Odprawa i dramat

234 10 18
                                    

   -No, dziewczyny, który druh jest wasz? - rzuciła Zuza, nasza drużynowa.

   Był to szósty dzień obozu. Siedziałyśmy właśnie - wszystkie zastępowe, przyboczne i drużynowa - na odprawie w kurniku*. Na zewnątrz było już ciemno i wszyscy poza wartą nocną spali. 

   Zamyślona wpatrywałam się w wejście do kadrówki, w którym jeszcze przed chwilą stał przyboczny jednej z drużyn z naszego szczepu, który wpadł zapytać się o kilka rzeczy. Nazywał się Janek, był wysoki, szczupły, miał cudne, ciemne, lekko kręcone włosy i błękitne oczy wiecznie skryte za szkłami okrągłych okularów. Nie znosiłam go, a on mnie. 

   -Patrzcie! - zawołała Ewa, jedna z zastępowych. - Strzałka się zakochała w Janku! To pewnie dlatego tak patrzy za nim.

   Poderwałam się z miejsca. Jak mogła wysnuć taki wniosek? Miałam tego dosyć. Co chwilę któraś z dziewczyn robiła mi przytyki na ten temat. Owszem, nie twierdziłam, że Janek jest szpetny. Wręcz przeciwnie! Był jednym z najprzystojniejszych harcerzy na obozie, ale co i rusz się kłóciliśmy. O wszystko. O pogodę, w kuchni o jedzenie na obiad, o sposób wiązania chusty - najpierw prawa na lewą czy lewa na prawą, o sposób grania piosenek itd.

   -Ewka, chcesz karniaka? - rzuciłam. - Nikt mi się nie podoba i wszystkie to wiemy. Zuza, może przejdźmy do ważniejszych tematów niż ploty?

   Szybko omówiłyśmy sytuację w zastępach i ewentualne plany na następny dzień i zastępowe wróciły do swoich namiotów. My z kolei, jako kadra, musiałyśmy jeszcze uporać się z papierami, w tym z planem i książką pracy.

   -Jutro odbędzie się mieszanie kadr - oznajmiła nagle Zuza. - Ja idę do dziewczyn obok, Magda do chłopaków koło myjołalni*, Ania zostaje pilnować towarzystwa, a Strzałka idzie do chłopaków za zeribami.

   Czyli idę do Janka. Super. Druh Hiszpan (jak go nazywano od nazwiska - Hiszpanowski). Gorzej być nie mogło.

Stęknęłam tylko i wsunęłam się do śpiwora. To będzie długi dzień. A teraz czekał mnie jeszcze dłuższy plan pracy do uzupełnienia, ponieważ dzisiaj przypadała moja kolej męczenia się z nim. Reszta kadry poszła więc spać, a ja zapaliłam latarkę i zabrałam się do pisania.






   Z trudem zwolkłam się z pryczy, przebrałam się w mundur i wsciekła na to, że będę skazana na Hiszpana (ponieważ to na niego padło, by został jako jedyny ze swojej kadry) przez cały dzień.
   Gdy weszłam do podobozu chłopców, było pusto. Weszłam do kadrówki, w której siedzieli Hiszpan, Andrzej (dryżynowy innej drużyny) i Alisza (przyboczna w drugiej damskiej drużynie).

   -No, Strzałka, spóźniłaś się - rzekł odkrywczo Andrzej. - W nagrodę budzisz chłopaków.

   Westchnęłam, rzuciłam bluzę na czyjąś pryczę i wyszłam na plac apelowy.

   -Pooooobudka, pobudka, pobudkaaa! - wydarłam się na całe gardło. - Zbiórka przed namiotami! Zastępy meldują gotowość!

  Z namiotów leniwie zaczęli wychodzić harcerze. Powoli ustawiali się przed namiotami i przęciągali się co chwila.

   Zaczęłam odliczać od dziesięciu, by nieco ich zmotywować.
   - ... 3!... 2!... 1!... Zaczynam liczyć! Pierwszy poszedł... Drugi poszedł...

   I w ten oto sposób doliczyłam do siedemnastu karniaków, a gdy wszystkie zastępy zameldowały swą gotowość cała drużyna zaczęła robić siedemnaście pompek.

   Potem był alarm mundurowy i nadeszła pora na śniadanie.
   Z racji, że mam łatwość ustawiania harcerzy jak trzeba, by chodzili jak w zegarku, to ja poprowadziłam szereg zaspanych druhów na stołówkę.

   Gdy już wszyscy wzięli herbatę i usiedli na żerdkach służących nam za ławki, nadszedł czas na modlitwę przed posiłkiem, czyli na odśpiewanie krótkiej piosenki. Wszyscy harcerze byli zgodni co do wyboru i zaśpiewaliśmy "Rzekł Pan, stało się". A idzie to tak:

Rzekł Pan, stało się 
Jam alfa i omega,
Początek i koniec,
Ja łaknącemu dam darmo pić 
Ze źródła wody życia

   Ale jakiś nierozgarnięty chłopak zaczął śpiewać zaraz potem o zakochanym druhu, a cała drużyna poszła za nim w ślady.


   -Pogrzało cię, by pozwalać im śpiewać takie rzeczy? - syknęłam do Janka, który stał obok mnie.
   Nic nie odpowiedział, tylko zrobił się przeraźliwie blady, a po sekundzie czerwony jak burak.

   -Górą jest zawsze!...-zawołał w końcu.

   -...Numer trzynaście! - odkrzyknęli harcerze i usiedliśmy do jedzenia.

*kurnik - jednopiętrowa konstrukcja z żerdek z założonym namiotem; z reguły piętro to wyplecione łóżka, półki i miejsce do siedzenia, na dole - skrzynie, miejsce do siedzenia (np. hamak), stół
 

*myjołalnia - miejsce tuż nad jeziorem/ z doprowadzoną w miarę możliwości wodą, gdzie można się umyć, przebrać etc.

Trochę wolniej - historia pewnego obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz