Spojrzałam na mojego ojca, który wraz ze swoim najserdeczniejszym kolegą, a moim najczęstszym "klientem" i oprawcą, kłócił się ze sprzedawcą. Nie czekając na możliwe spotkanie zaczęłam się wycofywać. Wzięłam koszyk z produktami i szybki poszłam do kasy ignorując to, że nie mam mąki. Na głowę narzuciłam kaptur, a na nos okulary przeciwsłoneczne. Jak na złość przy kasie stała kobieta, która nie potrafiła się doliczyć jakieś drobnej sumy.
- Szybciej... - mruknęłam pod nosem i zaczęłam nerwowo uderzać nogą o podłogę.
Niestety było już za późno. Za mną stanął ojciec i jego znajomy. Jednak obaj nie zwrócili na mnie szczególnej uwagi, gdyż byli zbyt zajęci rozmową.
- To od kiedy znowu startujemy?
- Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą. Za niedługo zapewne wyjdzie ze szpitala, a wtedy znów będzie można rozkręcać nasz interes.
- Nie możesz jej z tego już wypisać? Wiesz, że przez te cztery lata straciliśmy dużo klientów właśnie poprzez stratę tej dziewczyny. Była najlepiej obdarzona przez los.
- Myślisz, że mi się to podoba?! Sdehun milczy jak grób! Za niedługo chyba go do niego wpędzę!
- Jego ojciec nie może jakoś na niego wpłynąć?
- Jego ojciec to pizda. Ten dzieciak rządzi w ich biznesie.
- Hmm... Przemyt? A tak w ogóle widziałem go ostatnio. Jechał tym swoim nowym BMW z jakąś laską. - Mój ojciec zaśmiał się na uwagę swojego przyjaciela.
- Widocznie znudziły mu się te sugerowane przez nas. Nasz mały prokuratorek...
W tym momencie kasjerka w końcu zaczęła kasować produkty, które wyłożyłam na taśmę. Skupiłam się na zapłaceniu i jak najszybszym wyjściu z tego pieprzonego sklepu. Niosłam cztery dość ciężkie torby z zakupami, ale trzeba było sobie radzić. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nagle przede mną nie pojawił się Jungkook.
- Dzień dobry. Pomóc ci, noona? - zapytał i dosłownie wyrwał z moich rąk siatki.
- Dzień... Dobry - wyszeptałam trochę zmieszana tą sytuacją. - Dlaczego nazwałeś mnie 'noona'?
- Och... Dzisiaj menedżer przedstawił nam twoje dokumenty. Jesteś ode mnie starsza, noona - wytłumaczył, a ja przełknęłam ślinę ze zdenerwowaniem.
Co mogło być w dokumentach? Czy była informacja o moim pobycie w szpitalu? Co teraz zrobię? Mogą wziąć mnie za wariatkę i wyrzucić. Jeszcze ta sytuacja z Sehunem... To mnie przerasta, a to dopiero tydzień od wyjścia ze szpitala. Pewnie za niedługo do niego wrócę.
- Noona? Słuchasz mnie? - głos Kooka wyrwał mnie z zamyślenia.
- Och... Przepraszam - powiedziałam i spuściłam wzrok na płytki brukowe.
- Nic nie szkodzi... Mówiłem tylko, że muszę na chwile wrócić do domu, więc zaniosę te ciężkie siaty za ciebie - powtórzył chłopak i trochę mnie wyprzedził, szybko dorównałam mu kroku i nieśmiało podniosłam wzrok na jego twarz.
- Ja... Chyba powinnam sama... - wyszeptałam niepewnie za co zostałam uraczona jego zdziwionym spojrzeniem.
- Miałbym tak drobnej istotce oddać te toboły, bo istotka stwierdziła, że powinna zrobić to sama? - zapytał a w jego głosie było słychać ironię zmieszaną z rozbawieniem. Spuściłam wzrok na swoje buty.
- Przepraszam... - powiedziałam odruchowo, w zasadzie nawet nie wiem, za co przepraszałam, jednak tak było mi łatwiej.
- Agh... Nie przepraszaj za nic! Musisz być bardziej pewna siebie! - powiedział brunet i w tym momencie stanęliśmy przy bloku, w którym mieściło się mieszkanie BTS.
Otworzyłam drzwi i wypuściłam chłopaka do środka. Ten od razu zaniósł siatki do kuchni i pobiegł do góry. Po chwili zbiegł z kilkoma teczkami, rzucił mi 'ja lecę, nie przemęczaj się, bo wyglądasz jakbyś miała zemdleć' i zniknął za drzwiami. Zostałam sama w tym dużym mieszkaniu analizując, co powiedział chłopak.
- Wyglądam jakbym miała zemdleć? - zapytałam samą siebie i poszłam do łazienki, by przejrzeć się w lustrze. - Nie jest aż tak źle - powiedziałam dotykając ręką swojego policzka.
W końcu zrezygnowałam z oglądania swojej twarzy w lustrze i poszłam do kuchni, żeby rozpakować zakupy.
- Nie kupiłam mąki - westchnęłam załamując ręce. - I co teraz? - zapytałam samą siebie, ale moje załamki przerwał dzwonek informujący nadejście wiadomości. Była od Sehuna.
'Może zjemy dziś na mieście? Przyjadę po ciebie o 17, tam gdzie wczoraj.'
Pytanie było, czy na pewno chcę się z nim spotkać po tym, co na jego temat usłyszałam. Ale ojciec mógł kłamać, zwłaszcza, że Sehun nie wydał mojego miejsca pobytu, więc w końcu zdecydowałam się na następującą odpowiedź:
'Dobrze, będę czekać'
Odłożyłam telefon i dokończyłam rozpakowywanie zakupów.
Potem zajęłam się ogarnięciem domu. Zrobiłam pranie, odkurzyłam podłogi i je umyłam. Po czterech godzinach od powrotu do ich mieszkania już wszystko było zrobione, więc wyszłam z budynku i poszłam w stronę biura pani Lee, gdzie znalazłam prace. Weszłam do środka i zauważyłam znajomą kobietę, która właśnie obsługiwała jakiegoś klienta. Gdy tylko skończyła podeszła do mnie.
- RaeRim, co tu robisz? - zapytała biorąc mnie pod ramię i prowadząc do kafejki dla pracowników.
- Dziś byłam w sklepie i widziałam go - wytłumaczyłam siadając naprzeciw kobiety przy stoliku. Moje ręce mimowolnie zaczęły się trząść. - Rozmawiał o Sehunie i to było trochę dziwne. Mam się z nim spotkać, ale boję się, że to co mówił mój ojciec, to prawda... - wyszeptałam.
- Nie wiem, co mówił twój ojciec, ale wydaje mi się, że musisz z nim po prostu porozmawiać. Dopiero wtedy możesz osadzić danego człowieka. - Zdecydowałam się posłuchać rady pani Lee. Podziękowałam jej i wyszłam z biura.

CZYTASZ
Psychoza ☑
FanfictionGdy młoda RaeRim w końcu wychodzi ze szpitala psychiatrycznego, okazuje się, że wolałaby tam szybko wrócić. Codzienne życie, gdy musi ukrywać się przed okropnym ojcem okazuje się być ponad jej siły. Dziewczyna próbuje walczyć, licząc, że może coś wy...