Rozdział 6

230 14 0
                                    

    Kiedy znalazłam się w swoim pokoju.Zatrzasnęłam drzwi i odstawiłam kubek na  szafkę.Zatrzymałam się na środku pokoju.Boże czemu musiało mnie to spotkać.Do nie dawna miałam spokojne i poukładane życie.Miałam przed sobą przyszłość o której sama decydowałam.A teraz?Muszę wybrać jakiegoś obcego faceta i urodzić mu dzieci.A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na miłość?Czułam się jak klacz rozpłodowa.Oni chcą tylko mojego ciała.Zostałam sprowadzona do roli inkubatora.To straszne.A jak nikogo nie wybiorę to co skarzą mnie na śmierć jak moją matkę.Ukryłam twarz w dłoniach i zaczęłam szlochać.Czułam jak po moich policzkach płyną łzy ale nie potrafiłam przestać.Płakałam jak nigdy dotąd.Całym moim ciałem szarpały spazmy.Nagle poczułam że ktoś obejmuje mnie od tyłu.Przytula.Ten zapach, to ciepło.Wiedziałam że to Liam. Nie chciałam aby widział mnie w takim stanie.Słabą.Ale nie potrafiłam się wyrwać z jego ramion.Potrzebowałam jego siły.Odczytując moje potrzeby przytulił mnie jeszcze mocniej.Czułam jego twardą klatę na swoich plecach.Jego ciepły oddech łaskotał mnie delikatnie w kark.Po chwili jego usta znalazły się na swojej szyi. Całował mnie delikatnie.Moje ciało przeszył dreszcz rozkoszy rozpalając ponownie gorące pulsowanie miedzy nogami.Jego wargi były delikatne a pocałunki nieśpieszne.To było takie przyjemne i odprężające.Nie wiem kiedy przestałam płakać.Wtulałam się w niego i chłonęłam ciepło ciała.Oprócz ust Liama poczuła ciepły i wilgotny język.Lizał mnie delikatnie po szyi w przerwie miedzy pocałunkami.Zaczęłam drżeć.Oderwał swoje wargi i wyszeptał do mojego ucha.

-Loren nie pozwolę cie skrzywdzić.

Odwróciłam się ale pozostałam w jego ramionach.Było mi w nich tak dobrze.Nie byłam jeszcze gotowa z nich zrezygnować.Podniosłam głowę i spojrzałam w te zniewalające oczy.

-Miałam normalne życie o którym sama decydowałam a teraz mam stać się marionetką w cudzych rękach.Odebrano mi wolność i nie mam możliwości ją odzyskać?

Objął mnie mocniej a ja przycisnęłam policzek do jego piersi.

-Loren nie możesz żyć jak zwykły człowiek.Zawsze byś była narażona na atak.Przepraszam że to powiem ale twoja krew jest bardzo cenna.

Zamknęłam oczy rozkoszując się jego zapachem.

-Teraz czuje się jak worek na krew.

Poczułam jak jago klatka się unosi.Westchnął i wtulił twarz w moje włosy.

-Nie o to mi chodziło.Jesteś ważna bo możesz urodzić nam dzieci.

Boże jak on cudnie pachniał.

-No tak pragniecie tylko mojego ciała do prokreacji.

Czułam ja wciąga mój zapach i mruczy cichutko.

-Loren jesteś piękną kobietą.Każdy facet którego wybierzesz będzie cię czcił jak boginie.

Poczułam jego dłoń na swojej głowie.Głaskał mnie delikatnie.

-Nie wygrasz z przeznaczeniem.

Odepchnęłam go gwałtownie.Wypuścił mnie z ramion i cofnął się.

-Mam się poddać?Podporządkować?A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na miłość?

Przeczesał z frustracją swoje długie włosy.

-Uważasz że takich jak my nie można pokochać?Że na nią nie zasługujemy?

Zapytał.

-Miłości nie można narzucać.Kazać komuś kochać.Tak się nie da.Mam wybrać faceta z listy i co?Skąd mam wiedzieć czy coś do niego poczuję?

-Boże Loren.Zanim dokonasz wyboru poznasz wszystkich kandydatów.Zajmie to jakiś czas ale nikt cię nie zmusi do podjęcia decyzji w ciemno.A ze względu na twoje pochodzenie będziesz miała bardzo duży wybór. Uwierz mi.

Przyrzeczona (seria Miłość i Magia) tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz