X

260 18 7
                                    

Luna zapijała smutek kolejną butelką mocnego alkoholu. Pretekst, który ku temu miała był co najwyżej słaby. Jej to jednak w żaden sposób nie przeszkadzało. Każda okazja, by nieco się znieczulić była po prostu dobra. Zwłaszcza, że po czymś takim dużo łatwiej znosi się tych idiotów.

- Może tobie już wystarczy.

Blondynka już miała rzucić coś w stylu "to nie twoje życie więc się odwal" ewentualnie "nie znamy się, więc co ci do tego ile pije". Jednak jej oczom ukazał się zielonoskóry chłopak, którego poznała jakiś czas temu. Poczuła do niego pewnego rodzaju sympatię. Dlatego też ugryzła się w język. Obdarzyła go spokojnym spojrzeniem. Chciała coś powiedzieć jednak nic co ułożyła sobie w głowie nie brzmiało dostatecznie dobrze by ją opuścić. Sfrustrowana przygryzła dolną wargę.

- Jestem Adam.

Zajął miejsce obok nie spuszczając wzroku z dziewczyny.

- No a ja Luna, ale mówią mi Lu. - odpowiedziała niemal odruchowo. Odetchnęła z ulgą na myśl, że wcale nie zapomniała imienia chłopaka. Niestety nie miała pamięci do imion. A jej częste zapominalstwo bywało mocno denerwujące.

- Miło poznać.

Adam złapał za butelkę, po czym wziął i odsunął ją od dziewczyny. Ta przyglądała mu się lekko zirytowana. W końcu butelka była jeszcze do połowy pełna.

- Tobie naprawdę wystarczy.

Westchnęła ciężko. Teraz już wiedziała, że on nie zamierza odpuścić. Spojrzała na niego, tym razem nieco łagodniej.

- Co tutaj robisz? - spytała.

Z braku lepszego pomysłu postanowiła pójść w tandetę. Wydała jej się ona nieco lepsza niż rzucanie głupimi tekstami wymyślonymi po pijaku.

- Dostarczam szefowi przesyłkę.

Starał się mówić wolno. Wiedział, że najemniczka może nie do końca kontaktować. No i w sumie miał rację.

- On uważa nas za swoich osobistych kurierów - dodał Adam.

Rozejrzała się po sali szukając Mermaida. Była na tyle pijana, że mogła nadać mu bez większego problemu.

- Być może. No ale płaci prawda?

Zielonoskóry starał się złagodzić zapał blondynki. Niestety nie było to łatwe.

- Racja.

Mimo wszystko nadal szukała wśród zgromadzonych niebieskiego kosmity. Nie było to jednak łatwe. Klub tak jak niemal zawsze był pełny.

- A tobie co się stało?

Spojrzał na ślady walki na ciele dziewczyny. Wiedział, że nie wykonał ich byle kto.

- Wykonywałam zadanie dla króla.

Wróciła wzrokiem do kosmity. Z trudem utrzymywała się na siedzeniu. Wzrok miała jakby nieobecny.

- Może cię odprowadzę?

Zaproponował widząc stan, w jakim znajduje się dziewczyny. Wiedział, że sama nie trafi do domu. Nie było na to najmniejszych szans.

- Dobrze - odpowiedziała nastolatka.

Kiedy w końcu niemal spadła z krzesła musiała się poddać. Nie miał już siły ani nawet ochoty dłużej pozostawać w tym miejscu.

Adam pomógł jej wstać i wyprowadził ją z klubu. Pozwolił jej iść przodem. Ona szła chwiejnie, z ledwością trzymając się pionu. Brązowoki utrzymywał niewielką odległość tak, aby w każdej chwili móc ją złapać. Odetchnął z ulgą, kiedy dotarli pod blok dziewczyny.

Otworzył jej drzwi. Ta weszła do środka, niemal się wywracając. Jedyne co uratowało ją od pocałowania posadzki była framuga drzwi i ręce chłopaka. Nie było szans, by o własnych siłach weszła po schodach. Adam podjął szybką decyzję i wziął ją na ręce. Odłożył ją dopiero przy samych drzwiach.

- Mieszkasz w tym bloku? - spytała spoglądając na chłopaka, który otwierał drzwi do jej mieszkania.

- Nie. Mieszkam obok - oświadczył w końcu wygrywając bój z opornym zamkiem w drzwiach.

- Dziękuję.

Niewiele myśląc pocałowała chłopaka. Alkohol, który krążyła w jej krwi, do reszty odebrał jej rozum. Lu była na tyle specyficzna, że mimo alkoholu umiała dosyć swobodnie się wypowiadać. Gorzej z chodzeniem i podejmowaniem decyzji.

Adam był na tyle tym gestem zdziwiony, że odsunął ją od siebie dopiero po chwili.

-Naprawdę powinnaś się przespać.

Stwierdził pomagając jej wejść do środka. Usadził ją na łóżku i zdjął jej buty oraz pas. Położył je na stoliku znajdującym się nieopodal. Po czym opuścił jej mieszkanie. Luna zasnęła niemal od razu.

Z samego rana obudziło ją niesamowite pragnienie. Podniosła się z łóżka i udała się do kuchni. Tam w końcu udało jej się ugasić pragnienie.

Wczorajszy wieczór pamiętała dosyć dobrze. Przeklinała się w duchu za swoją słabość. No i za to, że pocałowała Adama. Teraz będzie musiała go jakoś przeprosić. Tylko jak?

Na dobitkę ktoś postanowił złożyć jej wizytę. Głośne walenie do drzwi rozeszło się po całym bloku. Budząc pewnie wszystkich mieszkańców. Luna leniwie podeszła do drzwi i je otworzyła. Jej oczom ukazał się nie kto inny jak Ayo.

- Zawiodłaś - rzucił zirytowany omijając ją i wchodząc do mieszkania. Był wyraźnie zirytowany.

- Ciebie też miło widzieć.

Zatrzasnęła za nim drzwi z hukiem. Jakby chciała mieć pewność, że na pewno nikt w całym bloku już nie śpi.

- Król będzie wściekły.

Kontynuował kazanie. Kompletnie ignorują cokolwiek innego.

- Tak to już jest, że jak się zapomina o starych zabawkach, to te stają się zawodne.

Usiadła na kanapie. Nie miała siły ani ochoty, by zmuszać się do stania.

- No tak cała ty. Zawodzisz, a potem się opijasz - spojrzał na nią z wyrzutem. Sam nie wiedział, czy jest na nią bardziej wściekły, czy bardziej jest mu jej żal.

- No wiesz, inaczej nie umiem poradzić sobie z faktem, że zawiodłam ukochanego tatusia - rzekła sarkastycznie i toksycznie. Zrobiła przy tym minę zabitego psa. Miała nadzieję, że wystraszy w ten sposób żółtoskórego kosmitę.

- Nie zachowuj się tak.

Podszedł do niej, tak by ta na pewno go widziała i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, tak jakby chciał wzbudzić w niej poczucie winy.

- A ty nie zachowuj się jak starszy brat - wsyczała przez zęby podnosząc się z kanapy. Ruszyła do kuchni, by już nie musieć na niego patrzyć.

- W sumie teoretycznie nim jestem.

Ruszył za nią. Nie zamierzał dać się spławić aż tak łatwo.

- Teoretycznie. A teoria i praktyka to dwie różne rzeczy.

Odwróciła się do niego przodem. Chciała już tylko się go pozbyć i odpocząć w spokoju.

- Myślisz się, no ale widzę, że w tym stanie nic ci nie wytłumaczę. Chcę tylko, abyś wiedziała, że tata już wie o tym, że zawiodłaś. Właśnie dlatego szykuje dla ciebie kolejne zadanie - oświadczył po czym opuścił mieszkanie bez szelestnie.

Luna zacisnęła dłonie w pięści, wbijając paznokcie do rąk. Jakby naprawdę nie miała poważniejszych problem niż król. On to jednak zawsze wiedział, kiedy o sobie przypomnieć.

Wzięła prysznic, aby nieco się odstresować. Nic nie pomogło. Zrezygnowana ułożyła się na łóżku. Kompletnie nie czuła potrzeby, by już zaczynać ten dzień. Zwłaszcza że miała nadzieję, że to tylko zły sen, z którego zaraz się wybudzi. Niestety to było samo życie. Okrutne i bezwzględne z resztą jak zawsze.

Opuszczona przez los ・ Guardians Of The Galaxy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz