Już patrząc z daleka dało się być pod wrażeniem rozmachu tego projektu. Olbrzymi plac budowy zajmował całą koronę wzgórza. Kręciły się tam setki robotników, by z wielkich stosów materiałów zbudować coś co zachwyci zarówno współczesnych jak i potomnych wieki później. Istniała jednak rysa na obrazie tego projektu budowlanego. Na wzgórzu powinna już stać bryła przyszłego pałacu, wykańczana przez rzemieślników! I właśnie dlatego na plac budowy wjeżdżał właśnie powóz z ważnym, poważnym pasażerem.
Na przybysza czekał już wysoki, chudy człowiek w ekstrawaganckim ubraniu tak obszernym, że wyglądał jak strach na wróble ubrany w to co akurat leżało na dnie szafy. Ów chuderlak osobiście otworzył drzwi powozu, ledwie ten stanął i zaprosił pasażera na zewnątrz, prosto w błocko placu budowy.
– Witam szanownego wysłannika jego wysokości, jam Alphonse Berg, architekt – zaszczebiotał do wyraźnie zgorszonego takim powitaniem urzędnika.
– Wiem architekcie – odparł oficjalnym tonem starszy mężczyzna. – Malcom Drey, do usług. Z woli księcia mam...
– Oczywiście, kontrola. Nie ma co z tym zwlekać – przerwał mu Alphonse z wesołą miną. – Proszę za mną. Oprowadzę pana po pałacu.
– Jakim pałacu... – chciał zdziwić się urzędnik, ale nie zdążył.
Architekt, nie czekając na gościa, ruszył w głąb budowy. Drey zrobił wielkie oczy, ale posłusznie podreptał za nim. Ciekawiło go co ów Berg chciał mu niby tutaj pokazać skoro na tą chwilę pałac stanowił raczej siatkę niedokończonych murów, gór cegieł i hałd piachu. Po półgodzinie chodzenia po zabłoconym placu Malcolm miał dość.
– Co takiego mam zobaczyć, architekcie? – spytał zniecierpliwiony.
– Jak to co takiego? – zdziwił się niepomiernie architekt. – Przecież tu gdzie stoimy będzie wznosił się wspaniały hol! Niech pan sobie wyobrazi podtrzymujące go kolumny z czerwonego granitu, zwieńczone rzeźbami zastępów bohaterskich rycerzy, nad którymi ujrzymy nieboskłon z chórami anielskimi zagrzewającymi wojowników do boju – opowiadał rozmarzony Alphonse.
Urzędnik już otwierał usta, by coś odpowiedzieć, ale towarzysz złapał go za ramię i poprowadził dalej, pokazując na puste powietrze.
– Przed nami staną marmurowe schody prowadzące w głąb tego pałacu cudów. Przeszło serka komnat: Wspaniałe sypialnie, jasne salony, przestronne gabinety. W jadalni stanie stół dla pół tysiąca osób, rzeźbiony z najlepszych gatunków drewna. Sala balowa będzie jeszcze większa. Zajmie całe wschodnie skrzydło, a wielkie okna pozwolą już i tak oczarowanym balownikom podziwiać piękno ogrodów oraz tej urokliwej okolicy. Mało tego! – zaznaczył Alphonse. - Dzięki moim nowatorskim pomysłom odpowiednio poprowadzone korytarze dla obsługi sprawią, że służba będzie praktycznie niewidoczna dla pańskiego oka...
– To wszystko brzmi fascynująco, architekcie, ale jednakowoż przybyłem tu żeby... – wtrącił się tym razem ostro urzędnik.
Drey czuł już jak zaczyna go boleć głowa od tego zalewu słów.
– Proszę mi nie przerywać! Wybił mnie pan z rytmu! – odparł jeszcze ostrzej Alphonse. – Jak już mówiłem, służba nie rzuci się w oczy, a specjalny system ogrzewania zapewni ciepło w całym pałacu i to z wielką oszczędnością na opale.
– Panie architekcie! Starczy już! Chciałbym powiedzieć...
Malcom miał już szczerze dość bergowego monologu, ale wyglądało tylko na to, że tylko brutalna siła powstrzymałaby ten słowotok, bo Alphonse mówił dalej, zupełnie ignorując Dreya. Tylko powaga urzędu stała starszemu mężczyźnie na drodze do radykalnych rozwiązań tej kwestii.
– Już sama fasada będzie zapowiedzią wewnętrznego przepychu: Płaskorzeźby, gargulce, rzygacze, balustrady i półkolumny będą zdobić front. W niebo wystrzelą iglice bajecznych wieżyc. Dokoła powstaną na zboczach hektary ogrodów z systemem stawów i fontann, a pod główne wrota poprzez szpaler posągów poprowadzi szeroka, brukowana aleja. I oto streszczenie mojego projektu. Liczę, że już pan, panie Drey rozumie moją wizję? Mimo swoich kosztów, ten pałac zachwyci ten świat! – dokończył Alphonse i spojrzał wyczekująco na urzędnika.
Malcolma aż zdumiała ta nagła cisza. Westchnął z ulgą, bo była jak miód na jego uszy. Wreszcie przyjął urzędniczą postawę i sięgnął pod płaszcz po list z książęcą pieczęcią.
– Nie wiem, czy rozumiem twoją wizję, panie architekcie, ale muszę powiedzieć, że ze względu na przekroczenie budżetu i wszelkich zadanych panu terminów oraz liczne inne nieprawidłowości przebywam wręczyć panu odwołanie ze stanowiska – oznajmił, wręczając Bergowi przesyłkę.
Dumny wizjoner, architekt Alphonse Berg, padł jak betka. Zemdlał.
CZYTASZ
Inktober 2019 pisarsko
FantasíaW tym miesiącu co roku odbywa się swoiste wyzwanie dla artystów pod nazwą Inktober. Polega ono na tym, by każdego dnia października stworzyć rysunek wedle wskazanego temat. Jednakże, ja nie jestem artystą, a skromnym, amatorskim pisarzem. Wciąż jedn...