13. X-zeta

21 1 0
                                    

6 lipca 2019 roku
Kosmos 
Godzina 3.44 czasu ziemskiego

- Powodzenia wszystkim! - krzyknął ze szklistymi oczami oraz uśmiechem na ustach Michael i razem ze swoją drużyną wyszedł z głównego statku.

Grupa w składzie: Jack, Harry, Bill rozpoczęła lot na niezamieszkałą planetę X-zeta. Statek ruszył dokładnie w tym samym momencie, kiedy druga drużyna odczepiła się od statku matki.

- Witajcie - na statku rozbrzmiał ciepły, niski, męski głos. - Jestem William, wasz autopilot. 

- Cześć, William? - odpowiedział niepewnie Jack.

- Jestem do waszej dyspozycji. Jeśli macie jakieś pytanie, to pytajcie.

- Mam nadzieję, że on nie jest moim zagrożeniem, Mistrzu Jack? - spytała, w głowie Jacka, Arleta.

- Nie Arleto, nikt nie może z tobą konkurować - uśmiechnął się.

- Usiądźcie wygodnie, ponieważ lot będzie długi - ostrzegł William.

Jack usiadł koło Harry'ego. Archeolog zawsze chciał znajdować się blisko młodzieńca. W ten sposób miał go zawsze na oku.

- Jestem w kosmosie,  jestem w kosmosie - powtarzał sobie pod nosem ucieszony Bill.

~*~

X-zeta
Godzina 5.02

Statek lekko się zatrząsł. 

- Jesteśmy - oznajmił William.

Bill podszedł do szyby w kokpicie i ujrzał pomarańczową planetę. Było tam pusto - nic się nie ruszało, nawet nie drgnęło. Czarne niebo rozjaśniały tylko małe, złote gwiazdy.

- William? Czy na tej planecie jest tlen? - spytał.

- Niestety nie, polecam założyć skafandry, które znajdują się przy wyjściu.

- Chodźcie, musimy się spieszyć, zanim Empusa tu przyleci - oznajmił Jack i znienacka poczuł ból w tylnej części głowy, a oczy zaczęły świecić na niebiesko.

Jack znalazł się w dżungli. Rosły tam wysokie drzewa, a za nim znajdowało się źródełko z wodą. Wszędzie było zielono. Niebo przypominało płynną, niebieską ciecz. Przed mężczyzną stała staruszka z czarno-siwymi włosami, ubrana w długą, zdobioną złotem, niebieską suknię, a na głowie miała błękitną, wysadzaną diamentami opaskę.

~DK~

- Anastazja? - nie dowierzał Jack. - Czemu mnie tu sprowadziłaś? Coś się stało? Coś z mamą?

Kobieta z powagą patrzyła się na Dziedzica.

- Anastazjo, trochę mi się spieszy, więc mów, co się dzieje!

- Skoro zbliża się koniec... - przełknęła ślinę -...postanowiłam dać ci dostęp do pełnej mocy Klejnotu Ergii.

- O czym ty mówisz?

- Idź, spiesz się, zanim będzie za późno!

- Czekaj! - krzyknął Jack, lecz Anastazja, jak i cała dżungla, zniknęły.

~II~

Jack obudził się na podłodze statku.

- Wszystko okej? - spytał Bill, pochylając się nad kolegą.

- Wszystko okej - powiedział zmieszany i szybko wstał.

- Znowu jakaś głupia wizja z tą starą jędzą?

Inny Wymiar II: Uratować WieloświatOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz