Kolejne dwa tygodnie minęły Hoseokowi w samotności, niepewności i smutku. Wstając wcześnie rano na zajęcia, wracając późnym popołudniem i siedząc po tym samemu w swoim ciasnym pokoju, zamartwiając myśleniem o najlepszym przyjacielu. Nie otrzymał żadnego telefonu, miał również zakaz dzwonienia, o wejściu na górę nie było nawet mowy i nie próbował żadnych sztuczek, by wymknąć się niezauważenie spod matczynego zakazu. Rodzice Taehyunga na pewno strzegli swojego domu jak największej fortecy. Hoseok nie musiał sprawdzać i ryzykować długiego spaceru na szczyt górski, by wiedzieć, że nie dostanie się do pokoju swojej wilczej bratniej duszy.
Spędzał wolny czas na myśleniu, analizowaniu słów, które padły pamiętnego wieczora, poddawaniu każdej możliwej obróbce wyznania hybrydy. Chciał zapytać go o tak wiele, ale nie mógł. Zaczął nawet pisać do niego listy, choć nie znał adresu domu z rudym dachem. Każdy z nich zgniatał i wrzucał do kominka, wiedząc doskonale, że nie otrzyma na nie odpowiedzi.
Zima zdawała się towarzyszyć mu w jego smutku. Wielokrotnie spędzał godziny na wpatrywaniu się w prószący za oknem śnieg, tworzący coraz większe zaspy na jego podwórku. Temperatura na zewnątrz co noc wskazywała stopnie poniżej zera, czasem liczące nawet minus piętnastu. Otulone z każdej strony górami niewielkie miasteczko wielokrotnie popadało w mroźny sen tuż po zmroku, hojnie darząc swoich mieszkańców przeszywającymi strumieniami wiatru, który wkradał się przez nieszczelne okna, gasił płomienie w kominkach, utrudniał wstawanie rano. Hoseok lubił zimę, ale marzył, aby tegoroczna wkrótce się skończyła. Nie miała dla niego już takiego uroku, gdy nie spędzał jej razem z Taehyungiem.
Kolejny sobotni poranek upłynął mu na czytaniu komiksów na łóżku w swoim pokoju. Co jakiś czas rzucał znudzone spojrzenie w stronę zaszronionej szyby, by po raz kolejny dostrzec coraz bardziej nawarstwiający się na jego parapecie puch. Kiedy w korytarzu ciasnego mieszkania rozległ się dźwięk telefonu, wyprostował się cały, zaglądając przez niewielką szparę ciężkich drzwi, których nie domknął, gdy wracał z kuchni. Jego mama odebrała, mówiąc cicho do słuchawki. Nasłuchiwał jej słów, choć nie oczekiwał wiele. Po tak długim czasie milczenia ze strony rodziny Kim czy samego Taehyunga, zaczął tracić nadzieję. Powoli oswajał się z myślą, że może już nigdy więcej nie zobaczy swojego przyjaciela. Może wyjechali tej samej nocy, kiedy zabrali go z jego domu, a on miałby nigdy się o tym nie dowiedzieć? Taka ewentualność też istniała i zasmucała go bardzo, jednak nic nie mógł na to poradzić. Pozwalał sobie przeżywać wewnątrz swego rodzaju żałobę, bo codzienne wypatrywanie wilczych uszu coraz bardziej go dołowało.
Z zamyślań brutalnie wyrwało go ciche pukanie i mama stojąca w drzwiach. Przyciskała słuchawkę telefonu do piersi, naprężając spiralny kabel do maksimum.
– Hoseokie – szepnęła – to rodzice Taehyunga.
Na jej słowa wystrzelił z pokoju jak strzała, kompletnie nie spodziewając się po sobie takiej reakcji. Nadzieja powróciła, światło na nowo wkroczyło do jego życia. Była szansa, mała, niewielka. Minimalna szansa, że coś się zmieni albo raczej wróci do normalności. Dłonie drżały mu, gdy odbierał słuchawkę od kobiety, przykładając ją do ucha. Głos długo nie chciał przejść przez ściśnięte gardło, jednak nie było takiej potrzeby, bo to ojciec Taehyunga pokierował całą rozmową od samego początku.
CZYTASZ
tajemnica gór || vhope
Fiksi PenggemarGłupie, miejscowe legendy o stworze żyjącym w górach zaczęły w końcu krążyć po liceum, w którym uczył się Hoseok. Brzmiały jednak tak niedorzecznie, że od samego początku chłopak negował ich wiarygodność. Lecz kiedy nadarza się okazja do zweryfikowa...