XIX

174 9 11
                                    

Weszła do mieszkania całkowicie przybita. Już teraz powinna zacząć się pakować. W końcu nie miała zbyt wiele czasu. Ona jednak kompletnie nie miała na to ani siły, ani ochoty. Powrót do miejsca, w którym zaczęło się to życie. To jak wiele się zmieniło od dnia, kiedy po raz pierwszy przekroczyła próg tego domu, było trudne do opisania. Od zera adoptowanego przez bogatego człowieka przez kogoś, kto uważał się za pana swojego życia, aż po to kim jest dzisiaj. Nie chciała tam wracać. Zamknęła ten rozdział w swoim życiu i nie chciała na nowo go rozpoczynać. Gdyby ta propozycja padła jeszcze miesiąc po tym, jak trafiła tutaj, nawet by się nie zawahała. Z uśmiechem wróciłaby do domu.

Nie rozumiała, dlaczego akurat teraz. Kiedy najmniej tego chciała. Bawił się nią? Wstydził się, tego kim się stała? Nie była w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Im więcej o tym myślała, tym bardziej się gubiła. On był zagadką, której nie potrafiła rozwiązać.

W końcu weszła do łazienki i Zrzuciła z siebie ubrania. Musiała, chociaż na chwilę uspokoić skołatane myśli. Wyszła, do kabiny, a kiedy zimne kropole wody uderzyły o jej skróre, zatrzęsła się z zimna. Jednak się nie wycofała. Musiała się otrząsnąć. To było zdecydowanie zbyt wiele jak dla niej.

Bo niby jak miała tam wrócić? Po tym, jak ją wygnał. Upokorzył i pokazał, jak mało warta jest. Z samego szczytu hierarchii spadła na samo dno. Doskonale wiedziała, że kiedy tam wróci, zostanie popychadłem dla reszty. Jej 'bracia' nie dadzą jej żyć. I może to była jej kara za to, że zawiodła. A może to była karma? Kara od samego losu za to, jaką była suką. Obie te opcje wydawały się niesamowicie prawdopodobne.

Kiedy znajdowała się jeszcze pod opieką domu dziecka, była pewna, że stanie się czyjąś służącą. Czuła, że jej, jeśli ktoś ją adoptuje to po to, by zapewnić sobie tanią pomoc domową. Niczym więcej nigdy nie miała być. Jedynie popychadłem dla ludzi, którym bardziej poszczęściło się w życiu. A została kimś zupełnie innym. Była kimś. Jakimś cudem dostała się na sam szczyt łańcucha pokarmowego. Tylko po to, by boleśnie upaść na samo dno. I to w bardzo bolesny sposób.

Bo przecież zawsze tak bardzo się starała. Robiła wszystko by mu się przypodobać. Stosowała się do jego głupich zasad i nigdy mu się nie sprzeciwiała. Nawet, wtedy gdy kazał robić jej rzeczy sprzeczne z jej naturą. Zawsze jakoś zmusiła się do, zrobienia tego co jej kazał. A on się jej pozbył. Kompletnie bez powodu. Po prostu mu się znudził. A niestety bogaci ludzie mogą sobie pozwalać na tego typu kaprysy. Pozbywają się rzeczy i ludzi, którzy już ich nie cieszą. I to bez żądnych konsekwencji.

W końcu wyszła spod prysznica i zarzuciła na siebie ubranie. Weszła do sypialni i wyjęła walizkę z szafy. Właśnie z tym swego czasu ją zostawił. Z jedną walizką. Otworzyła szafę i zaczęła pakować wszystko do walizki. Nie było tego aż tak dużo. Tak więc udało się jej szybko zakończyć temat pakowania.

Teraz jednak kompletnie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie miała ochoty na kompletnie nic. Jakby resztki radości z życia kompletnie ją opuściły. Jeśli chciał ją ukarać, to mógł być z siebie bardzo dumny. Udało mu się to.

Kiedy usłyszała dźwięk otwierania drzwi leniwie podniosła się z podłogi. Przeszła do salonu i spojrzała na swojego gościa. Ayo jak zawsze miał dobry humor. A przynajmniej tak wyglądał.

- Nawet już nie pukasz?

Oparła się o framugę drzwi, obdarzając go zmęczonym spojrzeniem. Nie miała ochoty się z nim wykłócać.

- A niby po co? Zresztą nieważne. Przyszedłem sprawdzić, jak ci idzie.

Rozejrzał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak panowania. Kiedy nic takiego nie rzuciło mu się w oczy, spojrzał na nią pytająco.

- Spakowałam jedną walizkę. Nic więcej mi nie potrzeba.

Odsunęła się od ścian i weszła do pokoju. Tam zgarnęła swoją walizke, którą przeniosła do salonu.

- Rozumiem. I wiedz, że i mi nie podoba się twój powrót.

Skrzyżował ramiona na piersi i podszedł do dziewczyny.

- Myślałam, że będziesz się cieszył. Po tych wszystkich latach wreszcie to ty będziesz mógł mnie traktować jak śmiecia. Będziesz miał swoją zemstę.

Cofnęła się o krok. Nie czuła się komfortowo, kiedy ten był tak blisko niej.

- Naprawdę uważasz, że on na to pozwoli? Więc jedna słabo go znasz.

Z uporem podszedł do niej jeszcze bliżej. Nie wydawała się radosny czy rozbawiony zaistniałą sytuacją.

- A niby po co chce, żebym wróciła? To chyba oczywiste, że chce wymierzyć mi karę.

Gdyby mogła cofnęła by się jeszcze bardziej. Jednak ścianą znajdująca się za jej plecami skutecznie jej to uniemożliwiała.

- Wyrzucił cię by cię zahartować. Uczynić cię twardą. Wierzył, że kiedy postawi cię w takiej sytuacji Pokażesz, na co naprawdę cię stać. Jednak zorientował się, że wcale tak nie jest. Dlatego postanowił, że musisz wrócić. Byś się dłużej nie marnowała.

Te słowa wypowiedziane z taką powagą naprawdę ją rozbawiły. Ona dłużej się nie marnowała. Teraz kiedy była dla niego największym zerem. Była słaba i nie umiała wykonać żadnego z jego poleceń. Była słaba jak jeszcze nigdy w życiu nie była. Parsknęła śmiechem, przez co ten skrzywił się zdenerwowany.

- To nie jest ani trochę śmieszne. Docenia cię mimo tego wszystkiego, co zrobiłaś. Jesteś jego słabością.

- On nie ma słabości. Nigdy nie kochał ani nikogo nie cenił. Do niczego ani nikogo się nie przywiązuje. On nie czuje.

Przeczesała palcami mokre włosy i w momencie stała się nieco bardziej poważna. Nigdy nie powiedziałaby, że on umie kochać. Być może kogoś ceni. Chociaż to także wydawało się jej wątpliwe.

- Zdziwiłabyś się i to nawet nie wiesz jak bardzo.

W końcu się od niej odsunął, co ta przyjęła z niemałą ulgą. Odszedł od niej i złapał jej walizkę.

- Chodźmy. Nie możemy się spóźnić.

Ruszył do wyjścia. Ona niemalże ruszyła za nim. Nie starała się go jednak dogonić. Szła dosyć wolno, pozostając w bezpiecznej odległości.

Całą drogę milczała. Nie chciała z nim rozmawiać. Poza tym podejrzewała, że i on nie ma na to najmniejszej ochoty. Niby zdarzało się im rozmawiać, ale wiedziała, że robił to z czystego obowiązku. Nienawidził jej i miał mu temu swoje powodu. Zresztą nawet jej wydały się one całkiem słuszne.

- Wreszcie jesteście.

Dopiero głos przywódcy wyrwał ją z zamyślenia. Spojrzała na niego, zmuszając się do kamiennego wyrazu twarzy.

- Cieszysz się z powrotu?

Spytał przenosząc na nią, swoje zimne spojrzenie.

- Tak.

Mimo że było to kłamstwo czuła, że żadna inna odpowiedź nie wchodzi w grę. Przez lata nauczyła się, że lepiej mówić to, co on chce usłyszeć.

- Więc wracamy do domu.

Opuszczona przez los ・ Guardians Of The Galaxy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz