Gdyby tylko...[Drużyna]

208 14 18
                                    


Karina siedziała na krześle w kuchni i nie mogła oderwać wzroku od siedzących w salonie i ogrzewających się przy ogniu Hala i Lydii. Nie mogła się nadziwić jak dzieci tak szybko rosną. Dopiero co musiała go karmić, przewijać... A teraz jej wiecznie mały, szykanowany syn stał się skirlem jednej z najlepszych Drużyn w Skadnii!

Jak nie najlepszej.

A teraz Karina patrząc na tą parę, poczuła jeszcze większe ciepło w sercu. 

Gdyby tylko Hal dostrzegł, to co widzą wszyscy. Karina nie chciała, by stracił szansę na miłość. By się nie spóźnił...

Wszyscy wiedzieli, że Lydia jest zauroczona w Halu od dawna i dogłębnie, ale kto wie? Może kiedyś to uczucie przeminie. I dopiero wtedy Hal to zauważy. 

I wtedy może być już za późno.

Karina dobrze wiedziała. 

Miała nadzieję, że jej syn znajdzie miłość swojego życia i wcale nie byłaby zawiedziona, gdyby jego wybranką okazała się ta dziewczyna. Wręcz przeciwnie, bardzo lubiła Lydię. Była wspaniałą osobą: odważna, mądra, sprytna i ładna... 

Karina wyciągnęła naszyjnik spod koszulki i położyła sobie na dłoni, przyglądając mu się. Była to niewielka metalowa tarcza z wygrawerowanym słońcem. Nic drogiego, ale miał wartość sentymentalną. Był to prezent. 

Od Mikkela. 

To miało miejsce dopiero co po tym, jak Mikkel wykupił ją od handlarza, u którego była niewolnicą. Karina oczywiście była wdzięczna, ale zarazem nieufna w stosunku do Skandianina. Powszechna opinia o tych wilkach morskich wszakże nie była zanadto pochlebna. Ten, widząc jej zniechęcenie, podbiegł do najbliższego straganu w porcie i wrócił do niej z właśnie tym naszyjnikiem. Powiedział wtedy do niej, używając wspólnej mowy, że to prezent dla niej. Żeby to wygrawerowane słońce świeciło dla niej nawet wtedy, gdy to na niebie było schowane za chmurami. Wszakże w Skadnii trudno o słoneczny dzień, zwłaszcza w porównaniu do jasnego Araluenu. Ten prezent miał jej przypominać dom w chwilach największej tęsknoty. Był to gest, który zapoczątkował uczucie między ta dwójką. 

Odwzajemnione uczucie. 

Karina patrzyła na Hala i Lydię, przypominając sobie najlepsze chwile z Mikkelem. Jak powolną, niespieszną drogą poznawali siebie nawzajem i coraz bardziej się w sobie zakochiwali. Bardziej z każdym kolejnym spotkaniem. Bardziej z każdym kolejnym pocałunkiem. 

Teraz nadszedł czas na kolejną parę. 

Hal i Lydia. 

Czas na to, by zaczęli dostrzegać w sobie nawzajem to, czego inni nie dostrzegają. By poznawali siebie od innej strony, od której na co dzień nie pozwalają się ujrzeć. By ich miłość kwitła. 

Gdyby tylko Hal wiedział... 

- Nie grzecznie tak podglądać młodzież. - usłyszała szept przy uchu i aż podskoczyła na krześle, przestraszona. Obejrzała się gwałtownie, chcąc zobaczyć właściciela głosu. Był to Thorn. 

- Nie skradaj się tak. - Karina odetchnęła z ulgą, ciesząc się, że to nie jakiś zwykły bandyta. 

- Ja się nie skradam. - powiedział mężczyzna. - Ja po prostu tak chodzę. 

Ludzie, patrząc na Thorna, mają go za jakiegoś obdartusa czy pijaka. Co prawda w ciągu ostatnich kilku lat jego stan się znacząco poprawił, ale niektórych przyzwyczajeń nie da się od tak wykorzenić. Jednak gdy ktoś go dłużej zna lub zobaczy go w akcji, rozumie, że to wygląd jest zupełnie nie równoznaczny znaczeniu człowieka i jego umiejętności. Mimo swojej wielkiej postury i braku poczucia stylu, Thorn porusza się z niespodziewaną gracją. 

Karina z powrotem przeniosła wzrok na dzieci, siedzących przy ogniu. 

- Coś się stało? - spytał, kładąc jej rękę na ramieniu. 

- Nic... - Karina położyła swoją dłoń na jego. - Tylko patrzę tak na nich i... I im zazdroszczę. 

- Czego? 

- Przyszłości. Wspólnej przyszłości przy odrobinie szczęścia. - powiedziała na tyle cicho, by siedzący w sąsiednim pokoju Lydia z Halem, nie słyszeli. 

- Sądzisz, że oni...? - Thorn wydawał się zaskoczony stwierdzeniem narzeczonej. 

Karina zachichotała.

- Ty naprawdę tego wcześniej nie zauważyłeś? Ach, wy faceci. Nie dostrzegacie tego, co macie pod nosem. Nic dziwnego, że Hal nadal nie rozumie, skoro za wzór ma ślepca. 

- Uważaj na słowa. Mam wiele wad, ale ślepcem nie jestem. - zagroził jej palcem, ta tylko odpowiedziała mu uśmiechem. 

Popatrzyła się na dzieci, siedzące przy ogniu, próbujących się ogrzać  i odpocząć po niebezpiecznej przygodzie, z której wspólnymi siłami wyszli cało. 

Gdyby tylko zrozumiał szybciej niż Thorn. 

Gdyby tylko na czas.

Gdyby tylko... 


****************************

Takie małe przemyślenia.

Mam pewną teorię spiskową na temat wyborów miłosnych Kariny, ale rozpiszę się chyba na ten temat innym razem, chociaż wplotłam delikatne myśli w ten tekst, ale nie wiem czy są na tyle widoczne. Nie jestem geniuszem pod względem dwuznaczności i interpretowania. 

W każdym razie. 

Mam nadzieję, że się spodobało i pozostawicie po sobie jakiś ślad <3

Amica ventis,
Merida

Zwiadowcy/Drużyna one-shoty[Przyjmuje Zamówienia]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz