Po chwili zdecydowałam się otworzyć drzwi. Mój ojciec właśnie podnosił rękę na panią Lee, która już miała ślad na policzku po uderzeniu.
- Błagam! Przestań! - zawołałam do ojca, a ten spojrzał na mnie przez ramię nieco skonsternowany tym, że odważyłam się pojawić i powiedzieć coś głośniej.
- W końcu się pojawiła - skomentował próbując zachować spokój i podszedł do mnie.
- Zostaw ją w spokoju! - zaprotestowała zdecydowanym tonem kobieta, a ja delikatnie się skuliłam, obawiając się uderzenia.
- Dlaczego uciekłaś? Przez ciebie musiałem przyjść aż tutaj - powiedział i wskazał na swoją byłą partnerkę, która właśnie bezsilnie opadła na podłogę. Mogłam tylko zgadywać, ile czasu trwała jego wizyta w tym mieszkaniu.
Do moich oczu napłynęły łzy. Dlaczego, po raz kolejny, mogłam tylko bezsilnie płakać? Ojciec złapał mnie za ramię i pociągnął za sobą. Praktycznie spadłam ze schodów, gdy ciągnął mnie w kierunku dworu. Wyszliśmy na zewnątrz, a moją skórę otulił chłodny wiatr.
Deszcz padał coraz mocniej. Spadał na moją twarz skutecznie zakrywając łzy, które cały czas spływały po moich policzkach.
- Wsiadaj - rozkazał wskazując na znajome, srebrne BMW.
W duszy błagałam, żeby nie był to samochód Sehuna, jak bardzo zawiodłam się, gdy za kierownicą zobaczyłam mojego przyjaciela. Dawnego przyjaciela, poprawiłam się w myślach. Usiadłam na miejscu z tyłu i cicho zaczęłam łkać, jednak Sehun zdawał się tego nie słyszeć.
- Do hotelu - rozkazał ojciec, a samochód ruszył. Pod moje powieki napływały kolejne łzy. W tym momencie tak się bałam tego, co miało się wydarzyć.
Po chwili staliśmy już pod największym i za razem najlepszym hotelem mojego ojca.
Uwielbiany przez gości, bardzo często uważany przez nich za przedsionek nieba, ze wspaniałą obsługą i pięcioma gwiazdkami w zestawie. Dla mnie był to budynek wyciągnięty z najgłębszych czeluści piekieł. To tutaj ciemna strona Seulu załatwiała swoje szemrane interesy, bawiła się dziewczynami w moim wieku jak jakimiś sex-zabawkami. Znów zaczęłam przeklinać Boga, że musiałam tu wrócić.
Weszliśmy do bogato zdobionego holu i od razu ruszyliśmy do windy. Sehun skrzętnie unikał mojego spojrzenia. Zachowywał się tak, jakby dowoził do klienta worek ziemniaków. Zwykły towar. Chłopak wcisnął guzik z numerem trzynaście. Dla niektórych było to piętro rozkoszy, dla innych piętro cierpienia i tortur, którym towarzyszyło tylko i wyłącznie upokorzenie.
Spojrzałam kątem oka na Sehuna, który skutecznie unikał kontaktu wzrokowego ze mną, zachowywał się jak zaprogramowana maszyna. Cały czas patrzył nieobecnym wzrokiem w jeden punkt w windzie, jego mina wskazywała na to, że nad czymś intensywnie myśli.
Gdy winda wydała charakterystyczny dźwięk, a drzwi rozsunęły się, ojciec dość brutalnie wypchnął mnie z windy. Przez chwilę ciągnął mnie przez korytarz by w końcu zatrzymać się przed drzwiami z numerem 411, moim więzieniem przez poprzednie lata. Uchylił drzwi i wepchnął mnie do środka. Nie dając mi szansy na cokolwiek, zamknął drzwi na klucz.
Bezsilnie opadłam na podłogę i zaczęłam szlochać. Nawet nie wiem ile siedziałam w tym jednym miejscu, mogłam tylko stwierdzić, że na tyle długo, by zdrętwiały mi nogi. Z tego przerażającego transu wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Przerażona podniosłam zapłakane oczy ku górze, by zobaczyć Sehuna.
- C... Co ty tu robisz? - wydukałam dławiąc się słonymi łzami.
- Wstań - odparł, jego ton był zupełnie spokojny, jakby nic się nie stało. Jakby, to, co teraz się dzieje było zupełnie normalne i zaplanowane.
Niechętnie podniosłam się, w momencie, gdy udało mi się wyprostować poczułam silne zawroty głowy i delikatnie się zatoczyłam. Zbyt bardzo bolała mnie teraz głowa, przez ostanie godziny płaczu i stresu.
- Dlaczego...? - zapytałam, ale nie byłam w stanie dokończyć zdania. To było dla mnie zbyt wiele.
Sehun spojrzał na mnie z podniesioną lewą brwią.
- Musisz wyglądać znośnie. Zawołać kogoś żeby zrobił ci makijaż? Pomógł ci w przygotowaniach? - zapytał, a ja zbladłam.
- Po co? - zapytałam z narastającym przerażeniem.
- Wszystko w swoim czasie, malutka - odparł i rzucił na łóżko świeże ubrania. Usiadł w fotelu i wyjął telefon.
- Kto tu przyjdzie? - zapytałam siląc się na zdecydowany ton, ale i tak mój głos cały aż drżał.
- Ktoś, a teraz idź do łazienki przebrać się i zrobić jakiś makijaż. Jeżeli ojciec tak cię zobaczy każe mi cię siłą przygotować, a uwierz mi, nie chcesz tego - odparł, nie podnosząc wzroku znad swojego drogiego telefonu. Przetarłam ręką oczy i wzięłam ubrania do łazienki.
Zamknęłam drzwi, które, z wiadomych powodów, nie miały blokad. W tym więzieniu miałam nie znaleźć bezpiecznej przystani. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Oczy zaczerwienione i opuchnięte wyglądały, jakbym oberwała kilka razy. Nos delikatnie zaczerwieniony od kataru, który przez cały czas towarzyszył łzom. Usta delikatnie spękane i wysuszone, za pewne dlatego, że będąc na dworze jak zwykle beczałam.
Dlaczego nie mogę być jak te odważne dziewczyny z filmów i książek, które z podniesioną głową idą przez świat mimo wielu przeciwności?
Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Z przerażeniem gwałtownie odwróciłam głowę w tamtą stronę.
- RaeRim? Jesteś już gotowa? - spokojny, trochę stłumiony głos Sehuna rozszedł się po pomieszczeniu.
- Zaraz... - odpowiedziałam łamiącym się głosem i z prędkością światła przebrałam się w świeże ubrania.
Co dziwne, nie były to żadne wyzywające ubrania, które więcej odsłaniały niż zasłaniały. Były to jeansowe rurki i koszulka, która odsłaniała ramiona. W porównaniu do tego, co miałam do tej pory, gdy musiałam robić te okropne rzeczy, te ubrania były niezwykle... Zwykłe.
Niepewnym krokiem wyszłam z łazienki, by zobaczyć osobę, której się tutaj nie spodziewałam.
CZYTASZ
Psychoza ☑
Hayran KurguGdy młoda RaeRim w końcu wychodzi ze szpitala psychiatrycznego, okazuje się, że wolałaby tam szybko wrócić. Codzienne życie, gdy musi ukrywać się przed okropnym ojcem okazuje się być ponad jej siły. Dziewczyna próbuje walczyć, licząc, że może coś wy...