5. święta racja

266 31 0
                                    

Jakaś już część trasy za chłopakami. I żeby im nie było za dobrze, bez jakichkolwiek zasad i opiekuńczych oczu rodziców, Jack Hemmings wpadł na świetny pomysł, stwierdził, że dobrze by było zobaczyć czy sodówka powoli uderza do głowy każdego z nich i koniecznie ten proces odwrócić, czy 5 Second Of Summer dzielnie trwają przy gruncie, zamiast bujać w niebieskich obłokach i uważać się za super gwiazdy rocka. To przecież niedorzeczne, póki co na gwiazdy mogą aspirować, a jak na razie muszą się zadowolić statusem meteorów.

Tak więc już drugi dzień drugi Hemmings kreci się bezczynnie po garderobie i nie wie co ma zrobić ze swoją nieskromną osobą. Zjadają go od środka nerwy. To widać. Znaczy… Kto widzi, ten widzi.

-Siema, stary.- Ashton przywitał się z Jackiem, jakby nigdy nic, opadając swoim ciałem na kanapę obok niego. Luke nie lepiej, bo wcisnął się pomiędzy nich, a nadmienić trzeba, że wolnego miejsca nie było widać, ale blondynowi to raczej nie przeszkadzało. Albo- jak kto woli- było to spowodowane tym, że Clifford i Hood szybciej zajęli fotele, a ten został na lodzie. Jak zwykle zresztą.

-Co cię boli, Hemmo dwa? Wyglądasz jak dwieście nieszczęść. Wyżal nam się, wysłuchamy uważnie - zachęcił go Irwin, a chcąc poprzeć swoje słowa i wyrazić jeszcze bardziej ochotę pomocy, dodał:

-Mnie na ten przykład boli- odchrząknął znacząco i posłał spojrzenie w stronę Luke’a- tam, gdzie twój łokieć ma bezwzględny zakaz zbliżania się do końca życia, rozumiesz, Lucas? Tak?

-Ale-

-To świetnie, że się rozumiemy- przerwał mu wytłumaczenie, klepiąc po ramieniu, że wszelka uraza została zażegnana.

Nie, żeby jakakolwiek w ogóle była.

-Nie mów na mnie Lucas- powiedziane bardzo cicho w tle dalszej rozmowy dość oburzonym tonem.

-Twoja kolej, Jackieee- zagruchał Calum. –Czy to ma coś wspólnego z tą pięknością, która z nami jest, ale jej obecnie nie ma?- pytał dalej, ironia nie opuszczała żadnego ze słów. Jak dobrze, że Hood potrafi wszystko logicznie wytłumaczyć. Chwała mu za to.

Chodzi o dziewczynę, która również jest z chłopakami w trasie, bo jak to ona ujęła, Jack chce skontrolować swojego braciszka i jego kompanię, ale kto w takim układzie skontroluje jego? Samopas go nie puści, uparła się i oto tu jest, czego ten facet nie chce zrozumieć i narobił sobie tym samym niemałych kłopotów. Niewinna wycieczka przerodziła się w kłótnię bez końca.

Ashton „wujek dobra rada” skądś się dowiedział, że kobiety lubią małą konkurencję, a jak się już tak bawić, to może warto czasem postawić na swoim, hmm? Tak też poradził biednemu Jackowi. Biedny jest dlatego, że teraz cierpi katusze za to, że miał swoje zdanie. Chodzi jak struty i ma dość wszystkiego, zwłaszcza cennych uwag Irwina. Od niej musi się nasłuchać, że kwiaty nie takie, herbata źle zaparzona, żarówka świeci nie tak jasno jak świeciła jeszcze wczoraj albo lustro coś przekłamuje w odbiciu. Pokutuje za swoją głupotę, jeśli podsumować to w kilku słowach.

A jak powszechnie wiadomo kobieta ma zawsze rację, nawet, jeśli jej nie ma i nie chce słyszeć sprzeciwu.

a/n Ashton, na co ty żeś skazał kumpla… I jeszcze mu zespołowo dokuczacie, eh, eh. Niewychowani. Myślisz, że coś się tam dowiedziałeś i od razu jesteś ekspertem? Proszę cię...

Dobra, to nie wygląda tak, jak miałam w zamyśle i nie jest nawet dostatecznie dobre, ale w sumie mi się podoba haha moja logika XD Ta wzmianka o gwiazdach i meteorach, jezu, nevermind, za dużo fizyki, oj, zdecydowanie za dużo.

Pa, trzymajcie się <3

Think like a woman || a.irwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz