Poznajmy się

89 7 2
                                    

  -Długo spałam? - Spytałam półprzytomna.
  -Jakieś... Czterdzieści minut - oznajmił Janek.
  Wstałam z karimaty, wystawiłam ręce ze śpiwora i się przeciągnęłam. Momentalnie chłód przeniknął na wskroś moje ciało. Znowu więc skuliłam się pod drzewem, obok Hiszpana, udając, że nie jest mi aż tak zimno.
  -Strzałka, słuchaj, poznajmy się - rzekł nagle chłopak.
  Zdziwiona popatrzyłam na niego zaspanym wzrokiem.
  -No bo widzisz - tłumaczył - niby znamy się od tych kilku lat, ale de facto nic o sobie nie wiemy, nigdy nie odbyliśmy rozmowy na zasadzie "hej, co lubisz robić?". Moim zdaniem ta noc to na to moment idealny.
  Po krótkiej chwili, której potrzebowałam, by przyswoić informacje, zgodziłam się z mym towarzyszem.
  -Chcesz zacząć? - Rzuciłam, nie wiedząc, czego mogłabym chcieć się o nim dowiedzieć.
  Zgodził się. Siedział przez dłuższy czas w zamyśleniu. W końcu wpadł na jakiś pomysł.
  -A więc, Zofio, powiedz mi, dlaczego jesteś w harcerstwie?
  Nie myślałam długo nad odpowiedzią.
  -Moja mama bardzo chciała, żebyśmy byli razem z bratem w harcerstwie, więc i tak się stało.
  Janek kiwnął głową na znak zaakceptowania tego responsu. Nadeszła moja kolej zadania pytania.
  -Jakie pięć piosenek harcerskich i nie harcerskich są twoimi ulubionymi? - Spytałam.
  Chłopak westchnął ciężko i wydął wargi, myśląc nad odpowiedzią.
  -No to... - rzekł po chwili - harcerskie to "Ballada o zamku", "Ballada rajdowa", "Łemata", "Pieśń Dawida na pustyni" i "Kocham Cię jak Irlandię". A nie harcerskie...
  Tu zrobił dłuższą pauzę. 
  -"Light my fire" Doorsów - kontynuował - "Wehikuł czasu", "Freaking out the neighborhood" Maca DeMarco... "Lemon Tree" Fools Garden i... powiedzmy, że "The Cult of Dionysus" The Orion Experience. Odbijam pytanie.
  Popatrzyłam na niego nieco zdziwiona. Znałam wszystkie te piosenki i również bardzo lubiłam. Znowu zaczęłam zastanawiać się nad tym, co powiedzieć.
  -To harcerskie - "Ballada rajdowa", "Pieśń Dawida na pustyni", "Ballada o królu Warneńczyku", "Przebudzenie" i "Ballada o dziewczynie, co piła gorące mleko". A nie harcerskie - tu wzięłam głęboki wdech, jednocześnie przypominając sobie każdą piosenkę, którą miałam w ulubionych na Spotify - "The Spy" Doorsów, "True love will find you in the end" The Memories, "You like me too much" Beatlesów i "Nad morzem" Czerwonych Gitar.|
  Janek uśmiechnął się.
  -Znam je - oznajmił wesoło.
  -Ja twoje też znałam - rzekłam protekcjonalnym tonem.
  Siedzieliśmy przez chwilę, patrząc się na siebie z uśmiechami, ledwo widocznymi przy świetle znicza.
  -Masz rodzeństwo? - Zapytałam.
  -Mam dwie starsze siostry i dwóch braci - jednego młodszego i jednego starszego. Co lubisz robić w czasie wolnym?
  -Spać, grać na gitarze, rysować, malować i spacerować, ale tak długo i najlepiej wieczorem. A ty?
  -Grać w "Hearts of Iron", gadać z ludźmi na discordzie, grać na gitarze, chodzić sobie po mieście, jeździć na rowerze...
  -Mój ojciec by cię polubił - wyrwało mi się. 
  -...jeść, spać - ciągnął dalej Hiszpan - dosyć lubię tańczyć i robić zdjęcia. 
  Nie zadał pytania. Po prostu siedział przez chwilę zamyślony, wpatrując się w las przed nami. Nie wiedziałam, nad czym tak myślał i nie próbowałam nawet się nad tym zastanawiać. Poprawiłam się na miejscu, by koc okrywał mnie całą.
  -Podoba ci się nasza szkoła? - Spytał w końcu.
  -Pewnie - odparłam nieco zdziwiona. Nie spodziewałam się takiego pytania. - Wiesz, mam przyjaciół i spoko nauczycieli. Śmiesznie jest w sumie. Jak się czujesz z tym, że w tym roku idziesz do maturalnej?
  -Staro. I dziwnie, bo staro. Jakby... Nie za bardzo wiem, gdzie tamte trzy lata minęły. Dopiero co narzekałem, że ty będziesz ze mną w szkole, a tu proszę... Lubisz jeździć na rowerze?
  -Dosyć. Z moim tatą musiałam polubić i być "rozjeżdżona". Wiesz, żeby robić conajmniej 50 kilometrów na luzie.
  Znów zapanowała cisza. Wzięłam telefon do ręki, by sprawdzić, która godzina (było za zimno, by odsłaniać nadgarstek i patrzyć na zegarek). Trzecia dwadzieścia. Niedługo powinien pojawić się jakiś patrol. Napisałam do Róży (stała dwa punkty wcześniej), czy ktoś już u nich był. Nie doczekałam się odpowiedzi. Gdy po raz kolejny weszłam w wiadomości, Janek nagle zabrał mi telefon, poderwał się z karimaty i zaczął coś przeglądać.
  -Hej! - Wykrzyknęłam, również wstając. - Oddawaj!
  Wyskoczyłam ze śpiwora i próbowałam za wszelką cenę dosięgnąć swojego telefonu, który Hiszpan trzymał na wyprostowanej ręce wysoko nad głową. Byłam za niska. A raczej on za wysoki i moje starania poszły na nic. Gdy na chwilę odpuściłam, Janek kliknął coś i z urządzenia zaczęła lecieć piosenka "Don't worry baby" Beach Boys'ów. Znów spróbowałam sięgnąć telefonu, lecz tym razem Hiszpan, zamiast uciekać, zaczął tańczyć, a gdy tylko próbowałam się zbliżyć, ten łapał mnie za rękę, zmuszając do piruetu. I tak "ścigałam" go dookoła naszego punktu. Oczywiście bezskutecznie. 
  A potem znów usiedliśmy i znowu zadawaliśmy sobie pytania. Dowiedziałam się, że Janek gra na gitarze od dziesięciu lat, że jeszcze tej wiosny chciał odejść z harcerstwa, ale obiecał sobie, że jeśli ten obóz będzie fajny, to zostanie; że mamy tych samych nauczycieli od matematyki, polskiego, wf i angielskiego; że lubi oglądać horrory, bajki i niektóre (tu z naciskiem na "niektóre")  komedie romantyczne; że nauczył się paru zwrotów po hiszpańsku tylko ze względu na przezwisko; że w roku szkolnym bywa uzależniony od kawy, gdyż inaczej by przespał wszystkie lekcje; że umie dobrze mówić po niemiecku; że myślał, że nikt nie słucha muzyki, którą on lubi i że lubi jeździć pociągami.
  W okolicy czwartej trzydzieści w oddali pojawił się pierwszy patrol złożony z dwóch przyszłych tropicielek i wywiadowcy. Położyłam się wtedy na drodze, udając wypadek, a w getrę wetknęłam patyk mający imitować kość i złamanie otwarte. Janek z kolei zaczął biegać dookoła mnie, wzywając na pomoc, której miał udzielić patrol.
  Po uratowaniu "poszkodowanej" mnie, wpisaliśmy się do karty patrolowej - "Punkt samarytanka - San Diego". Jako hasło wszyscy używaliśmy słowa "Miasto". Najwięcej punktów można było zdobyć, dostając miasto/państwo/kontynent/województwo na literę o, a najmniej za literę m. Z racji, że patrol "Mandarynek" (gdyż tak się nazwali) nie do końca spisał się w akcji, ale nie był najgorszy, otrzymał właśnie literę s, czyli 4 punkty.
  A potem znowu rozmawialiśmy i znowu przychodził jakiś patrol, w końcu zaczęliśmy po prostu przesypiać czas czekania na patrole, leżąc obok siebie na karimacie, zawinięci w śpiwory, ja, mając głowę przy jego stopach, a on mając głowę przy moich. 
  Z punktu zeszliśmy dopiero o dziewiątej, a w obozie byliśmy o w pół do jedenastej. 
  Ja po powrocie poszłam się umyć i dopiero wtedy poszłam spać.

Trochę wolniej - historia pewnego obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz