Tego wieczoru na Adonisie ponownie rozbłysnęły lazurowe światła. Tajemniczy latarnik jak co noc wykradał się ze swoich komnat, aby w ciszy i samotności wykonywać swoją pracę. Chłód letniej, bezgwiezdnej nocy nigdy nie doskwierał temu, kto umiał ją rozświetlić.
Ktoś jednak od dłuższego czasu bacznie obserwował go z odmętów mroku. Powoli, bezszelestnie podążał za miarowym stukaniem samotnych butów. Figlarne, zielone płomyki pojawiały się na wierzchu drobnych dłoni maga. Czuł przyjemne ciepło przepływające przez całe swoje ciało. Za każdym razem nikły dreszczyk euforii i ekscytacji poruszał jego uradowane serce. To uczucie wiecznie przypominało mu, że jest inny od reszty załogi Adonisa. W momencie przywoływania ostatniego z płomyków, tuż przed sobą, z ciemności usłyszał głuchy trzask. Mag wzdrygnął się gdy ciężki, niezgrabny stukot obijanych o drewniane deski kości rozproszył ciszę.
- Ukaż mi wreszcie swoje oblicze. - na te słowa rozmówca ujawnił własne. Zielone światło nagle zbladło przy nieludzko błękitnym hologramie oka odzianej w czerń kostuchy. Martwy, sinoniebieski niczym lodowa kra wzrok przeszywał na wylot przerażonego marynarza. W popłochu zaczął się cofać, lecz niefortunnie potknął się o własne buty na wysokim obcasie. Spod granatowego płaszcza wysunęła się burza długich, kasztanowych włosów. W drobne warkocze wplecione zostały małe szkiełka i koraliki, które odbijały blask lśniących latarni. Łagodna z rysów twarz zwróciła się w stronę szkieleta.
- T-ty jesteś kobietą!? - spytał Perry. Mógł spodziewać się wiele, ale nie dziewczyny na statku. Bangs zapewniał go, że według morskich przesądów te przynoszą nieszczęście na statku, więc na pokład wpuszczani są tylko mężczyźni. W sercu dziewczyny ponownie rozpaliła się odwaga, gdy ujrzała ludzkie emocje na oniemiałej, szkieleciej facjacie.
- Oczywiście, że jestem kobietą! - odparła oburzona. - Mężczyźni nie mogą być magami!
- O-och. Nie wiedziałem.
- Czekaj. Czyli jestem pierwszym magiem jakiego spotykasz?
- Jesteś w ogóle pierwszą kobietą z którą normalnie rozmawiam. - dziewczyna zmarszczyła brwi zdumiona tym, jak chłopak mógł przez tyle lat nie mieć do czynienia z żadną przedstawicielką płci przeciwnej. - Matki Bangsa nie liczę, bo tylko się na nią darłem... - wymamrotał pod nosem bardziej do siebie niż do maga. Zaczęło mu się nieco robić żal tego, jak się wtedy zachował.
- Nazywam się Serafine. - przedstawiła się grzecznie długowłosa piękność. Chciała sprawić jak najlepsze pierwsze wrażenie.
- Perry. - zdołał z siebie wykrztusić w odpowiedzi.
Zapadła grobowa cisza. Słychać było tylko cichutki szum wiatru i wody.
Oboje stali naprzeciwko siebie milcząc i czekając aż drugie z nich coś powie. Rozmowa nigdy nie była mocną stroną chłopaka. Nie za często miał sposobność do jej prowadzenia. Od kiedy poznał Bangsa praktycznie nie opuszczał go na krok. Był jedyną osobą, która rozumiała go w tak wielu sprawach. Zwykle kiedy nie miał nic do powiedzenia, ten swoją gadatliwością potrafił zabić krępującą ciszę. Umiał także dogadywać się z załogą - zawsze to chłopiec w bandanie o wszystko pytał, prosił i przepraszał. W tej sytuacji mu tego cholernie zazdrościł. Dopiero teraz pojął, jak niedojrzale zachowuje się w porównaniu do młodszego o ponad rok Bangsa. Wciąż jednak nie potrafił wykrztusić z siebie ani słowa. Czuł się z tą myślą coraz gorzej. Dlaczego nie potrafił po prostu rozmawiać tak, jak robili to wszyscy wokół?
- Wiesz, ty za to jesteś pierwszym szkieletem którego spotykam na żywo. - Perry odetchnął z ulgą, gdy słowa Serafine w końcu obróciły milczenie w niepamięć.
- Mój ojciec wiele mi o was opowiadał.
- Doprawdy?
- Tak, głównie nie były to za przyjemne rzeczy.
- Och. - chłopak nie krył zawodu. Choć wcale się temu nie dziwił.
- Ale ostatnio zmienił zdanie na wasz temat.
- ...Serio?
- Mhm. Od kiedy wasza dwójka pojawiła się na statku, cały czas go czymś zaskakujecie. Nie próbowaliście nikogo zabić, wykonywaliście wszelkie wydane wam rozkazy, a gdy natrafiliśmy na statek-pułapkę, nie pozwoliliście Timowi samemu ryzykować życia.
- Kim jest twój ojciec?
- To kapitan tego statku.
- Stfu! Kapitan Aaron Cray!?
- Tak, czasem pozwala mi wypływać ze sobą w rejs...
Ostatnio zrobiło się jednak zbyt niebezpiecznie na morzu i zabronił mi podróżować statkiem. Nie mogłam jednak pozwolić aby kolejny raz sam stawiał czoła niebezpieczeństwu, o wschodzie słońca w dniu wypłynięcia wkradłam się na pokład. W końcu jestem już dorosła - mogę robić co mi się żywnie podoba. Wciąż jednak z rozkazu ojca muszę ukrywać się w ciągu dnia w swoich komnatach, aby nie podburzać reszty przesądnej załogi...
Przynajmniej mam własne komnaty, chociaż samotność w nich bywa naprawdę przytłaczająca. Na szczęście spotkałam dzisiaj ciebie! Właśnie! Dlaczego mnie śledziłeś? - Perry nieco przytłoczony dosyć długą wypowiedzią dziewczyny na chwilę zawiesił się trawiąc wszystkie jej słowa. Sam zdążył już zapomnieć odpowiedzi na to pytanie i musiał zebrać myśli aby móc na nie odpowiedzieć.
- Eeee... cóż, interesowało mnie jak udaje ci się przyzwać płomyki na zawołanie.
- Ach no tak! To musiał być dla ciebie nietypowy widok. - zaśmiała się swobodnie.
- Nie było mi wcale łatwo się tego nauczyć. Mojej matce przychodziło to z łatwością, ale ja nigdy nie potrafiłam utrzymać stałego światełka dłużej niż na kilka sekund. Nigdy jednak się nie poddawałam i po wielu staraniach za którąś próbą po prostu samo wyszło. Niektórzy magowie tak jak ja mają problem z wydobyciem z siebie choć odrobiny magii, a inni tak jak Eleanor wręcz nie potrafią nad nią zapanować.
- Jaką Eleanor?
- Nie znasz legendy o Eleanor Podpalaczce? - Perry wzruszył ramionami. - To od niej kobiety nie są mile widziane na morzu. Była zaledwie kilkuletnią dziewczynką, gdy po raz pierwszy wypłynęła w rejs do Włoch razem ze swoją rodziną. Miała włosy o barwie równie ognistej co jej zdolności, nie potrafiła jednak ujarzmić swojego daru. Gdy zgubiła swoją ukochaną lalkę wpadła w taką wściekłość, że zatopiła cały okręt.
- Rzeczywiście, dosyć drastyczne wydarzenie. - chłopak z wygodą oparł łokcie o burtę i złożył na nich głowę pozwalając, aby statek delikatnie go kołysał.
- Osobiście wolałam mieć braki w zdolnościach magicznych niż w ogóle nad nimi nie panować. Moje płomyki i tak na szczęście nie są groźne. Nie palą wszystkiego dookoła, nawet nie wydzielają ciepła. Po prostu... świecą i ładnie wyglądają. Dzięki temu są bezpieczniejsze na statku niż tradycyjne latarnie, dlatego ojciec powierzył mi posadę latarnika...hej, czy ty przysypiasz?
- N-nie, skądże! Gdzieżbym śmiał. - Perry jak poparzony podniósł się do pozycji wyprostowanej.
- A więc jak mówiłam... - uspokajający głos Serafine powoli cichł a obraz statku coraz bardziej się zamazywał. Nie sądził, że konwersacja może kiedykolwiek okazać się tak wyczerpująca. Długa rozmowa spragnionej towarzystwa dziewczyny skutecznie nużyła jego zmysły. W końcu wszystko, niczym gruba zimowa pierzyna, pokryła gęsta ciemność.______________________________________
Przepraszam za lekkie opóźnienie z rozdziałem! Ledwo wróciłem z podróży i nie byłem w stanie opublikować jej w trakcie!
Pisanie tej części zajęło mi mało czasu, choć dialogi sprawiały mi niemały problem hehe
Na szczęście nie mam już z nimi aż tak wielkiego problemu jak kiedyś.
Wiem że rozdziały wychodzą rzadko, bo nie jestem niestety za dobry w pisaniu qwq
Dziękuję jednak wszystkim, którzy czytają moje wypisane w katuszach historie
To dzięki wam mam motywację aby dalej dzielić się moją pracą i kształcić styl literacki!
xoxoxo~❤❤❤Bajo! Do następnej części!
~ wasz Nokturn
![](https://img.wattpad.com/cover/153000332-288-k872504.jpg)
CZYTASZ
Gᴅʏʙʏ ᴍᴏʀᴢᴇ ᴍᴏɢᴌᴏ ʙʏᴄ́ ᴅᴏᴍᴇᴍ | Cᴏʀᴘsᴇ ʟɪꜰᴇ |
FantasyŚwiat, podobny do setek innych światów wysnutych z głów tysięcy wspaniałych pisarzy. A ty trafiłeś akurat na ten. Pozwól, iż potowarzyszę ci podczas tej przygody, o ile będziesz chciał zagrzać tu miejsca. Poznać, pokochać, bądź znienawidzić bohateró...