IX

324 16 6
                                    

Po pierwsze i chyba najważniejsze Luna nie była psychopatą. Może i zabijała ludzi. Jednak zawsze miała swój powód, aby to zrobić. Pewnie większość z tych powodów miała sens tylko dla niej, ale jednak je miała. Nigdy nie zabijała dla czystej rozrywki. Żadne zabójstwo nigdy nie przynosiło jej radości. Co prawda stała się zimna i umiała pociągnąć za spust bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Od dawna nie dręczyły jej nawet wyrzuty sumienia. Dawno nauczyła się, że zabije lub zostanie zabita. Jej świat rządził się prostymi zasadami. Ona sama nigdy ich nie ustalała. Ona jedynie nauczyła się żyć według nich. Czyli jakby na to nie spojrzeć zrobiła to, co tysiące a może nawet miliony innych stworzeń. Z tą prostą różnicą, że jej świat był zdecydowanie bardziej okrutny.

Zapięła pas z bronią i zarzuciła na siebie długą bluzę. Nie chciała paradować z bronią na wierzchu. Co prawda tutaj każdy przy rozumie nosił przy sobie broń, ale co po inteligentniejsi nauczyli się ją ukrywać. W końcu fakt, że przeciwnik nie wie jaką masz przy sobie broń, daje ci widoczną przewagę. A tutaj w środowisku gdzie niemal każdy jest lepszy od zawodowego funkcjonariusza, nawet najmniejsza przewaga decyduje o życiu czy też śmierci.

Wyszła z mieszkania. Bez chwili zwłoki skierowała się do odpowiedniego sektora. Leżał on bliżej ścisłego centrum planety. A co za tym idzie bliżej samego króla. Czy to znaczyło, że chciał przetestować swoją starą zabawkę? Sprawdzić czy do czegoś się jeszcze nadaje? Być może. Jednak i tego nie mogła być pewna. W końcu jej przyszywany ojciec to chodząca zagadka. Słynął z częstej zmienny zdania. Tak samo jak z wahań nastroju i wiecznego niezadowolenia.

Kiedy dotarła na miejsce, bez wahania weszła do środka. Rozejrzała się po klubie. Miejsce jakich wiele. W sumie to sam klub bardzo przypominał jej ten pod którym służyła. One wszystkie były niemal takie same. W końcu skoro klienci nie wybrzydzają to, po co się starać? Dziewczyna podeszła do barmana i zmierzyła go wzrokiem. Stwierdziła, że wygląda na tak ogarniętego, że może spytać o szefa.

- Szukam Sery - zaczęła nawet nie siląc się na zbędną uprzejmość.

- Jesteś pewna, że chcesz ją poznać? - spytał podnosząc wzrok znad mytej szklanki.

Czyli Sera to ona. Lunę nieco zdziwił ten fakt. W końcu kobiety rzadko zostawały szefami sektorów. Wzbudzały bowiem zbyt mały respekt. Głupie chłopskie myślenie.

- Bardzo pewna.

Rzuciła Luna bez chwili zastanowienia. Nie miała czasu czekać.

Barman zniknął za rogiem. Najemniczka usiadła na najbliższym krześle. Po chwili barman wrócił. Luna już miała go spytać, co z szefową jednak odpowiedź przyszła sama. Wysoka kobieta o szarych włosach i białej niczym śnieg skórze wkroczyła na salę.

- Ponoć mnie szukasz - zaczęła powoli mierząc niebieskooką wzrokiem.

- Ponoć podpadłaś szefowi. - rzuciła Luna ignorując uwagę kobiety.

- Mu wyjątkowo łatwo podpaść. Obstawiam więc, że przyszłaś mnie wykończyć.

- Spostrzegawcza. Nic dziwnego, że mianował cię szefem.

Szarowłosa obróciła się na krześle, tak by nieustannie obserwować każdy jej ruch:

- Między innymi tak. Tylko pytanie czy powiedział swojej wygnanej córce, dlaczego chce mnie zabić. 

Kobieta wzięła łyk drinka. Zdała się w ogóle nie przejmować faktem, że zaraz może zginąć.

- Nie i szczerze nic mnie to nie obchodzi.

Sięgała po blaster ukryty pod bluzą. Była gotowa zabić.

- Bo mam ludzi, którzy zawsze będą mi wierni. Przeszkadzam mu, bo wie, że mogę być kiedyś konkurencją - Sera obróciła głowę w stronę dziewczyny. - Więc chyba powinnam cię uprzedzić, że jeśli to zrobisz oni cię znajdą. A jak już cię znajdą podadzą cię tak wielkiemu cierpieniu, że zapragniesz śmierci. A oni nie ześlą na ciebie tej łaski zbyt szybko.

Opuszczona przez los ・ Guardians Of The Galaxy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz