#5 (Nie)Miłe Spotkanie

197 23 0
                                    

Spojrzałam na mojego ojca, który wraz ze swoim najserdeczniejszym kolegą, a moim najczęstszym "klientem" i oprawcą, kłócił się ze sprzedawcą. Nie czekając na możliwe spotkanie zaczęłam się wycofywać. Wzięłam koszyk z produktami i szybki poszłam do kasy ignorując to, że nie mam mąki. Na głowę narzuciłam kaptur, a na nos okulary przeciwsłoneczne. Jak na złość przy kasie stała kobieta, która nie potrafiła się doliczyć jakieś drobnej sumy.

- Szybciej... - mruknęłam pod nosem i zaczęłam nerwowo uderzać nogą o podłogę.

Niestety było już za późno. Za mną stanął ojciec i jego znajomy. Jednak obaj nie zwrócili na mnie szczególnej uwagi, gdyż byli zbyt zajęci rozmową.

- To od kiedy znowu startujemy?

- Spokojnie, wszystko mam pod kontrolą. Za niedługo zapewne wyjdzie ze szpitala, a wtedy znów będzie można rozkręcać nasz interes.

- Nie możesz jej z tego już wypisać? Wiesz, że przez te cztery lata straciliśmy dużo klientów właśnie poprzez stratę tej dziewczyny. Była najlepiej obdarzona przez los.

- Myślisz, że mi się to podoba?! Sdehun milczy jak grób! Za niedługo chyba go do niego wpędzę!

- Jego ojciec nie może jakoś na niego wpłynąć?

- Jego ojciec to pizda. Ten dzieciak rządzi w ich biznesie.

- Hmm... Przemyt? A tak w ogóle widziałem go ostatnio. Jechał tym swoim nowym BMW z jakąś laską. - Mój ojciec zaśmiał się na uwagę swojego przyjaciela.

- Widocznie znudziły mu się te sugerowane przez nas. Nasz mały prokuratorek...

W tym momencie kasjerka w końcu zaczęła kasować produkty, które wyłożyłam na taśmę. Skupiłam się na zapłaceniu i jak najszybszym wyjściu z tego pieprzonego sklepu. Niosłam cztery dość ciężkie torby z zakupami, ale trzeba było sobie radzić. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nagle przede mną nie pojawił się Jungkook.

- Dzień dobry. Pomóc ci, noona? - zapytał i dosłownie wyrwał z moich rąk siatki.

- Dzień... Dobry - wyszeptałam trochę zmieszana tą sytuacją. - Dlaczego nazwałeś mnie 'noona'?

- Och... Dzisiaj menedżer przedstawił nam twoje dokumenty. Jesteś ode mnie starsza, noona - wytłumaczył, a ja przełknęłam ślinę ze zdenerwowaniem.

Co mogło być w dokumentach? Czy była informacja o moim pobycie w szpitalu? Co teraz zrobię? Mogą wziąć mnie za wariatkę i wyrzucić. Jeszcze ta sytuacja z Sehunem... To mnie przerasta, a to dopiero tydzień od wyjścia ze szpitala. Pewnie za niedługo do niego wrócę. 

- Noona? Słuchasz mnie? - głos Kooka wyrwał mnie z zamyślenia.

- Och... Przepraszam - powiedziałam i spuściłam wzrok na płytki brukowe.

- Nic nie szkodzi... Mówiłem tylko, że muszę na chwile wrócić do domu, więc zaniosę te ciężkie siaty za ciebie - powtórzył chłopak i trochę mnie wyprzedził, szybko dorównałam mu kroku i nieśmiało podniosłam wzrok na jego twarz.

- Ja... Chyba powinnam sama... - wyszeptałam niepewnie za co zostałam uraczona jego zdziwionym spojrzeniem.

- Miałbym tak drobnej istotce oddać te toboły, bo istotka stwierdziła, że powinna zrobić to sama? - zapytał a w jego głosie było słychać ironię zmieszaną z rozbawieniem. Spuściłam wzrok na swoje buty.

- Przepraszam... - powiedziałam odruchowo, w zasadzie nawet nie wiem, za co przepraszałam, jednak tak było mi łatwiej.

- Agh... Nie przepraszaj za nic! Musisz być bardziej pewna siebie! - powiedział brunet i w tym momencie stanęliśmy przy bloku, w którym mieściło się mieszkanie BTS.

Otworzyłam drzwi i wypuściłam chłopaka do środka. Ten od razu zaniósł siatki do kuchni i pobiegł do góry. Po chwili zbiegł z kilkoma teczkami, rzucił mi 'ja lecę, nie przemęczaj się, bo wyglądasz jakbyś miała zemdleć' i zniknął za drzwiami. Zostałam sama w tym dużym mieszkaniu analizując, co powiedział chłopak.

- Wyglądam jakbym miała zemdleć? - zapytałam samą siebie i poszłam do łazienki, by przejrzeć się w lustrze. - Nie jest aż tak źle - powiedziałam dotykając ręką swojego policzka.

W końcu zrezygnowałam z oglądania swojej twarzy w lustrze i poszłam do kuchni, żeby rozpakować zakupy.

- Nie kupiłam mąki - westchnęłam załamując ręce. - I co teraz? - zapytałam samą siebie, ale moje załamki przerwał dzwonek informujący nadejście wiadomości. Była od Sehuna.

'Może zjemy dziś na mieście? Przyjadę po ciebie o 17, tam gdzie wczoraj.'

Pytanie było, czy na pewno chcę się z nim spotkać po tym, co na jego temat usłyszałam. Ale ojciec mógł kłamać, zwłaszcza, że Sehun nie wydał mojego miejsca pobytu, więc w końcu zdecydowałam się na następującą odpowiedź:

'Dobrze, będę czekać'

Odłożyłam telefon i dokończyłam rozpakowywanie zakupów.

Potem zajęłam się ogarnięciem domu. Zrobiłam pranie, odkurzyłam podłogi i je umyłam. Po czterech godzinach od powrotu do ich mieszkania już wszystko było zrobione, więc wyszłam z budynku i poszłam w stronę biura pani Lee, gdzie znalazłam prace. Weszłam do środka i zauważyłam znajomą kobietę, która właśnie obsługiwała jakiegoś klienta. Gdy tylko skończyła podeszła do mnie.

- RaeRim, co tu robisz? - zapytała biorąc mnie pod ramię i prowadząc do kafejki dla pracowników.

- Dziś byłam w sklepie i widziałam go - wytłumaczyłam siadając naprzeciw kobiety przy stoliku. Moje ręce mimowolnie zaczęły się trząść. - Rozmawiał o Sehunie i to było trochę dziwne. Mam się z nim spotkać, ale boję się, że to co mówił mój ojciec, to prawda... - wyszeptałam.

- Nie wiem, co mówił twój ojciec, ale wydaje mi się, że musisz z nim po prostu porozmawiać. Dopiero wtedy możesz osadzić danego człowieka. - Zdecydowałam się posłuchać rady pani Lee. Podziękowałam jej i wyszłam z biura.



Psychoza ☑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz