Przez kolejne dni Hoseok nie mógł przestać myśleć o nieznajomym mieszańcu, którego poznał w odosobnionym domu wysoko w zaśnieżonych górach niedaleko lasu. Ciągle miał przed oczami jego brązowe, włochate uszy i ogon, które wydawały się tak niezwykle miękkie. Wiele razy przyłapywał się na odpływaniu daleko we własne teorie, podczas którego wyłączał się kompletnie i nie słuchał o czym były prowadzone lekcje. Próbował później skupić się ponownie, ale nie było to wcale łatwe, gdy nieświadomie jego myśli samoczynnie uciekały w jednym kierunku.
Długo wyglądał przez oblodzone okna klasy, w której aktualnie miał zajęcia, próbując dojrzeć wysokie góry, stojące nieruchomo, chroniąc ich małe miasteczko. Zastanawiał się, jak wiele tajemnic jeszcze skrywają. Czy cały gatunek takich mieszańców, jak ten jeden, którego spotkał niedawno, zamieszkuje te przez nikogo niezbadane tereny? Może było tam jeszcze tyle różnych, nadzwyczajnych rzeczy, które nie zostały odkryte i rozpowszechnione?
Myśli zaprzątały głowę Hoseoka przez bardzo długi czas, do tego stopnia, że zaczął wypisywać w zeszycie pomysły tego, co mógłby odkryć na górskich szczytach. Nieważne czy był w szkole, w swoim pokoju, czy odśnieżał podwórko lub zmywał naczynia. Ciągle łapał za ołówek i zapisywał wszystkie idee w granatowym notatniku. Jednak najczęściej w jego umyśle pojawiał się wystraszony nastolatek z puszystym ogonem, który na dobre zagnieździł się w jakiś sposób w jego sercu.
Prowadzony przez czystą, ludzką ciekawość, zniecierpliwienie i ogromną chęć poznania odpowiedzi na nurtujące go pytania, w następny weekend wybrał się na samotną wycieczkę, której cel chował się między śnieżnymi zaspami. Wciąż pamiętał ścieżkę, którą kierowali się za pierwszym razem i która unikała większości stromych zejść i śliskich nawierzchni. Miał wrażenie, że tym razem idzie znacznie szybciej niż wcześniej i z ekscytacją wyczekiwał momentu, w którym zobaczy dom z rudym dachem.
Gdy nareszcie spostrzegł wyczekiwany budynek, tuż przy zejściu do lasu, wyglądał on tak samo, jak za poprzednim razem. Nikt nie kręcił się w pobliżu, żaden samochód nie czekał na podjeździe, wszystkie okna były zamknięte. Wydawało się, jakby nikt tutaj nie mieszkał albo wyruszył na jakąś daleką podróż dawno temu. Hoseok miał jednak nadzieję, że myli się co do tych przypuszczeń i za chwilę zobaczy osobę, dla której pokonał tyle drogi.
Przeszedł na tył wysokiego domu i stanął przed kamiennym murkiem, na oko dwumetrowym. Nie pomyślał w ogóle o tym, że nie będzie w stanie dostać się teraz na drugą stronę, bo nie ma kto go podsadzić. Główkował przez chwilę, co zrobić, by pokonać tę przeszkodę, jednocześnie nie zwracając na siebie niepotrzebnej uwagi (wciąż nie miał pewności, czy w środku domu ktoś się nie kryje), ale żeby dowiedzieć się, że uszaty nastolatek siedzi na tarasie, tak jak wcześniej. I po krótkiej burzy mózgów, którą przeprowadził sam ze sobą, patrząc na swoje ośnieżone buty, wpadł tylko na jeden pomysł.
Skoczył do góry, próbując dojrzeć, co jest po drugiej stronie. Później zrobił to ponownie i jeszcze raz, aż w pewnym momencie spostrzegł postać siedzącą na drewnianym, zadaszonym podeście. Skoczył po raz kolejny i już wtedy miał pewność.
CZYTASZ
tajemnica gór || vhope
FanfictionGłupie, miejscowe legendy o stworze żyjącym w górach zaczęły w końcu krążyć po liceum, w którym uczył się Hoseok. Brzmiały jednak tak niedorzecznie, że od samego początku chłopak negował ich wiarygodność. Lecz kiedy nadarza się okazja do zweryfikowa...