Pewnego czasu na pewnych oceanach rządził pirat. Wszyscy się go bali i mijały szerokiemu łukiem. Lecz jednak gdy jakiś statek napotkał go na swojej drodzę to posypały każdego na dno. Nigdy nie przegrali. Mieli 67 zwycięstw na swoim koncie. Pewnego razu Niezłomny Jim postanowił mieć dziecko. Tylko że to nie mogło być normalne dziecko. Chciał mieć dziecko które będzie się wyróżniać. Miał 24 dzieci z tego 1 chłopak przeżył. Mężczyzna zaniósł dzieciaka i dziewczynę z kim miał go na wyspę. Tam Argen- bo tak miał na imię dzieciak - dorósł. Gdy dowiedział się prawdy od umierającej matki zdobył załogę i ruszył w podróż. Po długiej tułaczce spotkał w końcu ojca który znów zniknął bez śladu. Przejął jego statek z większością załogi i wyruszył w podróż. Niestety chłopaka prześladuje przeszłość i wbił sobie do głowy że on i jego ojciec są tacy sami.
A: Levi! Co tak długo do cholery?! Z tego co mówiłeś to mieli tu już być! A tu co?! Cisza na morzu.
L: Tch. Nie jestem pieprzonym jasnowidzem. Mieli tu być ale ich nie ma. I chuj, co niby mam z tym zrobić?
A: *Walnął go w twarz* Jeżeli zaraz ich nie będzie to inaczej sobie porozmawiamy. *Powiedział chłodnym głosem i odszedł od niego żeby na wrzeszczeć po innych*
E: Świetnie... Zgubiliśmy się!
L: *chwycił się za to miejsce* Tch.
D: jak to się stało że się zgubiliśmy...?
E: Nie mam zielonego pojęcia! *spojrzał na niego* Módl się żeby Twój tatulek nas odnalazł, albo że po prostu to prawidłowe miejsce tylko że za szybko przypłynęliśmy...
D: Tak... *rozgląda się nerwowo na wszystkie strony*
E: Ej widzisz tam! *Wskazał przed siebie* To na pewno oni... Płyńmy im naprzeciw...
D: Pewnie masz rację...
L: *podszedł do Argena* Widać ich. Płyną w naszym kierunku.
A: *Odwrócił się i uśmiechnął lekko* Świetnie. Idę sam. *Podszedł na dziub statku, wyciągnął lunete i przyjrzał się im* Ten różowo włosy jest mój. Rzucił lunete do Levia* Kogoś Ci oszczędzić?
L: *chwycił nią i spojrzał przez nią na łódź* Ten brązowowłosy obok różowego....
A: *Wyciągnął rękę żeby oddał muunete, żeby się przyjrzeć*
L: *oddał mu nią* Wygląda na pewnego siebie... Vhętnie go zniszczę.
A: *Uśmiechnął się* Na to liczę. *Spojrzał na nich* Resztę wybiję.
L: *skinął głową* Nie będą potrzebni.
A: W razie gdyby tej dwójce chciało się uciec pomożesz mi.
L: Tak... Nie żebym uważał to za zagrożenie... Ale czy nikt nie będzie próbował ich odbić?
A: *Złożył lunete i schował* Wygraliśmy tyle razy. Nie mają szans. Mój ojciec nigdy nie przegrał ja też nie zamierzam. *Spojrzał na niego mierząc go wzrokiem* Ten różowo włosy to syn kapitana. Na pewno będzie chciał go odzyskać.
L: *skinął głową* I pomyśleć, że ten dzieciak doprowadzi ojca do zguby...*parsknął*
A: Gdy tylko znajdzie nas pozbędziemy się go. W końcu... Odwieczny wróg. *Spojrzał w dal rozmyślając*
L: Ta... Będziesz musiał sobie potem znaleźć kolejnego bo nudno będzie...
A: Nie martw się. Tutaj nie brakuje statków a w tym i wrogów.
L: W końcu wszystkich wystraszysz i przestaną wypływać. *zażartował ale mówi takim samym głosem jak zwykle*
A: Tak samo jak mój Ojciec. Był postrachem mórz.
CZYTASZ
Piracka Historia
Short StoryGłęboki ocean smutku... Zdrada... Krzywda... Złość... Nienawiść. A co jeśli w tym wszystkim znajdzie się miłość...?