałbym nie wspominać tych czasów.

Oparłam się o ścianę. Może spróbowałabym zajrzeć przez drzwi? Nie, to zbyt ryzykowne, a i tak bym się niczego nowego pewnie nie dowiedziała.

– Okej, wierzę, że mogłeś nagle zakochać się w Eri... Ma... W Erinne. Ale tak nagle ją porzucić? Naprawdę nie miałeś żadnego lepszego powodu poza „młodzieńczą głupotą"?

– Uświadomiłem sobie, że nie chcę do niej wracać. Mogłem działać dalej mądrzej, ale cóż... Nie wyszło. Wybacz – ton Petersona trochę złagodniał. – I naprawdę, dobrze ci radzę, nie drąż tego tematu więcej.

Znałam ten ton. Jeśli się nie myliłam, to był kolejny z momentów, w których mężczyzna wyrywał się spod władzy pieczęci.

Przez chwilę panowało milczenie. Przysunęłam się do drzwi i zaryzykowałam spojrzenie, lecz nic to nie dało – dostrzegłam jedynie tył głowy Ekira, i kant biurka Petersona.

Dosłyszałam słaby szmer. Pojęłam, że to nie milczenie, a szepty.

– ...Uważaj...niebezpieczeństwo...proszę...

Cóż, nic nowego. A pewnie do tego dążył Ekir. By wymusić na Petersonie przełamanie na moment klątwy. Pewnie liczył na coś więcej.

– Obawiam się, że i tak będziesz miał kłopoty – westchnął Henry głośniej. Aż odskoczyłam. – A teraz lepiej skończmy tę rozmowę, dziewczyna powinna tu być lada chwila.

Mocniej zabiło mi serce. Cały czas rozglądałam się, czy nikt się nie zbliża. Na widok jakiejkolwiek osoby zamierzałam od razu wejść i udawać, że ledwo co tu przyszłam, na szczęście korytarz był ślepym zaułkiem przy dalekiej odnodze i nikt mi tu nie przeszkadzał.

– Właśnie, dziewczyna – podjął znów Peterson. – Wiem, że jej sytuacja jest specyficzna, i już jest niemal pewne, że zostanie wciągnięta w nasze szeregi. Już została, w pewnym sensie. Do tego to jasne, że jako jeden z byłych uczniów, nie jestem przeciwnikiem wciągania byłych uczniów do naszej grupy. Jednakże, powstałe przez wzgląd na ostrożność zasady...

– Słyszę to po raz chyba setny w ciągu ostatnich dni. Trzymaliśmy się razem w podziemiach, bo musieliśmy. Nic ponad to. Trochę mi może ich szkoda, to tyle. Ale cóż... Nas mi bardziej szkoda.

– To dobrze.

– Choć... – Ekir urwał. Poczułam dreszcz przebiegający mi po plecach. – Mam wrażenie, że Elise rzeczywiście mogła się we mnie zakochać. Dziwnie się zachowuje, ilekroć się spotykamy, właśnie od czasu, gdy utknęliśmy razem w podziemiach.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz