Rozdział 7

1.9K 173 17
                                    

Wybiła szósta. Pod wejściem do piekarni zaczęli zbierać się ludzie. Matki, które chciały zrobić dzieciom kanapki do szkoły. Budowniczy, którzy chcieli się wykupić jedzenie na cały dzień. I oczywiście one. Napalone, młode dziewczyny, które chciały zaistnieć w oczach Harry'ego.

- Louis. Teraz będziesz pakował to o co cię po proszą a ja będę stał przy kasie.

- Jasne

Harry odkluczył drzwi i wywiesił karteczke "Otwarte".

- Witam wszystkich.

Ludzie po wejściu ustawili się w długiej kolejce. Część ludzi nawet nie zmieściła się w pomieszczeniu i stała w drzwiach. Louis nie sądził, że taka mała piekarnia może mieć tylu klientów.

- Przepraszam. - odezwał się zachrypnięty kobiecy głos. - Czy możesz podać mi 2 bochenki chleba kochaniutki?

Louis odwrócił się do starszej, niższej pani.

- Oczywiście. - Mówiąc to obdarował ją szczerym uśmiechem. Po chwili już podawał jej reklamówkę z zamówieniem.

- Jaki grzeczny chłopczyk. - Starsza pani wyciągnęła do niego rękę i chwyciła go za policzek, szczypiąc go lekko. Po czym odeszła do kasy.

Louis czuł rosnące w nim ciepło.

Po kolei obsługiwał wszystkich klientów. Parę dziewczyn zwróciło na niego uwagę.

- Hej przystojniaczku. Jak ci na imię? - spytała młoda brunetka.

- Louis. Coś ci podać? - chłopak starał się zachowywać profesjonalnie i nie zwracać uwagi na jej słowa.

- A może ty czegoś potrzebujesz?

- Przepraszam ale blokuje pani kolejkę . - to było jedyne co był w stanie jej odpowiedzieć.

- Jeszcze tu wrócę.- dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyszła obrażona.

- Brawo. Nie dałeś się podejść. - Powiedział Harry. - Musisz się przyzwyczaić, że jest dużo takich małolat.

Louis tylko kiwnął do bruneta. Nie lubił być podrywany przez dziewczyny. Zawsze go unikały a poza tym... nie był nimi zainteresowany.

Po godzinie 7 nie było już wcale tłoku.

- Teraz będzie już luźniej. Mam do ciebie prośbę Louis.

- Tak?

- Niedługo ma się pojawić mój klient specjalny. Zrobisz to o co cię poprosi jasne?

- Jak słońce. Jak go rozpoznam?

- To ona. Mała blondynka. Ja muszę wyjść na pół godziny.

Louis był zdziwiony. Z tego co zauważył, jego pracodawca był raczej samotnikiem. Kim może być tajemnicza klientka?

Po jakiś dziesięciu minutach od wyjścia Harry'ego do piekarni weszła mała osóbka.

- Pseprasam pana. Gdzie jest pan Hazzy?

Tajemnicza blondynka okazała się niebieskooką siedmiolatką. Trochę speleniła ale Louis uznał to za urocze. Miała brudny szkolny mundurek i podziurawione rajstopy. Na plecach ciążył jej mały, różowy plecak.

- Wyszedł na chwilę. Jak masz na imię aniołku.

- Asli. - chłopak domyślił się, że chodziło jej o imię Ashley. - Zrobi mi pan sniadanie? Jestem glodna.

Louis nie wiedział co powinien zrobić. Czy właśnie o to prosił go Harry? O zajęcie się małą dziewczynką?

- Oczywiście kochanie. - wyszedł zza lady i podszedł do Ashley. Chwycił jej malutką rączke i zaprowadził na zaplecze. Zobaczył, że brunet wcześniej przygotował potrzebne rzeczy do zrobienia kanapek. Strzepnął mąkę że stołu i postawił na nim dziecko. - Z czym sobie księżniczka życzy śniadanie?

- Jestem księznicką? - spytała dziewczynka.

- Skoro ja pracuje to oznacza, że jestem twoim poddanym. A to oznacza, że jesteś moją księżniczką.

Dziewzynka uśmiechneła się radośnie ukazując szereg białych ząbków. Wyprostowała się i rzekła poważnym tonem

- Zlób mi jedną kanapkę z nutellą i drugą z synką.

- Twoje słowo rozkazem o pani.

Blondynka zaśmiała się. Louis zaczął smarować chleb masłem ale mała mu przeszkodziła.

- Bez masła!

- A dlaczego?

- Nie lubię masła.

- Jak można nie lubić masła? - spytał zaskoczony.

- No widocnie mozna. - broniła się Ashley.

- Nie będę się kłócił z monarchinią.

Schował masło do szafki i zaczął robić kanapki od nowa.

- Sybciej bo cię kaze powiesić.

Louis upadł na kolana przed dziewczynką.

- Błagam. Wybacz mi o najmilsza. Staram się jak mogę. -powiedział przesadnie by jeszcze bardziej rozbawić małą Ashley.

- Całuj rącke.-Chłopak chwycił dłoń dziewczynki i pocałował lekko. - Wybacam.

Po chwili szatyn zaczął pakować kanapki do siatki i wręczył ją blondyneczce.

- Kanapki po królewsku dla najpiękniejszej księżniczki na świecie.

- Dzękuje. - Louis ściągnął małą ze stołu i odprowadził do drzwi. Dziewczynka wskazała ręką by się do niej pochylił. Ashley przytuliła go i pocałowała w policzek. - Zegnaj poddany.

- Pa pa księżniczko.

Blondyneczka pomachała już tylko rączką i odeszła w nieznanym kierunku.

- Ktoś tu mi próbuje wykraść dziewczynę. - z zaplecza wyłonił się Harry.

- Kim ona jest?

- Ashley pochodzi z bardzo biednej rodziny. Jej mama nie ma pracy a ojciec całą wypłatę wydaje na alkohol. Codziennie musi sama iść 5 kilometrów do szkoły.

- To smutne. Dlaczego nikt nie wezwał jeszcze opieki społecznej?

- Bo zawsze gdy przyjeżdża urzędnik udają, że wszystko jest w porządku. A następnego dnia znowu kiła i mogiła. Dlatego ja staram się jej pomagać.

- I ty mi mówisz, że nie masz serca ze złota. - Louis odwrócił się do niego.

- Bo nie mam. Po prostu wiem jak to jest być w potrzebie.

-----------------------------------------------------------

Zaczęły się pojawiać pytania o nowy rozdział i oto jest.

Chciałam tu pokazać problem w niektórych rodzinach. Sprawdźcie czy w waszym otoczeniu nie ma kogoś kto potrzebuję pomocy.

Jeszcze chciałam tylko wspomnieć o tym, że niedługo pojawi się nowe ff. Tym razem będzie ono o Calum'ie z 5SOS ( temat : Piraci)

Dziękuję, za wszystkie gwiazdki i komentarze. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. :3

Inne oblicze bagietki (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz