Rozdział 12

206 12 0
                                    

Siedzę samotnie w swoim pokoju bo Liama wezwali do siedziby Rady.Wiem że pod drzwiami koczuje Janson.Zapraszałam go aby wszedł ale odmówił.Skoro woli siedzieć na podłodze w korytarzu jego sprawa.Przeglądam akta osobowe za radą Liama. Trzeba stwarzać pozory.Na razie do puki nie dowiemy się o co w tym wszystkim chodzi.Jest już późno dochodzi dziesiąta wieczorem i czuję zmęczenie.To był długi ale bardzo ekscytujący dzień.Nauczyciel którego obiecał mi konsul ma przybyć jutro po południu.Ze względu na rytuał zostało to przeniesione na następny dzień.Muszę poznać prawa wampirów.Ich reguły i rytuały choć by po to aby wiedzieć czego mogę żądać i czego mam prawo oczekiwać.Ze względów bezpieczeństwa zdjęłam zaklęcie tłumiące hałas z mojego pokoju więc czuję się trochę niezręcznie wiedząc że Janson słyszy każdy mój ruch to powstrzymuje mnie od skorzystania z łazienki ale jeszcze trochę i pęknę.

-"Liam"

Wołam w myślach i niemal natychmiast słyszę odpowiedz.

-"Tak moja słodka?"

Uśmiecham się na dźwięk jego głosu.

-"Tęsknię.Kiedy wrócisz?"

Czuję falę uczucia miłości płynącą wraz z jego słowami.

-"Wkrótce skarbie.Jak tylko porozmawiam z konsulem.Ja też tęsknię."

Wzdycham ciężko kiedy czuję jak zrywa połączenie.Dobra nie dam rady najwyżej odkręcę wodę.Kiedy ponownie zasiadam na sofie i czytam kolejne akta osobowe powieki tak mi ciążą iż się poddaję.Zamknę oczy tylko na chwilę.

Jestem w jaskini.Mrok rozjaśniają pochodnie umieszczone na ścianach ale ich blask jest zupełnie inny niż powinien.Płoną biało błękitnym płomieniem.Dziwne ale wiem że są zaklęte.Nie mam pojęcia skąd ta wiedza.Jaskinia jest olbrzymia i część pogrążona jest w mroku ale dostrzegam na środku jakiś postument.Ruszam w jego kierunku a kiedy się zbliżam kolejne pochodnie zapalają się oświetlając mi drogę.Kiedy jestem już wystarczająco blisko aby dostrzec przedmioty ułożone na postumencie zamieram z przerażenia bo wszystko umazane jest we krwi.Rozpoznaję naszą pieczęć rodową czyli róże i lilię splecione razem na zwiniętym manuskrypcie obok misy jak mniemam wypełnionej krwią i leżącym obok sztylecie.Kiedy podchodzę bliżej aby się lepiej przyjrzeć wszystko wokół znika i pogrąża się w mroku.Zaczynam panikować.Mój oddech przyśpiesza i rozglądam się szukając jakiego ktokolwiek źródła światła.Nagle ostre światło rani moje oczy.Zamykam je natychmiast w przypływie bólu i łez napływających mi do oczu.Mrugam kilka razy i ocieram łzy.Jestem w naszym domu.Jak się tu znalazłam.To przypominało teleportację ale kto mnie przerzucił.Rozglądam się czujnie i dochodzę do wniosku że to nie jest rzeczywistość.Znajduję się w pokoju babci.Niby wszystko jest na swoim miejscu ale mnóstwo tu kurzu i pajęczyn.Tak jakby nikt tutaj nie sprzątał od wielu lat.Na szafce nocnej leży koperta.Podchodzę i biorę ją do ręki bo napisane jest na niej moje imię. Odwracam ją a ona zamienia się w pył i wypada mi z ręki rozsiewając dookoła drobiny kurzu.Co się dzieje do cholery?To jest sen.Teraz to do mnie dociera.To tylko sen.Nagle ponownie wszystko wokół robi się czarne i słyszę głos babci.

-Loren została wybrana.Jej imię widnieje na świętym zwoju i pojawiło się w księdze.Nie macie prawa zbliżać się do niej.

-Babciu.

Wołam w ciemność ale nie słyszę odpowiedzi.Czuję dłoń na policzku i zrywam się z wrzaskiem.

-Loren to ja.Spokojnie.

Widzę twarz przerażonego Liama który uważnie mi się przygląda.Jestem w swoim pokoju.Zasnęłam.Rany to był tylko sen.Oddycham z ulgą .

-Przepraszam jeżeli cię wystraszyłem.

Przyrzeczona (seria Miłość i Magia) tom 1.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz